Kino dla dzieci, polskie kino familijne - temat rzeka, i to wcale nie rzeka Wisła, jeżeli już to Czarna Wisełka. Co najwyżej dwie, trzy produkcje w ciągu roku, witane niemal zawsze z nadzieją, że coś się zmieni i będą to innowacje długofalowe, a dzieciaki, mali kinomani, będą u nas traktowani poważnie i niekoniecznie skazani tylko na wybór Marvel kontra Disney.
Już Andrzej Wajda, przy okazji niespełnionej "Panny Nikt", powtarzał, że umiejętność robienia filmów dla dzieci i młodzieży wymaga szczególnego nastawienia, specjalnego talentu, polegającego na zrozumieniu nieustannie ewoluujących potrzeb tej grupy odbiorczej, zwłaszcza w sytuacji, kiedy całościowy budżet filmu wynosi ułomek procenta przeciętnych produkcji amerykańskich.
Działający w twórczym duecie Mariusz Palej i Magdalena Nieć, starają się wypełniać tę lukę. A ponieważ "Detektyw Bruno", po "Za niebieskimi drzwiami" i "Czarnym młynie", to już trzeci ich wspólny film w ostatnich latach (Magdalena we wcześniejszych produkcjach była współscenarzystką i aktorką, tym razem debiutuje jako współreżyserka), nie można mówić o chwilowym kaprysie czy testowaniu rynku. Pojawili się nareszcie autorzy, czujący klimat postulowany przez Wajdę. Chcą opowiadać dla widowni familijnej, starają się, żeby ich opowieści były mądre i atrakcyjne.
Dotychczasowe produkcje duetu Palej-Nieć były adaptacjami książek Marcina Szczygielskiego, tym razem scenariusz jest oryginalny (jego autorami są Marcin Ciastoń i Ewa Rozenbajgier), a historia bazuje na popkulturowych liczmanach. Składowe elementy są dosyć powierzchniowe - przemiana psychologiczna bohatera pod wpływem ufności i miłości dzieciaka, życie w rodzinie zastępczej, kult popularnych seriali itp., ale doprawione przez twórców wdziękiem i nieodzownym w tym przypadku poczuciem humoru.
Tytułowy Bruno nie jest wcale detektywem - chociaż życie za jakiś czas zmusi go do tego rodzaju wysiłku - tylko lekko zblazowanym aktorem, mierzącym niegdyś wysoko i realizującym się na scenie, dzisiaj uwięzionym w niekończącej się telewizyjnej serii detektywistycznej. Bruna (Piotr Głowacki) poznajemy w momencie, kiedy jego kariera chyli się ku upadkowi, sam się zresztą wdzięcznie podkłada, partnerka serialowa (Karolina Gruszka) traci doń cierpliwość, a menadżerka i asystentka (Dorota Kolak i Daria Zamojska) biją na alarm. Alarm ma dla Bruna jednak dźwięk dychawiczny i niezrozumiały. I wtedy pojawia się ratunek w postaci zdeterminowanego, uroczego chłopca, fana serialu i bohatera - Oskara (cudowny Iwo Rajski).
Palej i Nieć stawiają na kino przygodowe w starym stylu. Poszukiwacze skarbów, gry i rebusy dziecięce, konwencja ni to realistyczna, ni to bajkowa. Wszystko w tym filmie wydaje się jednocześnie realizmem i konwencją. Oskar mieszka w szczęśliwej, dobrej rodzinie zastępczej, ma też pełne wsparcie w rodzeństwie i w zastępczych rodzicach (jakże ucieszył mnie powrót na ekrany po wielu latach Edyty Jungowskiej), ale jego wyobraźnia jest nieograniczona, a tęsknota za biologicznymi rodzicami wszechogarniająca.
Pomoc Bruna jest mu potrzebna, żeby wyjaśnić zagadkę dorosłych, ale także, to smutny paradoks, żeby uwolnić się od potrzeby nieustannego wspominania rodziców. Pogodzić z utratą. W tym aspekcie film, traktowany początkowo jedynie jako inteligentna, przygodowa rozrywka, zamienia się w poważniejszą przypowieść o utracie, zgodę na utratę. Odnalezienie ostatniego prezentu od rodziców, ma dla Oskara znaczenie symboliczne. Jest domknięciem procesu żałoby. Zrozumieniem, że jest to proces nieodwracalny. Obecność staje się pamięcią. Piękną pamięcią o dobrych rodzicach.
Druga, znaczeniowa przewrotka filmu Nieć i Paleja, czyli psychologiczna zamiana niesympatycznego dorosłego w odpowiedzialnego i kochającego faceta, nie wybrzmiewa równie dobrze jak pierwsza (jak dla mnie jest zbyt naiwna), chociaż grający Bruna Piotr Głowacki robi co może, a nawet więcej, i tworzy efektowny ekranowy wizerunek telewizyjnego czarusia, odkrywającego, że prawdziwy czar to jest odbijające się w jego oczach spojrzenie ufnego, cudownego dzieciaka.
Warto na koniec podkreślić, że w "Detektywie Brunie" w formule kina familijnego udało się opowiedzieć również o iluzoryczności wirtualnego świata. Dzieciaki, rówieśnicy Oskara, są zafascynowani karierami w sieci, influenserami, TikTokerami, gwiazdami Instagrama i seriali, chcą być jak oni. Twórcy "Detektywa Bruna" dekonstruują ten świat, pokazują, ile jest w nim fałszu, jak wiele obłudy i zwykłej manipulacji, a prawda widza, odbiorcy komunikatów medialnych jest często PR'owo zagrywką. Jednym słowem, zamiast infekować się post-prawdą czy pop-prawdą w sieci, lepiej wybrać się na "Detektywa Bruna". Serce zamiast emotikonki.
7/10
"Detektyw Bruno", reż. Mariusz Palej i Magdalena Nieć, Polska 2022, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 27 maja 2022 roku.
Zobacz też:
"Top Gun: Maverick": Szaleństwa pana Toma [recenzja]
"IO": Z kamerą wśród zwierząt [recenzja]
"Infinite Storm": Rozmyta legumina [recenzja]
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.