Oscary 2024
Reklama

Laureatka Oscara długo czekała na sukces. "Myślałam, że potrzebuję zmienić swoje marzenia"

Da'Vine Joy Randolph była jedną z faworytek tegorocznych Oscarów. Przewidywania krytyków spełniły się i aktorka ma obecnie wiele powodów do świętowania. "W końcu zrozumiałam, że tak naprawdę sukcesem będzie, jeśli zostanę sobą i będę robiła to, co chcę" - powiedziała w rozmowie z mediami po odebraniu statuetki.

Da'Vine Joy Randolph z pierwszym Oscarem w swojej karierze

Poznaliśmy już laureatów tegorocznych Oscarów. Galę ze statuetką opuściła faworytka krytyków, czyli Da'Vine Joy Randolph za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Przesilenie zimowe". W tej kategorii nominowane były również: America Ferrera ("Barbie"), Danielle Brooks ("Kolor purpury"), Jodie Foster ("Nyad") i Emily Blunt ("Oppenheimer"). 

Reklama

Aktorka ze sceny podziękowała mamie za to, że w nią wierzyła i nalegała, aby spełniała się jako aktorka i piosenkarka. Randolph dziękuję również wszystkim osobom, które napotkała na swojej zawodowej ścieżce, przede wszystkim swoim... PR-owcom "mimo że prosili, żebym tego nie robiła".

W press roomie została zapytana o to, czy nagroda jest dla niej potwierdzeniem, że warto było walczyć o swoje w tak ciężkiej branży jaką jest branża filmowa. "Myślę, że sprzedawałabym siebie tanio, gdybym robiła to tylko dla nagród. Piękne i jednocześnie bardzo trudne w aktorstwie jest to, że wymaga ono od ciebie odporności i pewności siebie oraz wiary w siebie, kiedy nikt inny w ciebie nie wierzy. Kiedy cały czas słyszysz odmowy, ale uparcie mówisz sobie: 'Nie, idę w to dalej'" - odpowiedziała 37-latka. 

Aktorka nie ukrywa jednak, że zawód aktora jest bardzo wymagający pod względem zdrowia psychicznego. Dodała jednak, że jednocześnie może dodawać siły. "Ten zawód stawia wiele wyzwań dla naszego zdrowia psychicznego. Ale może też dawać siłę, wzmacniać cię w sposób, jakiego nikt inny nie doświadczył. I za to jestem mu wdzięczna. A poza tym to zawód, który sprawia, że trzymasz się blisko ziemi. Otaczasz się ludźmi, którzy otaczają cię miłością i stoją blisko rzeczywistości. Jestem nieugięta w przekonaniu, że do robienia tego jest się powołanym, że to człowiekowi siedzi na sercu. Wiem, że czekanie na role może być frustrujące. Ale kiedy się to w końcu wydarza, to wtedy się człowiek przekonuje, że było warto". 

Da'Vine Joy Randolph: Zawsze chciała być inna niż pozostali

Oscar to nie jedyna nagroda, którą otrzymała za rolę Mary w "Przesileniu zimowym". Jej półka dosłownie ugina się pod ciężarem statuetek, na której znajdują się m.in. Złoty Glob, BAFTA czy Critics' Choice. "Największą nagrodą są znajomości, które poczyniłam dzięki tej roli. Nie wiedziałam, czego oczekiwać po premierze. Zastanawiałam się, czy reakcje na moją bohaterkę nie będą agresywne. Dostałam piękne relacje z ludźmi, którzy przechodzą przez coś podobnego, jak moja bohaterka. I system wsparcia, na którym mogę polegać, oraz przyjaciół, których zdobyłam dzięki temu projektowi" - przyznała w rozmowie z dziennikarzami.

Odbierając Oscara, Randolph powiedziała, że zawsze chciała być inna niż pozostali. I że teraz czuje, że może być sobą. Zapytana o to przez dziennikarzy przyznała, że już od dziecka wiedziała, że jest inna. W telewizji niewiele było osób, które wyglądały jak ona, dlatego długo uważała, że nie uda jej się odnieść sukcesu jako aktorka. Czas pokazał jednak, że stało się inaczej. 

"Zawsze wiedziałam, że jestem inna. Myślałam, że może potrzebuję zmienić swoje marzenia o byciu aktorką, bo przez lata, kiedy jako młoda dziewczyna oglądałam telewizję, nie widziałam nikogo, kto wyglądałby tak jak ja. Zastanawiam się, co mogę zrobić, żeby jakoś się wtopić. Myślałam, że wtopienie się w tłum, oznacza sukces. Ale w końcu zrozumiałam, że tak naprawdę sukcesem będzie, jeśli zostanę sobą i będę robiła to, co chcę. Na tym się skupiłam i temu się poddałam. Dziś jestem sobą" - mówiła laureatka Oscara.

Da'Vine Joy Randolph: Oddała hołd babci

Da'Vine Joy Randolph wspomniała również o swojej mamie i nauczycielce, którym dziękowała ze sceny po odbiorze nagrody: "To dzięki ludziom, którzy mnie zagrzewali, jestem dzisiaj tu, gdzie jestem. Praca, którą wykonuję, moja autentyczność, pozwala wprowadzić nowy standard. Standard opowiadania uniwersalnych historii ludzi z czarnym i brązowym kolorem skóry. A one mogą być akceptowane i lubiane przez masy. To nie są tylko czarne seriale czy czarne filmy, tylko uniwersalne historie, które mogą cieszyć wszystkich".

W "Przesileniu zimowym" zagrała Mary, kucharkę w elitarnej szkole, której syn niedawno zginął w Wietnamie. Ważnym elementem jej filmowej postaci były m.in. noszone przez nią akcesoria. Jednym z nich były... okulary jej babci. "Wiedziałam, że to będzie dla mnie bardzo trudna rola. I że będę musiała odsłonić się ze swoich słabości. Wiedziałam, że babcia to ktoś, kto pozwoliłby mi bardzo łatwo znów stanąć w centrum. Było wiele takich kobiet - zrobiłam bardzo pogłębiony research. Chciałam je pokazać z ich fryzurami i akcesoriami takimi jak okulary, żeby złożyć im hołd. Włączyłam je na nowo do świata, wysłałam im list miłosny".

Na koniec rozmowy z mediami powiedziała, jak zagrzewa innych do tego, żeby nie rezygnowali z marzeń: "Jeśli jest się z marginalizowanych społeczności, to idzie się w stronę wyobraźni i kreatywności, bo nic innego się nie ma. Zostaje korzystanie z wrodzonej zdolności tworzenia. To dar, który może nam służyć. Kiedy ma się środki, to wykorzystanie go staje się łatwe. Mam wrażenie, że społeczności czarnych świetnie sobie radzi w wykorzystywaniu go pomimo braku środków. To nasza super moc. I czasami powinniśmy sobie za to bić brawo. I pomyśleć o sobie lepiej. Mamy wystarczająco dużo, nic nam nie brakuje".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oscary | Oscary 2024
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy