"Na Zachodzie bez zmian": Wojna zabija niewinność każdej strony [recenzja]

Felix Kammerer w filmie "Na Zachodzie bez zmian" /materiały prasowe

Czy niemieckie "Na Zachodzie bez zmian" pokona w oscarowym wyścigu polskiego "IO"? Nominowany aż w dziewięciu kategoriach film Netfliksa to solidne, mocne i przejmujące kino wojenne, które nie mówi nam nic, czego nie widzielibyśmy w zachodnim kinie wojennym. To nie zarzut. Przecież książka Ericha Marii Remarque'a z 1928 roku zainspirowała twórców najważniejszych filmów (anty)wojennych.

"Na Zachodzie bez zmian": W walce o Oscara pokona "IO"?

"IO" Jerzego Skolimowskiego jest najbardziej awangardowym, odważnym formalnie i oryginalnym filmem nominowanym w tym roku w kategorii najlepszy film zagraniczny. Czy to wystarczy, by przekonać akademików do nagrodzenia go złotą statuetką? Szansą Skolimowskiego jest temat, napisanego z Ewą Piaskowską obrazu. Ochrona planety, zmiana naszej percepcji praw zwierząt i w końcu uniwersalna opowieść o ludzkiej kondycji etycznej, moralnej oraz egzystencjalnej.

Reklama

Czy jednak polski film ma szansę w zderzeniu z niemieckim hitem Netfliksa "Na Zachodzie bez zmian", który dostał aż 9 nominacji do Oscarów? Tak, jeżeli akademicy nagrodzą antywojenny fresk Edwarda Bergera w innych ważnych kategoriach, jak choćby najlepszy scenariusz adaptowany albo najlepszy film roku (w tej kategorii stawiam jednak na "Duchy Inisherin" Martina McDonaugha), choć nie zapominajmy, że "Parasite" Joon ho-Bonga dostał Oscara zarówno za film roku, jak i film nieanglojęzyczny. "Roma" Alfonso Cuarona, mimo Oscara za reżyserię i zdjęcia, zgarnęła też statuetkę za film nieanglojęzyczny. Podobnie było w przypadku "Życie jest piękne" Roberto Benigniego. "IO" jest moim ulubionym filmem 2022 roku i uważam, że Skolimowski na Oscara zasłużył. Nie tylko za konsekwencje mówienia od ponad pół wieku własnym, odrębnym i bezkompromisowym głosem. "IO" to po prostu kino wybitne.

Serce jest przy jednym z największych mistrzów polskiego kina, ale rozum podpowiada, że akademicy skierują swoją sympatię w stronę filmu, który rozbił bank z nominacjami. Mam nadzieję, że w tym wypadku się mylę i na hollywoodzkiej scenie zobaczymy dwa osiołki triumfujące za "Duchy Inisherin" oraz "IO". "Na Zachodzie bez zmian" to kawał solidnego i poruszającego kina wojennego, ale w moim zestawieniu najlepszych filmów zeszłego roku, nie znalazł się w pierwszej dziesiątce.

"Na Zachodzie bez zmian": Poruszająca ekranizacja powieści Remarque'a

Książkę Marii Remarque ekranizowano dwa razy (1930 i 1979), ale netfliksowa wersja jest pierwszą w języku niemieckim. Berger miał o tyle trudne zadanie, że jego film powstał już nie tylko w erze wojennego kina po przełomowym "Szeregowcu Ryanie" Stevena Spielberga, ale po "1917" Sama Mendesa, który eksploatował "demony wojny" z tego samego okresu w historii. Istotą filmu Bergera nie jest więc sam krwawy spektakl wojenny, ale pacyfistyczne przesłanie, za które naziści palili na stosie powieść Remarque'a. 

Otwarcie "Na Zachodzie bez zmian" wpisuje się w ducha Terence'a Malicka z jego antywojennego arcydzieła "Cienka czerwona linia". Oto widzimy rodzinę lisów, której spokojna górska egzystencja w blasku wschodzącego słońca jest zakłócona wystrzałem z armat. Malick jest teologiem przyrody, który opowiada o tym, jak brukamy stworzony przez Boga świat wojnami i antropocentryzmem. Skolimowski podpisałby się pewnie pod tym stwierdzeniem obiema rękoma. O ile "Cienka czerwona linia" jest naznaczona głęboką duchowością i metafizyką, to Berger swój antywojenny fresk kieruje w stronę czysto ludzką.

Głównym bohaterem jest nastoletni Paul (Felix Kammerer), który pełen patriotycznego ducha i oddania cesarstwu niemieckiemu idzie na front, wierząc, że tak musi postępować każdy oddany rzeszy Niemiec. Zakładając dumnie świeżo wyprany mundur nie wie jeszcze, że został on zdjęty z trupa. Pewnie również dzieciaka, wierzącego w misję na froncie. Z jednego z mundurów zapomniano nawet zerwać metkę z nazwiskiem poległego żołnierza. Cóż, trybik w machinie wojennej może się zaciąć.

"Na Zachodzie bez zmian": Sceny, które wbijają się w głowę

Jest u Bergera kilka drobnych, symbolicznych scen, które wbijają się w głowę mocniej niż brutalna, realistyczna, surowa i pięknie sfotografowana przez Jamesa Frienda (nominacja do Oscara) walka, ale to właśnie wyprany mundur jest tym, czym była zmiana spojrzenia Chrisa w "Plutonie" Olivera Stone’a, które z początkowego idealizmu przeistoczyło się w finałowe zwątpienie i cynizm.

"Pierwszą ofiarą wojny jest niewinność" - cytat otwierający film Stone’a jest kwintesencją wymowy "Na Zachodzie bez zmian". Paul symbolizuje utraconą niewinność posyłanego na rzeź chłopaka, który ma całe życie przed sobą. Zamiast tego staje się armatnim mięsem w rękach tych, którzy w nienagannie czystych mundurach przestawiają pionki na szachownicy życia i śmierci. Daniel Brühl wciela się w polityka Magnusa Erzbergera, który przewodził niemieckiej delegacji pertraktującej z Francuzami kapitulacje Rzeszy. Berger zderza ze sobą brudny krwawy horror żołnierzy na froncie z prowadzonymi w cieple i czystości francuskiego wagonu negocjacjami, których długość przekłada się na kolejne rozerwane bombami ciała młodych chłopaków.

Idea, własne ego i nacjonalizm są ważniejsze niż ludzkie życie

Nie jest to odkrywcza teza. Kino o wojnie w Wietnamie (nie tylko Stone’a) jest przecież przesiąknięte pacyfistycznym spojrzeniem na polityków, posyłających na śmierć nie swoich synów. No, ale nie jest przecież tajemnicą, że to właśnie książka Remarque’a i jej ekranizacja z lat 30. XX wieku miały ogromny wpływ na całe zachodnie kino wojenne. Z jednej strony mamy więc Paula i jego towarzyszy broni na czele z - uwaga - Kaczyńskim (czy jak czytamy w opisie filmu Katczinskym), zwanym też "Kat" (świetny Albrecht Schuch), a z drugiej architektów wojny, dla których idea, własne ego i nacjonalizm są ważniejsze niż ludzkie życie. Banał? Nie, bo Berger tak stawia środek ciężkości, by nie popaść w wyświechtane publicystyczne tony, choć w finale pojawia się scena, którą można odczytywać jako obraz rodzącego się nazizmu, który wykiełkował na zgliszczach upokorzonego Cesarstwa Niemieckiego.

"Na Zachodzie bez zmian" może drażnić tych, którzy są przyzwyczajeni do jednoznacznie demonicznego wizerunku niemieckiego żołnierza, będącego pozbawioną ludzkich odruchów maszyną śmierci. Złamanie tego obrazu jest jednak największą siłą filmu Bergera. Wojna zabija niewinność każdej strony. Według Remarque'a, wojna i jej antyludzki wymiar są złem, bez względu na racje polityczne czy historyczne.

Cóż, można podejrzewać, komu papież Franciszek kibicuje podczas oscarowej nocy.

8/10

"Na Zachodzie bez zmian" (Im Westen nichts Neues), reż. Edward Berger, Niemcy, USA 2022, dystrybutor: Netflix, premiera: 12 września 2022 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Na Zachodzie bez zmian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy