200 filmów, 350 punktów w programie, 24 pokazy plenerowe i 400 gości. Trwa 18. edycja festiwalu Mastercard OFF Camera w Krakowie. Oceniamy wybrane filmy, które znalazły się w repertuarze tego wyjątkowego wydarzenia i zdradzamy, czy warto się na nie wybrać.
Główną bohaterką filmu "Good One" w reżyserii Indii Donaldson jest siedemnastoletnia Sam (Lily Collias). Dziewczyna wyrusza na wycieczkę w malownicze tereny gór Catskill wraz z ojcem, Chrisem (James Le Gros), i jego przyjacielem, Mattem (Danny McCarthy). Początkowo miał im towarzyszyć syn Matta, jednak w ostatniej chwili zrezygnował z wyprawy. To wydarzenie znacząco wpływa na atmosferę wyjazdu. Zamiast pogłębienia relacji rodzic-dziecko, bohaterowie, zwłaszcza Chris i Matt, bez przerwy ciskają w siebie złośliwościami. Napięcie stopniowo narasta, aż w końcu Sam nie wytrzymuje i postanawia odłączyć się od grupy.
Seans "Good One" odbył się w ramach sekcji Amerykańscy niezależni na festiwalu Mastercard OFF Camera. To połączenie kina drogi z opowieścią o dojrzewaniu (coming-of-age). Sam jest córką rozwiedzionych rodziców, a jej relacja z ojcem wydaje się chłodna i zdystansowana. Być może ma nadzieję, że podczas wycieczki zbliżą się do siebie. Tak się jednak nie dzieje. Sam zarzuca ojcu, że zupełnie nie poświęca jej uwagi. Szczególnie bolesnym dla widza momentem jest scena, w której dziewczyna opowiada Chrisowi o tym, co zaszło między nią a Mattem, a on bagatelizuje sytuację.
Siłą "Good One" jest powolne tempo akcji. Widz, podobnie jak bohaterowie, ma okazję zanurzyć się w kojących krajobrazach gór Catskill. Donaldson poświęca wiele uwagi detalom, pozwalając lepiej poznać Sam i zrozumieć jej emocje. Choć napięcia między postaciami nie osiągają punktu kulminacyjnego, co osłabia wydźwięk finału, film jest poruszającym doświadczeniem. To czuły portret dorastania. Podczas seansu zżywamy się z główną bohaterką i odczuwamy jej nie zawsze wypowiedziane problemy i rozterki.
6/10
Choć nazwisko reżysera filmu "Turn Me On" brzmi bardzo polsko, w sieci nie ma żadnych informacji na temat jego ewentualnych powiązań z naszym krajem. Michael Tyburski we wspomnianej produkcji tworzy rzeczywistość, w której bohaterowie żyją w zamkniętej społeczności i są pozbawieni emocji. Wydawać się może, że żadne problemy życia codziennego ich nie dotyczą. Wszystko za sprawą tajemniczej witaminy, którą codziennie przyjmują. Pewnego dnia Joy (Bel Powley) nie zażywa pigułki. Dowiaduje się, co to znaczy czuć radość i smutek. Miłość i nienawiść. Namawia swojego partnera (Nick Robinson), który, swoją drogą, został jej narzucony, do zaprzestania przyjmowania witaminy. Otwiera się przed nimi zupełnie nowy świat, którego do tej pory nie znali.
"Turn Me On" to kolejny film z sekcji "Amerykańscy niezależni" festiwalu Mastercard OFF Camera. Nie bez powodu porównuje się go do serialu "Black Mirror". To przygnębiający obraz, choć nie do końca wiadomo, w jakiej linii czasowej rozgrywa się jego akcja. Taki zabieg sprawia, że przesłanie staje się bardziej uniwersalne. Wspomniałam o produkcji Netfliksa, jednak w "Turn Me On" można dostrzec również inne inspiracje, od "Zakochanego bez pamięci" po "Rozdzielenie". Do pewnego momentu Tyburski wraz z autorką scenariusza, Angelą Bourassą, sprawnie składa te inspiracje w dość niepokojący obraz. Jednak im dalej z fabułą, tym bardziej odczuwa się wtórność, a także brak świeżego spojrzenia.
"Turn Me On" stoi czarnym humorem. Wiele komediowych elementów wynika z absurdu sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie. Aktorstwo zasługuje na wszelkie pochwały, zwłaszcza Bel Powley, która świetnie wypada w roli głównej. Technicznie również niczego mu nie brakuje. Kulejącym elementem jest jednak scenariusz i brak świeżości w podejściu do tematu.
7/10
"O czym wie Marielle" to niemiecki film w reżyserii Frédérica Hambaleka, który łączy elementy dramatu, science-fiction i komedii. Tytułowa bohaterka, Marielle (Laeni Geiseler), nagle zaczyna widzieć i słyszeć wszystko, co dzieje się w życiu jej rodziców, Julii (Julia Jentsch) i Tobiasa (Felix Kramer). Od prozaicznych, codziennych czynności po najbardziej intymne momenty Skłania to rodziców Marielle do brutalnej szczerości i odkrycia nie tylko sekretnych aspektów ich małżeństwa, ale również głęboko ukrytych lęków i pragnień.
Drugi film w karierze Hambaleka znalazł się w sekcji "Miłość zwycięży". Reżyser zgrabnie wykorzystuje element science-fiction, by skonfrontować swoich bohaterów z niewygodną prawdą na temat ich samych. "O czym wie Marielle" to także rozważanie na temat granic szczerości, kłamstwa i prywatności. Czy istnieją sprawy, które lepiej przemilczeć? Twórca nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale z pewnością skłania widzów do głębokiej refleksji.
Podobnie jak w przypadku "Turn Me On", jednym z najlepszych elementów filmu "O czym wie Marielle" jest komediowość, wynikająca z absurdu. Choć sam pomysł na fabułę wydaje się nieco surrealistyczny, w rzeczywistości bohaterowie wypadają w nim niezwykle wiarygodnie. Powolne rozpakowywanie tajemnic z życia małżeństwa jest zarówno interesujące, jak i satysfakcjonujące.
7/10
Czytaj więcej: "A Different Man": Nieszablonowy thriller z doskonałym aktorstwem