"Najgorszy człowiek na świecie": Bad Timing [recenzja]

Kadr z filmu "Najgorszy człowiek na świecie" /materiały prasowe

Julia nie wie jeszcze, czego chce. Najpierw wybrała medycynę - tylko dlatego, że trudno było się na nią dostać. Później zainteresowały ją dusza i umysł - więc poszła na psychologię. Jednak po chwili odkryła, że tak naprawdę fascynuje ją fotografia. I chociaż nie kojarzymy filmów coming of age z dziurą pokoleniową między trzydziestolatkami a czterdziestolatkami, taki jest właśnie norweski "Najgorszy człowiek na świecie" Joachima Triera. Kto bowiem może oceniać, czy zachowujemy się "odpowiednio" jak na swój wiek?

Nagroda aktorska dla Renate Reinsve, najlepszy film roku zdaniem "Vanity Fair" i dwie nominacje do Oscara - nowe dzieło Joachima Triera (znanego między innymi z "Oslo, 31 sierpnia" czy "Głośniej od bomb") szybko podbiło serca widzów. "Najgorszy człowiek na świecie" to przesiąknięta humorem opowieść o poszukiwaniu siebie oraz braku zgody na zamknięcie w społeczne ramy, wyznaczone przez poprzednie pokolenie.

Reklama

Opowieść o młodych dorosłych

Trier po raz kolejny opowiedział w swoim filmie o młodych dorosłych. Tym razem zrobił to jednak z większą lekkością niż w wyreżyserowanym przez niego w 2006 roku "Reprise. Od początku, raz jeszcze...". Stworzył film o ludziach, którzy - według społeczeństwa - powinni już znaleźć swoje miejsce. Trzydziestolatkach z każdej strony słyszących, że mają już wiedzieć, czego chcą. Zobrazował tych zagubionych, pełnych niepewności, krążących między własnymi potrzebami, którzy nieustannie mają wypominane, co i jak powinni robić. Sportretował tych, którzy wyłamując się z zamkniętego koła zachowań starszego pokolenia, są komentowani słowami "młodzi mają dziś inaczej". I chociaż zawarł to wszystko w ramach komedii romantycznej, oglądając "Najgorszego człowieka na świecie" można odnieść wrażenie, że historia niewiele ma wspólnego z romantyzmem, a znacznie więcej z rozłożeniem na części pierwsze emocji, dobrych i złych, które mogą narodzić się w relacjach z samym sobą i innymi.

Prolog, 12 rozdziałów i epilog - w takiej właśnie formie Trier przedstawia nam życie Julii (Renate Reinsve). Młodej kobiety, która w każdej wolnej chwili szuka swojej drogi. Krąży między różnymi ścieżkami kariery, nieustannie niezadowolona z kierunku, w którym zmierza. "Chcę mieć dzieci, tylko jeszcze nie teraz" - powtarza jak mantrę, "najpierw chciałabym zrobić więcej rzeczy". Jednak zapytana jakich, nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Mogłoby się wydawać, że Trier z wywyższaniem będzie chciał ocenić kapryśność głównej bohaterki, budując ją jako grymaśnego millennialsa. Tak się jednak nie dzieje. Z wyrozumiałością prowadzi on Julię przez wszystkie etapy jej historii, pozwalając jej kształtować się według własnego życzenia.

Bądźcie tacy, jacy chcecie

Przez większą część opowieści śledzimy jej miłosne rozterki. Najpierw ze starszym od niej rysownikiem komiksów, Akselem (w tej roli znany doskonale z poprzednich filmów Norwega Anders Danielsen Lie), a następnie z Eivindem (Herbert Nordrum), rówieśnikiem i poniekąd lustrzanym odbiciem kobiety. Z każdego z tych związków Julia wynosi coś nowego, wartość, którą mogła znaleźć jedynie u jednego z partnerów. Oglądamy, jak ścierają się między sobą światopoglądy i idee, widząc przy tym, że dwójka zakochanych w sobie osób może być blisko i daleko siebie równocześnie.

Reżyser prześlizguje się między poważnymi i banalnymi problemami życia codziennego, układając rozdziały z jego mniej lub bardziej istotnych elementów. Niektóre z nich mają zbliżyć nas do zrozumienia głównej bohaterki, jak "Zdrada", inne są zaledwie humorystycznym komentarzem do świata - "Seks oralny w czasach #metoo". Pomimo że Norweg ma już za sobą słodkie lata młodości, idealnie uchwycił on obraz zderzenia się ze sobą starego i nowego pojmowania rzeczywistości. W filmie nie brakuje nawiązań kulturowych, pełnych niezrozumienia rozmów o przyszłości, baśniowego zastygłego w czasie miasta oraz niekończącej się pogoni za tym, co nieznane.

Najnowszy film Joachima Triera jest więc dowcipną laurką dla pokolenia trzydziestolatków. Reżyser wydaje się mówić - bądźcie tacy, jacy chcecie i nie dajcie sobie wmówić, że musicie się zmienić. Nie neguje sposobu, w jaki odnajdują oni siebie. Wręcz przeciwnie, pozwala im to robić na własnych zasadach.

Katarzyna Ryba

7/10

"Najgorszy człowiek na świecie", reż. Joachim Trier, Szwecja, Norwegia, Francja, Dania (2021), dystrybutor: M2Films, premiera kinowa: 11 marca 2022 roku.

Zobacz również:

"Psie pazury": Jak Jane Campion wodzi nas za nos [recenzja]

"C'mon C'mon": Pogadajmy [recenzja]

"Oskarżony": Złożoność życia w erze #metoo [recenzja]

"Ttitane": Jazda bez trzymanki [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Najgorszy człowiek na świecie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy