Phil Hartman był na szczycie. Jego tragiczna śmierć wstrząsnęła Hollywood
Phil Hartman był w latach 90. jednym z najpopularniejszych amerykańskich aktorów komediowych. Widzowie nie wiedzieli o jego problemach małżeńskich, wynikających z problemów jego żony z zakazanymi substancjami. 28 maja 1998 roku Stany Zjednoczone obiegła tragiczna wiadomość o śmierci uwielbianego komika. Zginął w tragicznych okolicznościach, w które była zamieszana jego żona.
Urodzony 24 września 1948 roku Hartman rozpoczął swoją karierę w wieku 27 lat. Wówczas zaczął uczęszczać na występy kalifornijskiej grupy improwizacyjnej The Groundlings. Podczas jednego z nich do skeczu były potrzebne osoby z widowni. Hartman wypadł tak dobrze, że zaproponowano mu dołączenie do zajęć prowadzonych przez członków trupy. Oficjalnie zaczął z nimi występować w 1979 roku. Poznał tam między innymi Paula Reubensa, któremu pomógł wykreować postać Pee-Wee Hermana.
Do 1986 roku pracował jako aktor głosowy. Pojawiał się także w małych rolach w telewizji i filmach kinowych. Wtedy w jego karierze nastąpił przełom. Lorne Michaels zaprosił go do obsady programu rozrywkowego "Saturday Night Live". Występował w nim przez osiem sezonów. Dla formatu był to trudny czas z racji częstych zmian w obsadzie i dochodzenia do głosu nowych trendów komediowych. Hartman otrzymał przezwisko "klej", ponieważ według wielu osób trzymał wszystkich zaangażowanych w kupie i był zawsze chętny do pomocy. Jan Hooks, która występowała w SNL-u od 1986 do 1991 roku, przyznała, że pomógł jej przezwyciężyć strach sceniczny. Byli bliskimi przyjaciółmi do jego śmierci. Z kolei Michaels stwierdził, że Hartman dawał z siebie bardzo dużo, a w zamian oczekiwał niewiele.
Swą popularność w programie zawdzięczał wypracowaniu scenicznej persony — gadatliwych i zadufanych w sobie gości, którzy potokiem słów ukrywają niewiedzę i niekompetencję. A przy okazji mają swój specyficzny urok. Bardzo dobrze odebrano także jego parodie Franka Sinatry, Ronalda Reagana, a przede wszystkim Billa Clintona. 42. prezydent Stanów Zjednoczonych był pod ogromnym wrażeniem jego gry aktorskiej. Po latach stwierdził, że nikt nie udawał go tak dobrze, jak Hartman.
W 1991 roku aktor dołączył do obsady animowanego serialu "Simpsonowie". Wcielał się w Lionela Hutza, szemranego prawnika od ubezpieczeń, i Troya McClure'a, przebrzmiałego amanta dużego ekranu. W 1995 roku otrzymał także jedną z głównych ról w sitcomie "NewsRadio". Wcielił się w Billa McNeala, redaktora prowadzącego radiowe wydanie wiadomości w jednej z najpopularniejszych stacji w Nowym Jorku. Widzowie uwielbiali jego postać, będącą kwintesencją tych, w które wcielał się w SNL-u. McNeal był charyzmatycznym kretynem z opinią na każdy temat, który maskował znaczące braki w podstawowej edukacji absurdalną pewnością siebie. Hartman coraz częściej pojawiał się w filmach kinowych — w drugoplanowych, acz wyrazistych rolach. Zagrał między innymi w "Sierżancie Bilko", "Świątecznej gorączce" i "Małych żołnierzach".
On sam miał nadzieję, że niedługo znajdzie się na pierwszym planie, w bardziej dramatycznych rolach. A jednocześnie doceniał, jak daleko udało mu się zajść. "Myślę, że na starość zdałem sobie sprawę, jak cenne jest wszystko i staram się doceniać liczne błogosławieństwa, które zostały mi dane" - mówił w wywiadzie z 1998 roku. "Mam jednak poczucie bezbronności w wypadku zmiany losu na gorszy. Mam świadomość, że na tym świecie wszystko może się zdarzyć".
Chociaż Hartman wyspecjalizował się w grze głośnych, samolubnych, zawistnych postaci, prywatnie był uważany za jedną z najsympatyczniejszych osób w branży rozrywkowej. "Wszyscy go kochali. Od członków Groundlings przez obsadę 'Saturday Night Live', a na 'NewsRadio' kończąc" - wspominał w programie radiowym Howarda Sterna Jon Lovitz, z którym Hartman zaprzyjaźnił się w czasie realizacji SNL. "Komedia... Jest w niej dużo konkurencji i wiesz, zawsze ktoś miał z kimś problem. Tylko nie Phil".
Hartman stronił także od kontrowersji i skandali. Lisa Strain, jego żona w latach 1982-85, przyznała w rozmowie z ABC, że był on pełen sprzeczności. Był w nim artysta, który chciał tworzyć i być podziwiany na scenie. Nagle stawał się jednak samotnikiem, który nie potrafił odnaleźć się w sytuacjach społecznych. Z kolei w rozmowie z "People" dodała, że aktor czasem znikał w swoim własnym świecie i był emocjonalnie niedostępny, co doprowadzało ją do pasji.
W 1986 roku Hartman poznał na randce w ciemno Brynn Omdahl, modelkę i początkującą aktorkę. Rok później wzięli ślub. Doczekali się dwójki dzieci. Chociaż aktor nie mówił publicznie o problemach w ich związku, Omdahl była przytłoczona jego sukcesem i sfrustrowana, że jej kariera nie mogła ruszyć z miejsca. Nie pomagały jej problemy z zakazanymi substancjami. Wiadomo także, że była chorobliwie zazdrosna o męża. Groźby od niej otrzymały między innymi Hooks i Strain. W ich związku dochodziło do napięć, które nie pozostawały bez wpływu na codzienne życie aktora.
Hartman rozważał rozwód. Nigdy nie zdecydował się jednak na wejście na drogę sądową. "Kochał swoje dzieci i nie chciał od niej odejść" - mówił Joe Rogan, z którym Hartman zaprzyjaźnił się na planie "NewsRadio". Według niego aktor obwiał się procesu i podziału majątku. W najgorszym momentach walki swojej żony z nałogiem prosił przyjaciół, by przez kilka dni zaopiekowali się jego synem i córką. Gdy zachowanie Omdahl wymykało się spod kontroli, Hartman szukał dla niej kliniki. Konsultował się w tej sprawie z Andym Dickiem, kolegą z planu "NewsRadio". Według niektórych to właśnie kontrowersyjny komik poczęstował Brynn zakazanymi substancjami, przyczyniając się do jej ostatniego powrotu do uzależnienia.
27 maja 1998 roku Omdahl wróciła wieczorem do domu po kolacji z przyjaciółką. Wdała się w kłótnię z Hartmanem, po której ten położył się spać. Około trzeciej w nocy doszło do dramatycznego incydentu, który zakończył się śmiercią Phila Hartmana. Wkrótce potem jego żona, Brynn Omdahl, udała się do przyjaciela, Rona Douglasa, i w emocjonalnym stanie opowiedziała mu o tym, co się wydarzyło. Choć początkowo nie potraktował jej słów poważnie, postanowił wrócić z nią do domu. Po wejściu do mieszkania natychmiast wezwał służby. Policja zabezpieczyła miejsce zdarzenia i zapewniła opiekę dzieciom pary. Niedługo później doszło do kolejnej tragedii, która pogłębiła szok i żal bliskich oraz fanów aktora.
Hollywood było w szoku po tragicznej śmierci Hartmana. Wspominali go przyjaciele z planu SNL, a także Steve Guttenberg i Steve Martin. Matt Groening, twórca "Simpsonów", nazwał go "mistrzem". Zaplanowane na wieczór 28 maja czytanie scenariusza do najnowszych odcinków serialu zostało odwołane. Stacja NBC wyemitowała specjalny odcinek "Saturday Night Live", poświęcony pamięci aktora. Pa latach uznaje się go za jednego z najważniejszych i najlepszych amerykańskich komików lat 80. i 90. XX wieku.
Jego niespodziewana śmierć wymusiła zmiany na twórcach wielu produkcji. Hartman pojawił się w finale sezonu sitcomu "Trzecia planeta od słońca". Ponieważ jego postać nie mogła powrócić, zdecydowano się nagrać jego sceny jeszcze raz z nowym aktorem, a "poprawione" odcinki wyemitować przed premierą nowej serii.
Hartman przygotowywał się do użyczenia głosu postaci Zappa Brannigana w "Futuramie", nowym animowanym projekcie Greoninga. Ostatecznie wcielił się w nią Billy West. Natomiast bohaterowie, który zmarły aktor wykreował w "Simpsonach", zniknęli z ekranów.
Największy problem miała ekipa "NewsRadio", którego Hartman był gwiazdą. Ostatni odcinek czwartego sezonu wyemitowano na kilka dni przed śmiercią aktora. Otrzymał za niego pośmiertną nominację do nagrody Emmy. Producenci zdecydowali się uśmiercić jego bohatera, a rozpoczęcie piątego i zarazem ostatniego sezonu poświęcić jego pamięci. Nagranie było wielokrotnie przerywane, ponieważ aktorzy nie potrafili powstrzymać łez. W następnym epizodzie przedstawiono nową postać, w którą wcielił się Lovitz. Jako przyjaciel Hartmana nie mógł odmówić. Został przez wszystkich dobrze przyjęty — poza Dickiem.
Ten ostentacyjnie okazywał mu lekceważenie, podkreślając, że zastępuje zmarłego przyjaciela. "Nie powinno cię tutaj być" - usłyszał Lovitz któregoś dnia. Nie wytrzymał. "Nie byłoby mnie tutaj, gdybyś nie dał Brynn zakazanych substancji" - miał odpowiedzieć, jak przyznał w rozmowie z Dennisem Millerem. Lovitz przeprosił później komika za swoje słowa. "To nie była jego wina. Przez lata wszystko było dobrze".
Nie był to jednak koniec ich konfliktu. Któregoś dnia Dick zjawił się w restauracji Lovitza. Podszedł do jego stolika, wypił jego drinka, a następnie spojrzał mu prost w oczy i wycedził: "rzucam na ciebie klątwę Phila Hartmana". Lovitz powstrzymał się od użycia siły. Wyprosił Dicka i zakazał mu wstępu do restauracji. Ponownie spotkali się w 2007 roku podczas jednego z komediowych występów. Wówczas Dickowi udało się go sprowokować. Skończyło się na tym, że portier interweniował, gdy między Lovitzem a komikiem doszło do fizycznej sprzeczki.