Reklama

Jean-Claude Van Damme upadał wiele razy. Zawsze się podnosił i kopał z półobrotu

Mistrz szpagatów, Fred Astaire karate, mięśniak z Brukseli. Gdy przyjechał do Stanów Zjednoczonych, nie znał angielskiego. Nie przeszkodziło mu to w rozpoczęciu kariery filmowej. Chociaż język zawsze sprawiał mu problemy, zachwycał widzów swoimi wyskokami i kopnięciami z półobrotu. Jego kariera jest pełna nieprawdopodobnych sukcesów i bolesnych porażek. 18 października 2025 roku Jean-Claude Van Damme skończył 65 lat.

Jean-Claude Van Damme przyszedł na świat w Brukseli. Naukę sztuk walki rozpoczął w wieku dziesięciu lat, zachęcony przez ojca, którego martwiła kiepska kondycja fizyczna syna. W wieku 16 lat dostał się do belgijskiej kadry karate, którą reprezentował przez kolejne cztery lata. W tym czasie odniósł wiele sukcesów. Wraz ze swoją drużyną wygrał Mistrzostwa Europy w Karate w 1979 roku. Karierę sportową zakończył w 1982 roku.

Reklama

Wtedy też Van Damme przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, by spróbować swych sił w aktorstwie. Początki nie należały do najprostszych. Utrzymywał się z prac dorywczych, a jeśli już udało mu się pojawić w filmie, to w nieznaczących epizodach. Jego sytuacja nieco się poprawiła, gdy poznał Chucka Norrisa. Przyszły "Strażnik z Teksasu" zatrudnił go w roli ochroniarza w swoim klubie, a później pomógł mu w angażu do "Zaginionego w akcji" (1984). Swoją pierwszą większą rolę Van Damme zagrał w kuriozalnym połączeniu "Karate Kid" i "Rocky'ego 4" pod tytułem "Bez odwrotu" (1986). Wcielił się w sowieckiego karatekę, który pomaga mafii przejąć kolejne amerykańskie dojo. Syn jednego z pokonanych przez niego mistrzów poprzysięga zemstę, a w treningu pomaga mu duch samego Bruce'a Lee.

Jean-Claude Van Damme został zwolniony z „Predatora”

Van Damme wierzył, że przełomem w jego karierze będzie tytułowa rola w „Predatorze” (1987) Johna McTiernana. Podczas castingu zachwycił reżysera i producentów swoimi szpagatami i kopniakami z półobrotu. Entuzjazm Belga zniknął, gdy pojawił się na planie. "Minimalna charakteryzacja", którą mu obiecano, okazała się gumowym przebraniem, zakrywającym w całości jego ciało. Miał oddychać przez specjalną rurkę, co nie było najbardziej komfortowe. W dodatku w środku kostiumu było strasznie gorąco, a Van Damme dostawał ataków paniki. "Moja głowa była w szyi potwora. Moje ręce w przedramionach, a stopy w łydkach. Stałem na szczudłach" - wspominał w wywiadzie dla The Hollywood Reporter swoje doświadczenia z planu.

Po kilku dniach zdjęć zdecydowano, że wygląd tytułowego potwora musi ulec zmianie. Żeby siać postrach wśród takich kozaków jak Arnold Schwarzenegger i Carl Weathers, Predator musiał być od ich o wiele większy. Oznaczało to, że Van Damme’a należało zwolnić. Niefortunną informację przekazał mu asystent reżysera Beau Marks. "Starałem się mu wytłumaczyć, co się stało i dlaczego musimy z niego zrezygnować, a on tylko powtarzał: Ale jestem Predatorem!" - wspominał w wywiadzie dla THR. Marks zaproponował, by udać się do producenta Joela Silvera. Rozmowa szybko przybrała nieprzyjemny charakter. "Joel zaczął najmilej, jak tylko można było, a skończył, mówiąc Van Damme'owi, że chciałby wziąć jego durny łeb, położyć go na cemencie i przejechać po nim wielką ciężarówką tak z 50 tysięcy razy" - wspominał Marks.

Joel Hynek, który nadzorował efekty specjalne, pamiętał tę rozmowę nieco inaczej. Silver miał być zmęczony ciągłym wplataniem przez Van Damme'a elementów kickboxingu do kolejnych scen. W końcu przyzwał do siebie aktora i oznajmił mu, że ma przestać. "Słuchaj, Predator nie jest kickbokserem" - mówił jak do dziecka. "Nie przestanę, ja tak widzę Predatora" - odpowiedział mu Van Damme. "No to jesteś zwolniony, wynoś się stąd" - uciął producent. "To pocałuj mnie w tyłek" - odciął mu się Belg. Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, ich finał był identyczny. W nowego Predatora wcielił się Kevin Peter Hall. Van Damme znów został bez pracy.

Jean-Claude Van Damme: Jak otrzymał rolę w "Krwawym sporcie"?

Bez gotówki i dachu nad głową, Belg spał w samochodzie lub u znajomych i imał się każdego zajęcia, by zarobić kilka dolarów. Pewnego dnia w restauracji, w której był kelnerem, pojawił się Menahem Golan, producent i współwłaściciel kultowej wytwórni Cannon Films, znanej z serii "Amerykański ninja" i sequeli "Życzenia śmierci". Van Damme stwierdził, że to jest jego szansa. Podszedł do producenta, trzymając dwa talerze z zupą. Przedstawił się, a następnie jego stopa poszybowała wysoko nad czubkiem głowy zaskoczonego Golana. Zupa w trzymanych przez niego talerza nawet nie drgnęła. "Wtedy pomyślałem, że kopie jak prawdziwy mistrz sztuk walki" - wspominał po latach producent. Zachwycony pokazem zaprosił kelnera do swojego biura.

Van Damme spotkał się z Golanem kilka tygodni później. Chcąc zaprezentować się z jak najlepszej strony, ściągnął koszulkę, by pochwalić się swoją muskulaturą. Zrobił także kilka szpagatów. Golan wydawał się jednak nieporuszony. Spokojnie wskazał na plakaty swoich ostatnich filmów i powiedział: "mój przyjacielu, Michael Dudikoff — to jest gwiazda. Chuck Norris — to jest gwiazda. Ty nigdy nie będziesz gwiazdą. Co mi po szpagatach? Po mięśniach? Potrzebuję aktorstwa, przykro mi".

Van Damme był na życiowym zakręcie — głodny, bez pracy, bez pieniędzy. Jak sam wspomina, rozkleił się. Zaczął dosłownie błagać o jakąś rolę, nawet najmniejszą. Golan miał poczuć się niekomfortowo. Przewrócił oczami, westchnął, a po chwili zawołał swoją asystentkę: "kochana, przynieś mi 'Krwawy sport'". Następnie spojrzał na Van Damme'a. "Chcesz być gwiazdą?" - spytał. "Dobra, zrobię z ciebie gwiazdę".

Niespodziewany sukces "Krwawego sportu"

Scenariusz "Krwawego sportu" był oparty na wspomnieniach Kanadyjczyka Franka Duksa. Twierdził on, że jako nastolatek został uczniem Senzo Tanaki, mistrza ninjutsu, a w 1975 roku wygrał sekretny turniej Kumite. W scenariuszu porucznik Dux (w tej roli Van Damme) wymykał się z koszar, by wziąć udział w odbywającym się w Hongkongu Kumite. Jego najgroźniejszym przeciwnikiem okazywał się Chong Li (Bolo Yeung), niewahający się zabijać pokonanych przeciwników. Prawdziwy Dux pracował przy filmie i wymagał, by Van Damme przeszedł jego autorski, trzymiesięczny trening.  Aktor wspominał go później jako najcięższy w swoim życiu.

"Krwawy sport" kosztował niewiele ponad 2 miliony dolarów. Zarobił 15 milionów w Stanach Zjednoczonych i 35 milionów na pozostałych rynkach. Okazał się także hitem wideo — w rok sprzedano ponad 150 tysięcy kaset z filmem. Produkcja była pierwszym sukcesem Van Damme'a. Belg stał się nagle jedną z największych gwiazd wytwórni Cannon.

Jean-Claude Van Damme podbija Hollywood

Kolejnym filmem wyprodukowanym przez Golana był postapokaliptyczny thriller "Cyborg" (1989), który okazał się umiarkowanym sukcesem. Wyraźniej w filmografii Van Damme'a zapisała się ich kolejna współpraca, czyli "Kickboxer" (1989). Belg wcielił się w mistrza sztuk walk, który poprzysiągł pomścić swojego brata, gdy ten został pokonany i sparaliżowany przez tajskiego boksera Tong Po (Michel Qissi). Film zapoczątkował franczyzę, do której Van Damme wrócił po ponad 25 latach. Potwierdził także jego status jako mistrza szpagatów i kopniaków z półobrotu. Nagle zaczęły do niego spływać propozycje z większych wytwórni. Belg zakończył więc współpracę z Cannon Film i ruszył na podój Hollywood.

W "Podwójnym uderzeniu" (1991) Van Damme po raz pierwszy zagrał podwójną rolę. Wcielił się w braci bliźniaków, którzy zostali rozdzieleni po zamachu na swoich rodziców. Jeden wyrósł na pogodnego młodzieńca, natomiast drugi stał się bezwzględnym gangsterem. Po latach obaj łączą siły, by znaleźć morderców swoich rodziców. Film okazał się frekwencyjnym hitem, ale krytycy byli bezwzględni dla Van Damme'a i jego zdolności aktorskich. Belg za bardzo się nimi nie przejął i w przyszłości jeszcze kilka razy wcielał się w podwójne role, między innymi w "Maksimum ryzyka" (1996) i "Replikancie" (2001).

Kolejne lata stanowiły dla Van Damme'a pasmo sukcesów. Hitem okazał się "Uniwersalny żołnierz" (1992), w którym wcielił w zbuntowanego cyborga i walczył z Dolphem Lundgrenem. Możliwości mięśniaka z Brukseli idealnie wykorzystał John Woo w "Nieuchwytnym celu" (1993), inscenizując z nim coraz bardziej absurdalne i nieprawdopodobne sceny akcji. Szczególnie wystrzałowa okazał się finał, w którym Van Damme razem z Wilfordem Brimleyem rozprawiają się z grupą bogaczy, polujących dla zabawy na bezdomnych. Zadowoleni mogli być także producenci "Strażnika czasu", który zarobił ponad 100 milionów dolarów. Wraz z sukcesem pojawiły się jednak problemy. Van Damme okazał się trudnym współpracownikiem, często przerywającym zdjęcia lub ingerującym w kształt filmu. John Woo i asystujący mu Sam Raimi musieli walczyć o ostateczny kształt „Nieuchwytnego celu”. Van Damme nalegał, by w ostatecznej wersji montażowej znalazło się więcej zbliżeń jego twarzy i popisów fizycznych. Stres związany z kolejnymi produkcjami sprawił, że gwiazdor sięgnął po zakazane substancje. Wkrótce nałóg zaczął znacząco wpływać na jego życie prywatne i zawodowe.

Jean-Claude Van Damme. Załamanie kariery

W 1992 roku Van Damme był inspiracją dla postaci Johnny'ego Cage'a w popularniej grze wideo "Mortal Kombat". Gdy rozpoczęto prace nad jej filmową adaptacją, poczyniono starania, by aktor pojawił się w niej. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego Van Damme wystąpił w "Street Fighterze" Stevena E. de Souzy, luźno opartym na innej popularnej bijatyce. Realizacja filmu od początku napotykała liczne problemy. Największym okazał się skrajnie zły stan zdrowia Raula Julii, głównej gwiazdy produkcji obok Van Damme'a. Niedługo przed przybyciem na plan aktor przeszedł operację usunięcia raka żołądka. Był zbyt słaby, by występować nawet w scenach dialogowych. Z tego powodu zmieniono plan zdjęć. Sceny walk, które miały być kręcone jako ostatnie, były realizowane w pierwszej kolejności. Wszystkie były niedopracowane, a choreografię ustalano na chwilę przed włączeniem kamer.

Swoje trzy grosze do kłopotów dorzucił także Van Damme. Na planie w swoim stylu potrafił wchodzić w buty reżysera i przerywać zdjęcia. Wiele do życzenia pozostawiał także jego angielski, zmuszający do ciągłych powtórzeń scen dialogowych. W dodatku w owym czasie był w najgorszym momencie swojego uzależnienia. Przyznał, że dziennie pochłaniało ono 10 tysięcy dolarów. Na planie przeżył także burzliwy romans z Kylie Minogue, mimo że kilka miesięcy wcześniej wziął czwarty ślub i oczekiwał narodzin dziecka.

"Street Fighter" okazał się umiarkowanym sukcesem kasowym, podobnie jak "Quest" - reżyserski debiut Belga, w którym zagrał także główną rolę. Van Damme nie panował jednak nad produkcją. Wcielający się w jednego z bohaterów drugoplanowych Roger Moore napisał w swojej autobiografii, że gdyby nie wspomagający produkcję Peter MacDonald (reżyser m.in. "Rambo III"), film nie zostałby ukończony — tak wielki bałagan panował na planie. Wkrótce Van Damme zaliczył pierwszą porażkę box-office'ową: "Ryzykantów" (1997), sensacyjny buddy movie, w którym zagrał razem z koszykarzem Dennisem Rodmanem. Katastrofą okazał się także "Uniwersalny żołnierz: Powrót" (1999), pierwszy sequel zrealizowany w jego karierze. W tym samym czasie aktor został aresztowany za jazdę pod wpływem zakazanych substancji. W pierwszej dekadzie XXI wieku większość jego filmów powstawała z myślą o rynku VHS i DVD, a ich poziom był coraz gorszy.

Jean-Claude Van Damme kontra Steven Seagal.

Van Damme nie był jedyną gwiazdą kina kopanego przełomu lat 80. i 90. XX wieku, którą spotkał podobny los. Steven Seagal zadebiutował niedługo po nim, a występ w "Liberatorze" Andrew Davisa uczynił z niego na krótką chwilę króla box-office'u. Obaj aktorzy darzyli się szczerą niechęcią. Wszystko zaczęło się w 1991 roku gościł w programie Arsenio Halla. Spytany o Van Damme’a, początkowo unikał odpowiedzi. "Obiecałem moim mistrzom, że będę dziś grzecznym" – mruknął. Hall nie dawał jednak za wygraną. Przypominał o sportowych osiągnięciach Belga. "Czy [Van Damme] był jakimś mistrzem, jest kwestią dyskusyjną. Nie jestem złośliwy czy coś takiego. Życzę mu wszystkiego dobrego, ale jest mnóstwo ludzi twierdzących, że to nieprawda".

Van Damme nie był zachwycony tymi komentarzami. Skonfrontował się z Seagalem podczas wydarzenia w sieci restauracji Planet Hollywood. "Liberator" zapewniał go, że nie miał nic złego na myśli i sprowadził wszystko do żartobliwej "zawodowej rywalizacji". Chociaż uścisnęli sobie ręce, ich konflikt tylko się zaostrzał. Van Damme nazywał swojego rywala "nudnym" oraz "macho walczącym w garniaku". Seagal nie pozostał mu dłużny. "Mogę się śmiać? Czy myślę, że Jean-Claude jest twardzielem albo mistrzem sztuk walki? Nie" – mówił w kolejnym wywiadzie.

Jean-Claude Van Damme i Steven Seagal prawie pobili się na imprezie Sylvestra Stallone’a

Miarka przebrała się w 1997 roku, gdy obaj gościli na przyjęciu w posiadłości Sylvestra Stallone'a. Van Damme miał wyzwać Seagala na pojedynek. Kłótnię przerwał im gospodarz, który kazał załatwić swoje sprawy na zewnątrz. Gwiazdor "Krwawego sportu" spełnił jego życzenie, jednak do walki nie doszło. "Czekałem dwie godziny, ale nikt się nie pojawił. Seagal zachował się bardzo nieładnie" - żartował później Van Damme.

Według Stallone'a Belg nie dał za wygraną i odnalazł swojego przeciwnika w jednym z klubów nocnych, jednak i tym razem Seagalowi udało się wymigać od walki. Gdyby do niej doszło, filmowy Rambo stawiał na wygraną Van Damme'a. Gwiazdor "Wygrać ze śmiercią" był innego zdania. "To byłoby jak zmiażdżenie mrówki" – mówił w swoim reality show "Steven Seagal Lawman". W kolejnych latach gwiazdy "Kickboxera" i "Liberatora" nie szczędziły sobie uszczypliwości. "Steven świetnie się prezentuje. Jasne, mógłby zrzucić trochę wagi, co nie jest wcale takie trudne. Ma dużo charyzmy. Czasem mówi o mnie brzydko, ale według mnie to głupoty... To miły facet" - mówił Van Damme w 2012 roku, proponując, by Seagal zagrał złoczyńcę w trzeciej części "Niezniszczalnych". Konflikt obu aktorów został sparodiowany w programie komediowym "MADtv". Ukazał się w nim fałszywy zwiastun dramatu "One True Impact", w którym mieli oni wcielić się w dwójkę skłóconych braci, opiekujących się schorowanym ojcem. W Seagala wcielił się Will Sasso, natomiast Van Damme'a zagrał Andrew Newman (który od 2011 roku użycza swego głosu postaci Johnny'ego Cage'a w serii gier "Mortal Kombat").

Jean-Claude Van Damme zmieni swój filmowy wizerunek

Seagala i Van Damme'a połączył także podobny przebieg kariery — po latach triumfów nagle obaj wylądowali w koszach z tanimi filmami. Mistrz aikido nie zamierzał się jednak zmieniać i ciągle produkował sensacyjniaki, w których udawał nadczłowieka – do 2019 roku, gdy porzucił aktorstwo na rzecz innych aktywności. Co innego Van Damme. W swoich kolejnych filmach rezygnował z kąśliwych dowcipów i pozorów sympatycznego mięśniaka. Wcielał się w bohaterów z tragiczną przeszłością, którzy stracili kogoś bliskiego w wyniku swoich błędów i dostawali ostatnią szansę, by wymierzyć sprawiedliwość. Poważniejsza i zaskakująco samoświadoma okazała się rola w "JCVD" (2007), w którym Belg wcielił się w fikcyjną wersję samego siebie — przebrzmiałego gwiazdora, którego nękają wierzyciele, a on sam stanowi obiekt telewizyjnych żartów. Napad na budynek poczty, w którym przypadkowo przebywa bohater, sprawia, że znów staje się oczkiem w głowie mediów. Film kończył się monologiem, w którym patrzący prosto w kamerę Van Damme podsumowywał swoją dotychczasową karierę, liczne wzloty i bolesne upadki. Krytycy zgodnie przyznali, że Belg chyba po raz pierwszy sprawdził się jako aktor.

Po chudych latach kariera Van Damme'a nieco odżyła. Pojawił się w "Niezniszczalnych 2" (2012), liście miłosnym do akcyjniaków lat 80., w którym wcielił się w złoczyńcę Jeana Vilaina. Internetowym hitem okazał się epicki szpagat, który wykonał, jadąc pomiędzy dwiema ciężarówkami w filmie zrealizowanym przez Volvo. Z sukcesem wrócił do serii "Uniwersalny żołnierz", realizując dwa sequele, o wiele brutalniejsze od wcześniejszych części. Wystąpił także w reboocie "Kickboxera" (2016) i jego sequelu (2018), tym razem wcielając się w postać mistrza. Jednocześnie wciąż realizuje mniejsze projekty. W "Gotowym na wszystko" (2018) zagrał faceta, który stara się zapewnić byt swojej wychowywanej samotnie córce. W tym celu zostaje ochroniarzem w podejrzanym klubie. Wkrótce zostaje postawiony między prowadzącymi go bandziorami i skorumpowaną policją. Film, chociaż wybijający się w filmografii Belga, nie był hitem. Udowadniał jednak jedno — Van Damme wciąż potrafi kopnąć z półobrotu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jean-Claude Van Damme | Steven Seagal | Street Fighter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama