Jednym z największych wyzwań, jakie czekały aktorów filmu "W samym sercu morza", była fizyczna transformacja. Obraz Rona Howarda opowiada bowiem historię wielorybników toczących na środku oceanu nierówną walkę z potężnym kaszalotem. - Byliśmy przezroczyści i autentycznie osłabieni - mówi Benjamin Walker. - Dieta pozwoliła nam uczynić ten film bardzo prawdziwym i oddać autentyzm sytuacji - dodaje Tom Holland. Chris Hemsworth, który stracił ok. 7 kilogramów, przyznał zaś, że ekranowa głodówka "doprowadziła do dziwnych zmian nastrojów i wahań stanów emocjonalnych".
Ron, co przekonało cię do zrobienia filmu "W samym sercu morza"?
Ron Howard: - To było połączenie wielu rzeczy. Zawsze chciałem pracować na planie filmowym na oceanie. W filmach "Plusk" i "Kokonie" były sceny podwodne, które bardzo mi się podobały. Nie jestem mocno zakochany w oceanie. To nie jest miejsce na którym spędzam wolny czas, ale uważam, że jest to miejsce pełne tajemnic i dramatyzmu. To zawsze mnie intrygowało. Wiele lat temu podjąłem próbę zrobienia filmu o statku Greepeace - Rainbow Warrior, który został swego czasu skonfiskowany. Chciałem opowiedzieć tę historię, ale nigdy nie udało mi się zebrać odpowiednich środków. Później byłem bliski ukończenia filmu "Wilk Morski" Jacka London. Potężna rzecz. Niestety się nie udało.
- Kiedy przyszedł czas na "W samym sercu morza", wiedziałem, że tym razem się uda. Poczułem potencjał na prawdziwy dramat. Mogłem też przy okazji niejako posegregować fakty historii Moby Dicka, ponieważ nie wiedziałem, że legenda o nim oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Kiedy się o tym dowiedziałem się, byłem pod wielkim wrażeniem adaptacji książkowej. Musze oczywiście wspomnieć o tym, że mogłem po raz kolejny współpracować z Chrisem Hemsworthem, który wykazał się wyjątkowym talentem w "Wyścigu" i czuję do niego duży respekt. On urodził się, żeby zagrać Owena Chase’a.
Chris, po zagraniu postaci Thora, wydaje się, że zwracasz uwagę na projekty filmowe, które są nowe i odbiegają, od tych w których wcześniej wystąpiłeś. Co sprawiło, że zainteresowałeś się projektem Rona?
Chris Hemsworth: - Czy są to filmy, w których zagrałem Thora czy cokolwiek innego, zawsze chcę zrobić kolejny projekt, który mocno kontrastowałby z tym, co robiłem wcześniej. Takie zmiany wychodzą mi na dobre. Jeśli robię coś z pasją i wkładam w to całe serce, to jest to dla mnie najlepsze wyjście. Najgorzej jest, kiedy robisz ciągle coś do czego się przyzwyczajasz. To powoduje, że można się rozleniwić i przestać być prawdziwym.
- W tym projekcie podobało mi się wszystko to, o czym opowiadał Ron i to właśnie mnie w nim zainteresowało. Fantastyczne efekty specjalne, wielka przygoda, ale też dramat bohaterów i ich relacje. To dużo głębsze, niż mogłoby się wydawać. Pokochałem sam scenariusz. Zawsze czekam na pierwsze wrażenie po przeczytaniu, zanim poddam scenariusz szczegółowej analizie. Pamiętam, że historia mnie porwała i po przeczytaniu scenariusza cały czas o niej myślałem.
Który dzień na planie był dla ciebie najtrudniejszy?
Chris Hemsworth: - Bardzo lubiłem kręcenie scen na oceanie. Było to skomplikowane, szczególnie na łodziach rybackich, ponieważ wchodzenie i schodzenie z nich było bardzo niebezpieczne, byliśmy wtedy też bardzo głodni. Siedzieliśmy na słońcu albo cali mokrzy, albo rozpaleni od słońca ze sztucznymi brodami przyklejonymi do twarzy, które cały czas się odklejały, to były ciężkie momenty. Ale muszę przyznać, że bycie na ocenie bardzo mi się podobało. To było wyzwanie, które szczerze pokochałem.
- Najtrudniej było na planie - w basenie w Londynie. Wydawało nam się, że plan zdjęciowy na oceanie będzie jednak cięższy, ale to właśnie na planie w studiu było trudniej. Mieliśmy do czynienia z całą masą maszynerii - plan zdjęciowy wyglądał, jak park rozrywki z piekła rodem - strzelano do nas z armatek wodnych, wywracano łodzie. Ron krzyczał przez megafon, a my nawet go nie słyszeliśmy. Będąc na oceanie musieliśmy się po prostu przystosować do panujących tam warunków i było to dużo bardziej przyjemne.
Możesz opowiedzieć o swojej fizycznej przemianie do tych poruszających, które widzowie mogą zobaczyć pod koniec filmu?
Chris Hemsworth: - Od samego początku byłem świadom tych scen. Wiedzieliśmy, że chcemy wyglądać na wyjątkowo wychudzonych i zmaltretowanych. Rozpoczęliśmy więc dietę opartą na kilku tysiącach kalorii, żeby tydzień w tydzień zmniejszać ich dawkę dochodząc finalnie do 500 - 600 kalorii, co muszę przyznać jest przygnębiającym doświadczeniem. Doprowadziło to do dziwnych zmian nastrojów i wahań stanów emocjonalnych. Najlepszy był w tym jednak fakt, że wszyscy robiliśmy to razem. Bardzo nas to wszystko połączyło i widać tę więź na ekranie.
Ben, Tom, jak wam się podobała dieta? Czy ktoś podczas niej oszukiwał?
Tom Holland: - Oczywiście!
Benjamin Walker: - Ja stałem się nieco bardziej ambitny pod koniec. Chcieliśmy, żeby było to jak najbardziej zabawne, zwracając uwagę na to kto oszukuje, a kto nie. To nam uprzyjemniło samą pracę. Użalaliśmy się nad sobą, byliśmy zrzędliwi, targały nami różne emocje i w pewnym momencie dostaliśmy praktycznie żółtaczkę, byliśmy przezroczyści i autentycznie osłabieni.
Tom Holland: - Generalnie nie jem dużo. Dieta nie była więc dla mnie taka straszna, a oni i tak mogli jeść więcej ode mnie. Byliśmy na tej samej diecie przez cały czas i wcale jej tak mocno nie przeżyłem.
Ron Howard: - Przez pewien czas nawet żartowaliśmy z siebie “Tylko nie zrzuć za dużo".
Tom Holland: - Mimo wszystko to było trudne, ale robiliśmy to w słusznej sprawie - ci faceci których graliśmy naprawdę przez to przeszli. Za każdym razem, kiedy było coś trudnego na planie, uznawaliśmy to za słuszne. Wydaję mi się, że dieta pozwoliła nam uczynić ten film bardzo prawdziwym i oddać autentyzm sytuacji.
Naprawdę jedliście te suchary okrętowe?
Chris Hemsworth: - Przyznam szczerze, że były pyszne. Smakowały jak pierniki!
Tom Holland: - O tak, były smaczne!
Benjamin Walker: - To było prawdziwe niebo w gębie.
Chris Hemsworth: - To były oczywiście rekwizyty, których nie należy zjadać. Okazało się nagle, że mieliśmy ich całe pudełko i była scena gdzie biorę i odłamuję kawałek. I wtedy pomyślałem sobie, że są pyszne! Pomiędzy ujęciami podjadałem i goście od rekwizytów krzyczeli, żebym nie zjadł wszystkich, bo nie mamy ich wiele. Oczywiście przytakiwaliśmy, ale potajemnie, przy każdej okazji je wyjadaliśmy. Po jakimś czasie po zdjęciach zjadłem sobie jednego i pomyślałem, że smakuje jednak okropnie. Głód, jak widać, potrafi mocno zmienić smak potraw. One naprawdę wtedy nam smakowały!
Tom Holland: - Miałem to szczęście, że w tej scenie jako pierwszy biorę kawałek i zawsze odłamywałem sobie ten największy.
Ron Howard: - No i oczywiście było dużo ujęć, bo prosiliśmy o nie Rona. Uważaliśmy, że ta scena za każdym razem mogła wyglądać lepiej.
Tom Holland: - Jeszcze tylko jedno ujęcie Ron!