Piotr Pręgowski i Ewa Kuryło: Pożegnanie z "Ranczem"
"Jestem jedynym Polakiem, który oficjalnie ma dwie żony" – śmieje się Piotr Pręgowski. Aktor w „Ranczu” gra męża Joli, a jego żona Ewa Kuryło wciela się w dyrektorkę szkoły. Oboje zdradzają, co się wydarzy w nowym sezonie hitu TVP.
Przed nami ostatnia, dziesiąta seria. Namówię państwa na podsumowanie?
Ewa Kuryło: - Przede wszystkim czuję tęsknotę i żal. Za świetną produkcją, ludźmi, których poznaliśmy na planie, ale nie zdążyliśmy się z nimi zaprzyjaźnić i teraz te łączące nas więzi zanikają. Dodatkowo w tej serii moja rola tak ładnie się rozwinęła, że mam apetyt na więcej, a tu koniec...
Piotr Pręgowski: - Statek kosmiczny "Ranczo" zawiózł nas na planetę zwaną Sukces. Teraz odleciał, a my zostaliśmy, powoli gasną światła, kończy nam się tlen. Czekamy, aż wciągnie nas czarna dziura zapomnienia (śmiech).
Najtrudniej było zagrać...
Piotr Pręgowski: - Z mojej perspektywy sceny w lesie. Miałem wrażenie, że żyjące tam komary nigdy wcześniej nie widziały człowieka. A tu nagle pojawiliśmy się my. Uczta, którą sobie urządziły, przechodziła wszelkie pojęcie. Gdy reżyser wołał: "akcja", one ruszały jako pierwsze. Bałem się, że zanim skończą się zdjęcia, nie zostanie we mnie ani jedna kropla krwi.
Ewa Kuryło: - Tylko ciebie kąsały?
Piotr Pręgowski: - Zgadza się.
Ewa Kuryło: - Zawsze tak jest. Mogę stać obok męża i mnie nic nie ugryzie, za to wokół niego wirują chmary. Piotrek to idealny facet na letnie przyjęcia pod gołym niebem. Mi z kolei najciężej było zagrać scenę, w której musiałam nakrzyczeć na Solejukową [Katarzyna Żak - przyp. red.]. Normalnie nigdy na nikogo nie podnoszę głosu. No chyba, że na męża (śmiech).
Podobno lubi pan robić żarty. Zwłaszcza żonie. Zdarzyły się jakieś podczas "Rancza"?
Piotr Pręgowski: - Pyta pani o Ewę czy o moją serialową żonę Jolę [Elżbieta Romanowska - przyp. red.]? Z Ewą nie było okazji, bo przez te dziesięć sezonów wspólny mieliśmy tylko jeden dzień zdjęciowy. A z Joli nie śmiałbym żartować. Gdyby potem ona mi jakiś numer wycięła, to miałbym się z pyszna. Wystarczą bliźniaki, które jakiś czas temu urodziła. Chce pani usłyszeć świetną historię?
Oczywiście.
Piotr Pręgowski: - Ludzie myślą, że z Jolą faktycznie doczekaliśmy się potomstwa. Raz podczas spaceru z Ewą zaczepiła mnie sąsiadka i pyta: "Jak tam dzieciaki? Rosną?". Zrobiłem zakłopotaną minę, położyłem palec na ustach i pokręciłem głową, niby że Ewa nic nie wie. Sąsiadka uśmiechnęła się konspiracyjnie i odeszła. Uwierzyła w te bajki (śmiech).
Trudno jest pracować na planie, gdy ma pan przy sobie obie żony - tę prawdziwą i serialową?
Piotr Pręgowski: - Jestem jedynym aktorem w Polsce, który oficjalnie ma dwie żony i jest to społecznie akceptowalne. Wiem, że sprawiam wrażenie, że każdy może mi skakać po głowie, ale zapewniam, że to tylko wrażenie.
Której z nich bardziej się pan słucha?
Piotr Pręgowski: - Służbowej. Z taką posturą nie mogę jej przecież podskoczyć.
Jak potoczą się losy małżeństwa Pietrka. Zgodnie?
Piotr Pręgowski: - Jola, jak każda kobieta po ślubie, mocno się zmieniła. Teraz pojawią się migreny i inne bóle głowy... W związku z tym u Pietrków będzie aż iskrzyło od emocji.
Pana bohater zostanie prezesem firmy budowlanej i zmieni sposób ubierania się. Czy ta przemiana będzie głębsza?
Piotr Pręgowski: - Nie ubiór zdobi człowieka. Wręcz przeciwnie. Biznes wymusi na nim pewne rzeczy, ale Pietrek jest Pietrkiem i wino Mamrot zawsze przywróci go do pionu. Albo zrobią to koledzy z ławeczki.
A co wydarzy się u Wiesławy w nowym sezonie "Rancza"?
Ewa Kuryło: - Dyrektorka pokaże swoje prawdziwe oblicze. W poprzedniej serii Oleś została wiceministrem edukacji. Teraz poczuje smak władzy. Zmieni nawet sposób ubierania, by to podkreślić. Zobaczymy też, jak budzi się w niej... demon. Z oddanej Koziołowi [Cezary Żak - przyp. red.], spolegliwej kobieciny stanie się waleczną i stanowczą urzędniczką.
Jakie macie państwo plany zawodowe?
Piotr Pręgowski: - Powoli zamierają. Oko cyklonu zamieniamy na oko opatrzności. A na poważnie, zrobiliśmy widowisko kabaretowe. Dopracowujemy szczegóły, będzie nas można zobaczyć w całej Polsce, proszę sprawdzać plakaty na ulicach.
Ponad 40 lat razem. Zdradzicie państwo przepis na udane małżeństwo?
Ewa Kuryło: - U nas jest tak, jak mówił papież, czyli talerze i garnki muszą latać. Bardzo się kłócimy, ale potrafimy też przepraszać. Każde z nas idealnie wyczuwa moment, kiedy trzeba to zrobić. Mamy dobrą intuicję.
Jak się relaksujecie? Macie wspólne hobby?
Ewa Kuryło: - Najlepiej nam na wsi w otoczeniu natury. Piotrek jest zapalonym ogrodnikiem, a ja jego pomocnikiem. Uwielbiamy też przebywać ze zwierzętami, mamy dwa psy i trzy koty. Takie życie w niebycie.
M. Ustrzycka