Reklama

Edyta Folwarska nie tylko o filmie "Pokusa": Hejt słyszę już od roku [wywiad]

- Już przy podpisywaniu umowy z moim producentem usłyszałam, że nieważne jak dobrą produkcję zrobimy i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto wyleje na nas wiadro pomyj - dla zasady. Powiedział, że mam się na to uodpornić i nie brać tego do siebie - mówi w rozmowie z Interią Edyta Folwarska, która jest autorką książki i współautorką scenariusza filmu Marii Sadowskiej "Pokusa". Tytuł trafił na ekrany polskich kin 27 stycznia.

- Już przy podpisywaniu umowy z moim producentem usłyszałam, że nieważne jak dobrą produkcję zrobimy i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto wyleje na nas wiadro pomyj - dla zasady. Powiedział, że mam się na to uodpornić i nie brać tego do siebie - mówi w rozmowie z Interią Edyta Folwarska, która jest autorką książki i współautorką scenariusza filmu Marii Sadowskiej "Pokusa". Tytuł trafił na ekrany polskich kin 27 stycznia.
Edyta Folwarska jest autorką książki "Pokusa" i współautorką scenariusza filmu Marii Sadowskiej /materiały prasowe

"Pokusa" to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o sekretach gwiazd sportu i show-biznesu. Film jest ekranizacją erotycznej powieści Edyty Folwarskiej pod tym samym tytułem. Autorka książki - znana dziennikarka, prezenterka telewizyjna i pisarka - jest także współautorką scenariusza, pojawiła się również w epizodycznej roli w produkcji.

Reżyserką filmu jest Maria Sadowska, która ma na swym koncie tak głośne tytuły, jak "Dziewczyny z Dubaju" oraz "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej"

Reklama

Główna bohaterka "Pokusy" to Inez (Helena Englert) - młoda dziewczyna, która marzy o miłości i karierze dziennikarki. Gdy dostaje pracę w popularnym serwisie, śledzącym życie gwiazd sportu i ekranu, wydaje jej się, że wielki świat ma na wyciągnięcie ręki. Tym bardziej, że u jej boku pojawi się aż dwóch przystojnych mężczyzn. Nie spodziewa się jednak, jak dalece różni się on od jej wyobrażeń i jak bardzo może być niebezpieczny dla młodej, niedoświadczonej kobiety.

W filmie występują: Helena Englert, Piotr StramowskiJoanna LiszowskaPiotr Głowacki. W jedną z głównych ról wciela się Andrea Preti, którego polscy widzowie znają z "Dziewczyn z Dubaju".

Nie tylko o filmie "Pokusa" z Edytą Folwarską rozmawiała Anna Kempys.

Czym jest dla ciebie pokusa?

Edyta Folwarska: - Film? Spełnieniem marzeniem. A pokusa sama w sobie czymś, czemu powinno się ulegać.

"To nigdy nie miał być tylko seksowny romans" - powiedziałaś o "Pokusie". Czym ona różni się od "365 dni" i innych polskich produkcji erotycznych? Te filmy z pewnością będą porównywane.

- Wszystkim. Tu nie ma ani odrobiny podobieństwa, może tylko fakt, że mamy odważne sceny seksu. "Pokusa" ma w sobie historię, głębszy sens, przesłanie. Uwypukla problemy społeczne takie jak mobbing, wykorzystywanie seksualne. Jestem pewna, że widz po obejrzeniu "Pokusy" nawet przez chwilę nie porówna jej do "365 dni".

Powiedziałaś, że pisząc książkę "Pokusa", a potem scenariusz do filmu, czerpałaś ze swoich przeżyć i doświadczeń. Alkohol, narkotyki, seks, imprezy, przemoc, pigułka gwałtu, poruszasz też problem #metoo. Na ile to jest twoja historia?

- Mając 19 lat tak jak Inez marzyłam o wielkiej karierze dziennikarki. Jeździłam wtedy złotym matizem, a pierwszy w życiu wywiad przeprowadziłam z piłkarzem. Latami przyglądałam się światom sportu i show-biznesu. Znałam to środowisko, więc postanowiłam je opisać. Pikantne wątki z "Pokusy", to przeżycia moich koleżanek, które marzyły o tym, by zostać WAG na przykład ta, kiedy piłkarz podał Inez pigułkę gwałtu. Sama nie jestem typem imprezowiczki, nie biorę narkotyków, bo mam problemy z sercem, więc tutaj nie będzie żadnego skandalu ze mną związanego.

"Pokusa" zawiera odważne sceny erotyczne, w tym trójkąta damsko-męskiego. Jak się teraz w Polsce kręci film erotyczny?

- Z tego co mi wiadomo byliśmy jednymi z pierwszych, którzy mieli na planie konsultantkę do spraw intymnych. Tego dnia na planie ilość pracowników jest ograniczona, nawet przy podglądzie jest tylko reżyser i operator. Każdy dba o komfort aktorów. Koordynator przed taką sceną pyta aktorów, co można zrobić, a czego nie, na przykład czy można złapać za pośladek. Każdy aktor określa swoje granice, a my staramy się, by ich nie przekraczać.

Czy miałaś wpływ na obsadę filmu? Jak wyglądały poszukiwania odtwórców głównych ról? Skąd wzięli się Piotr Stramowski i Andrea Preti? Podobno początkowo nie byłaś zachwycona Heleną Englert - zadecydował jej... głos.

- Pisząc książkę wizualizowałam swoich bohaterów. Inez miała mieć długie blond włosy i tylko to przeszkadzało mi na początku u Heleny, ale wystarczyło, że się odezwała i przestałam zwracać na to uwagę. Z czasem w tych krótkich włosach dostrzegłam nawet atut. Bo nasza bohaterka jest silna, wyróżnia się. Andrea został wypatrzony przez Marię i jak go zobaczyłam, od razu widziałam w nim Filipa. A Piotr Stramowski - co tu dużo mówić? Czy mamy drugiego tak seksownego i męskiego aktora, który może grać bad boya? Wszystkie wybory były konsultowane ze mną. Razem z Marysią podejmowałyśmy decyzje. I szczerze nie wyobrażam sobie innej obsady.

W filmie mocno zaakcentowany jest kobiecy punkt widzenia. Na ile to dla ciebie jest ważne?

- Bardzo ważne. Chciałabym, aby ten podział się zmienił. Do dziś my kobiety jesteśmy traktowane gorzej niż mężczyźni. Będąc na tych samych stanowiskach co oni, nadal zarabiamy mniej. Chcę tym filmem udowodnić, że jesteśmy tak samo silne jak oni, jak nie silniejsze. I taki podział powinien zniknąć.

Od ponad szesnastu lat obracasz się w polskim show-biznesie. Zaczynałaś od pracy w "Super Expressie", potem trafiłaś do Polo TV, gdzie do dzisiaj prowadzisz programy discopolowe. Skąd wzięło się pisanie książek?

- Chciałam to robić od dziecka, ale wiecznie nie było czasu. Już zamiast uczyć się do matury (którą zdałam wzorowo) czytałam Harlequiny, opalając się na podwórku. W 2019 roku urodziłam syna, mniej pracowałam, więc miałam czas na realizacje marzeń. Tadeusz dużo spał, więc wykorzystałam ten czas na pisanie książek.

Książki wydajesz od 2019 roku  - zaczęłaś od "Zbioru miłości niechcianych", potem powstała kontynuacja "Wszyscy moi mężczyźni i moje dramaty", teraz jest seria "Pink Book". Masz na koncie 12 książek, co daje trzy rocznie. Chcesz przebić Remigiusza Mroza?

- On jest prawdziwą maszyną i szczerze go podziwiam. Ale ja z nikim nie rywalizuje. Moim marzeniem jest zostać polskim Nicolasem Sparksem, kocham jego filmy i literaturę, w tym kierunku chcę iść.

Mówisz o sobie: "Specjalizuję się w romansach. Zdrady, intrygi i dobry seks to domena moich książek, które pokochały setki tysiące kobiet". Trudno uniknąć porównań do Blanki Lipińskiej i jej erotycznych powieści. Jak reagujesz na takie porównania?

- Na początku mnie drażniły, bo z Blanką jesteśmy zupełnie różne. Nie chciałam, by ktokolwiek pomyślał, że chcę się na niej wybić, bo różne plotki słyszałam. Wielokrotnie chciano mnie z nią skonfliktować. Dlatego zapytałam jej, co ona o tym sądzi i odpowiedziała mi, że ma totalny luz, niech piszą co chcą. Już teraz też mam ten luz. Muszę podkreślić, że Blanka jest tylko jedna, ona była pierwsza, jeśli chodzi o erotyki i ciężko będzie komuś powielić jej sukces.

Masz na swoim koncie filmowe epizody - pojawiłaś się w filmach Patryka Vegi "Kobiety mafii" i "Botoks". Zagrałaś w teledysku discopolowej grupy Kordian "Ja nie jestem milionerem". Wystąpiłaś też w "Pokusie". Myślisz o karierze aktorskiej?

- To dla mnie zabawa, aczkolwiek zbieram pochwały, że jestem w tym dobra. Jednak zdecydowanie lepiej czuje się po drugiej stronie. W roli scenarzystki.

"Obecnie piszę książki tylko pod ekranizacje filmowe" - napisałaś na swojej stronie. Zamierzasz teraz zająć się produkcją filmową?

- Tak. I nauczona złym doświadczeniem z wydawcami, postanowiłam zmienić kolejność. Pomysły na książki zamieniam w scenariusze, a dopiero po wyjściu filmu będę wypuszczać książki, o ile je w ogóle wypuszczę...

Twój pierwszy wpis na Instagramie brzmi: "Nie przejmuj się ludźmi, którzy gadają za twoimi plecami. Są za twoimi plecami nie bez powodu" [to cytat z Fredrika Eklunda - red. ]. Dużo tam teraz widzisz osób?

- Od groma. Sukces "Pokusy" pokazał mi, ilu tak naprawdę mam życzliwych osób wokół siebie i mogę ich policzyć na palcach jednej dłoni. Inni mam wrażenie, że tylko czekają na moje potknięcie. Ale wiesz co? To są ludzie, którzy nic w życiu nie osiągnęli i nic nie robią. Ktoś mi kiedyś powiedział, że krytykują ludzie, którzy nic w życiu nie robią, bo ci co ciężko pracują, nigdy ci nie ubliżą.

Co jest dla ciebie najważniejszym przesłaniem filmu "Pokusa"?

- Tych przesłań jest wiele. Przede wszystkim nauczmy się mówić STOP. Nie reagując, cicho przyzwalamy na mobbing czy wykorzystywanie seksualne. Trzeba mówić o tym głośno. Kobiety, które padły ofiarą takiej przemocy wstydzą się tego, co powiedzą inni, a oprawcy chodzą wolno. Film pokazuje, że taki oprawca może zostać ukarany. Trzeba tylko zdobyć się na odwagę i powiedzieć STOP.

Film poszedł już w świat - jesteś gotowa na recenzje, które mogą nie być przychylne? Zazwyczaj widzowie lepiej reagują na takie produkcje niż krytycy. Co dalej?

- Już przy podpisywaniu umowy z moim producentem usłyszałam, że nieważne jak dobrą produkcję zrobimy i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto wyleje na nas wiadro pomyj dla zasady i że mam się na to uodpornić i nie brać tego do siebie. Hejt słyszę już od roku od ludzi, którzy nawet nie przeczytali książki. Czy się tym przejmuję? Nie. Wkurza mnie tylko fakt, że ktoś, kto nie czytał książki, nie obejrzał filmu, hejtuje ją. Dlaczego? To jest przykre, że zamiast siebie wspierać, ludzie, którzy nic nie robią, obrzucają błotem.

- A krytycy... no cóż, ile osób tyle opinii. Wezmę wszystko "na klatę".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Folwarska | Pokusa (2023)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama