"Znachor": Stanęli na wysokości zadania! Leszek Lichota i Maria Kowalska o filmie Netfliksa
Po wielu miesiącach oczekiwania widzowie przekonali się, czy Leszek Lichota stanął na wysokości zadania i czy jego interpretacja kultowej już postaci Rafała Wilczura/Antoniego Kosiby przekonała do siebie wymagających i zagorzałych fanów filmu należącego do polskiej klasyki. Przed premierą mieliśmy szansę porozmawiać z odtwórcami głównych ról - Leszkiem Lichotą i Marysią Kowalską, którzy opowiedzieli nam o kulisach powstania tej produkcji, o swoich ulubionych scenach z filmu i tym, co najbardziej cenią w historii "Znachora".
Najbardziej wyczekiwany polski film Netfliksa w ostatnich miesiącach - "Znachor" to kolejna już adaptacja powieści Dołęgi Mostowicza. To jeden z naszych rodzimych evergreenów, który kochamy nawet bardziej niż Kevina pozostawionego w domu na święta. Netflix, biorąc na warsztat ten kanon polskiej literatury, wywołał w sieci niemały zamęt. Na ustach wszystkich zagościły pytania: "Czy to się może udać? Czy nie za wcześnie na nowego 'Znachora'? A co, jak to nie wypali?". Leszek Lichota jest świadomy reakcji widzów, a powodów burzliwej reakcji internautów dopatruje w braku tradycji wielokrotnych adaptacji w polskim kinie.
"Nie jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni do tego, że powstają kolejne adaptacje znanych nam dzieł. Nie wiem, czy to wynika z niedojrzałości czy z faktu, że dopiero wchodzimy do światowego show-biznesu. Na świecie, jak ktoś bierze się za kolejną adaptację Sherlocka Holmesa, to nikt nie ma z tym problemu. U nas dopiero zaczynamy się brać za kolejne opowiadania historii, które już znamy" - komentuje Lichota.
Zobacz też: "Znachor": Ta historia tylko brzmi znajomo [recenzja]
Leszek Lichota i Maria Kowalska, spytani o to, jak opisaliby najnowszą produkcję Netfliksa, podkreślają uniwersalność tej historii i fundamentalnie pozytywny przekaz. Faktycznie, netfliksowy "Znachor" to cieplutki kocyk idealny na jesienne wieczory, bo piękna historia miłości ojca i córki rozczuli nasze zmęczone jesienią serca. Wrzesień to naprawdę trafny czas na premierę.
W "Znachorze" mamy do czynienia z bezkompromisowym i autentycznie dobrym bohaterem, niosącym wszystkim bezinteresowną pomoc. Taka szlachetność nieczęsto jest cechą charakterystyczną głównej postaci męskiej. Profesor Rafał Wilczur jako poważany, bogaty mieszczanin i jako wiejski włóczęga, mimo drastycznie różnego kontekstu, pozostaje tak samo fundamentalnie pozytywną postacią.
"To nam dobrze zrobi, aby obejrzeć historię, w której bohaterowie są po jasnej stronie mocy i budzą w nas najlepsze uczucia. Może nawet oglądając, sami będziemy chcieli takimi być. To jest historia, która ma potencjał łączyć ludzi w świecie pełnym podziałów" - mówi o filmie Lichota.
Kostiumy, scenografia i całościowa jakość produkcyjna filmu jest na bardzo wysokim poziomie. Od czasów, w których osadzony jest "Znachor", minęło 100 lat. Podczas realizacji zatrudniono konsultantów historycznych, żeby wszystko, co widać w obrazku, było realne. Konsultanci doradzali twórcom, jak powinien wyglądać proces sądowy lub jak wyglądała operacja w tamtych czasach, aby był zgodny z prawdą historyczną.
Podobnie konsultowano kostiumy i weryfikowano scenografię - tak, żeby zgadzał się każdy detal. Niektóre kostiumy były szyte, jednak w większości były sprowadzane z zagranicy - z Londynu, z Madrytu i z Czech. Wszystkie te zabiegi pomogły aktorom odnaleźć się w wykreowanym na planie świecie.
"Zawsze strój, kostium - jeśli jest dobrze dobrany - jak i scenografia i charakteryzacja tworzą pewną całość, którą uwiarygodniają dla nas ten świat, który mamy wykreować. Jeśli to wszystko jest spójne i dobrze zrobione, to nas niesie i pomaga w odgrywaniu roli. I tak było w tym przypadku. Ja nie mam dużego doświadczenia z kinem kostiumowym, więc nie powiem, że czułem się jak ryba w wodzie. Ale tutaj, kiedy mnie przyodziano, ucharakteryzowano i wszedłem na plan, to nie obawiałem się o to, co mnie czeka. Od razu uwierzyłem w ten świat" - zdradza Lichota.
Oprócz Leszka Lichoty, który z pewnością skradnie serca widzów, na uwagę zasługuje też jego filmowa córka. Razem tworzą bardzo udany duet aktorski, a ich bliska i przyjacielska relacja widoczna jest na ekranie i poza nim. Marysia Kowalska zdecydowanie zasługuje na miano aktorskiego odkrycia roku i jak sama mówi, rola córki Znachora była dla niej stworzona.
Zobacz też:
"Znachor": Zośka skradła serca widzów. Anna Szymańczyk podbija ekran
"Znachor": Obsada produkcji po latach! Jak dziś wyglądają gwiazdy filmu Hoffmana?
Maria Kowalska powtórzy w "Znachorze" Netfliksa kultową rolę Anny Dymnej