Wściekła Szapołowska
- Mam swoje lata, ze mną trzeba obchodzić się delikatnie, a on tego nie zrobił - powiedziała Grażyna Szapołowska o operatorze filmu "Wojna żeńsko-męska", Pawle Dyllusie. Aktorka zarzuca twórcy zdjęć, że za "ostro" ją filmował.
W nowym filmie Łukasza Palkowskiego [twórca głośnego "Rezerwatu" - red.] Szapołowska zagrała Bebę - arystokratkę żyjącą na koszt mężczyzn.
Niestety, po obejrzeniu zmontowanej produkcji, aktorka nie była zachwycona, czemu dała wyraz podczas konferencji prasowej zorganizowanej 8 lutego z okazji premiery.
- Stwierdziłam, że już nie powinnam grać w filmie, a operatora, którego nie ma [na konferencji prasowej - red.] bym zabiła za zdjęcia, które mi zrobił - oświadczyła aktorka.
Dopytywana przez dziennikarzy, o co chodzi, Szapołowska powiedziała wprost: - Za ostro mnie filmował. Użył złego światła dla mnie. Mam swoje lata i ze mną trzeba obchodzić się delikatnie, a on tego nie zrobił. Chyba coś mu powiem, jak go spotkam.
Nie wiemy, czy aktorce uda się spotkać operatora, Paweł Dyllus nie pojawił się bowiem na premierze filmu. Łukasz Palkowski wyjaśnił, że kolega, być może, bał się konfrontacji z gwiazdą.
Aktorka jeszcze raz zaskoczyła dziennikarzy zebranych na konferencji prasowej, kiedy pomyliła Krzysztofa Ibisza z Tomaszem Kammelem. Grażyna Szapołowska zachwalała rolę Kammela w "Wojnie żeńsko-męskiej", choć to nie on zagrał w filmie.
Komedia, reklamowana jako spotkanie "Lejdis" z "Testosteronem", ma znakomitą obsadę. Na planie spotkali się m.in. Sonia Bohosiewicz, Tomasz Karolak, Tamara Arciuch, Tomasz Kot, Grażyna Wolszczak, Wojciech Mecwaldowski.
To historia bezrobotnej dziennikarki, która walczy z nadwagą i brakami na koncie skuteczniej niż Bridget Jones i choć o mężczyznach wie znacznie więcej niż wszystkie Lejdis razem wzięte, znalezienie tego właściwego będzie wymagało od niej nie lada wysiłku. Szczególnie, że jej dorosła córka bezlitośnie ocenia jej poczynania.
Co ciekawe w roli matki i córki wystąpiły siostry - Sonia i Maja Bohosiewcz.
Do kin film trafi 25 lutego.