Reklama

Tomasz Kot: Aktorstwo skrajności

Dotychczasowa kariera obchodzącego 45. urodziny Tomasza Kota, to aktorstwo skrajności. Po rewelacyjnym debiucie kinowym w "Skazanym na bluesa" (2005) aktor wprzęgnięty został na kilka lat w trybiki serialowych produkcji (był gwiazdą sitcomu "Niania") i świat głupawych komedii, by w 2010 roku powrócić do poważnego grania wyśmienitą rolą w kameralnym "Erratum" Marka Lechkiego. Najwybitniejszym kinowym występem Kota pozostaje jednak kreacja Zbigniewa Religi w filmie "Bogowie". Współpraca z Pawłem Pawlikowskim i międzynarodowy sukces "Zimnej wojny" zwróciły zaś na niego oczy świata. Kiedy pierwszy raz występował po angielsku, niemal nie mówił w tym języku. Dziś porozumiewa się tak dobrze, że dostaje propozycje ról Brytyjczyków.

Dotychczasowa kariera obchodzącego 45. urodziny Tomasza Kota, to aktorstwo skrajności. Po rewelacyjnym debiucie kinowym w "Skazanym na bluesa" (2005) aktor wprzęgnięty został na kilka lat w trybiki serialowych produkcji (był gwiazdą sitcomu "Niania") i świat głupawych komedii, by w 2010 roku powrócić do poważnego grania wyśmienitą rolą w kameralnym "Erratum" Marka Lechkiego. Najwybitniejszym kinowym występem Kota pozostaje jednak kreacja Zbigniewa Religi w filmie "Bogowie". Współpraca z Pawłem Pawlikowskim i międzynarodowy sukces "Zimnej wojny" zwróciły zaś na niego oczy świata. Kiedy pierwszy raz występował po angielsku, niemal nie mówił w tym języku. Dziś porozumiewa się tak dobrze, że dostaje propozycje ról Brytyjczyków.
Tomasz Kot /Jacek Domiński /Reporter

Tomasz Kot urodził się w Legnicy. Marzył o karierze malarza artysty, przez rok uczył się w seminarium duchownym. Aktorstwem zainteresował się w liceum i chociaż maturę zdał za drugim podejściem, bez problemu dostał się do krakowskiej Wyższej Szkoły Teatralnej. 

- Byłem chyba w drugiej klasie liceum, gdy odkryłem, że w teatrze aktorzy uczą się tekstu i poszedłem do teatru. Nie wiem, co to była za siła - Kot wspominał w rozmowie z Interią moment, kiedy postanowił, że będzie aktorem.

Reklama

- Jakimś cudem poszedłem i zapytałem, czy mogę być na próbach, bo chciałbym zobaczyć, jak się teatr robi. Wtedy dyrektor powiedział, że nie bardzo, ale jest kółko amatorskie i tam się zgłosiłem - Kot przypomniał sobie licealne czasy w Legnicy, skąd pochodzi i gdzie dostał pierwszy angaż.

Na teatralnej scenie

Debiutował na scenie Centrum Sztuki Teatru Dramatycznego w Legnicy w przedstawieniu "Panna Tutli-Putli" S. I. Witkiewicza (1996), w reżyserii Wiesława Cichego. W tym samym teatrze wystąpił z monodramem "Edzio" Bruno Schulza (1996), w reż. Krzysztofa Kopki. Był tytułowym bohaterem "Hamleta, Księcia Danii" Williama Shakespeare'a (2001), w reż. Kopki.

Aktor przypomniał też sobie moment pierwszej fascynacji aktorstwem. - Pamiętam, że jak pierwszy raz wystąpiłem, to coś mnie jakby olśniło. To było tak fascynujące przeżycie, tak niesamowite, jak jakiś narkotyk - powiedział aktor. - Wiedziałem tylko, że chciałbym jeszcze raz tak kiedyś zagrać i gdzieś od tego czasu robiłem wszystko, by do tego dążyć - dodał Kot.

Po ukończeniu szkoły w 2001 r. związał się z Teatrem Bagatela w Krakowie.

Po raz pierwszy na tej scenie wystąpił jako Piotr Dobczyński w "Rewizorze" Mikołaja Gogola (2002), w reż. Macieja Sobocińskiego. Jest zadowolony ze swojej kreacji w "Ślubie" Witolda Gombrowicza (2002), w reż. Waldemara Śmigasiewicza, gdzie zagrał Henryka. Dobre recenzje zebrał za rolę Czarusia, młodego aktora, który nie rozstaje się z telefonem komórkowym w przedstawieniu "Ca-sting" Rafała Kmity wystawionym w Krakowskim Teatrze Scena STU w 2002 r. Był Tytusem w "Testosteronie" Andrzeja Saramonowicza (2005), w reż. Piotra Urbaniaka.

W czasie studiów wystąpił w przedstawieniu Teatru Telewizji pt. "Wybór" Jacka Włoska (1999), w reż. Jerzego Stuhra. Zagrał także w "Balladzie o Zakaczawiu" Macieja Kowaleskiego i Jacka Głomba (2002), w reż. Waldemara Krzystka.

Już w 1996 roku został uhonorowany nagrodą dla najlepszego adepta sztuki aktorskiej na scenach polskich na Barbórkowych Spotkaniach Teatrów w Dąbrowie Górniczej. Za rolę Ojca w dyplomowym przedstawieniu "Sześć postaci szuka autora" Luigi Pirandella na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi w 2001 roku otrzymał wyróżnienie prezydenta miasta Łodzi.

Skazany na sukces?

Kot zaczął też grywać w telewizji. Pojawił się w serialach "Całkiem nowe miodowe lata" (2004), "Na dobre i na złe" (2004-2005), "Wiedźmy" (2005). Był handlowcem Jackiem Darewiczem w "Camera Cafe" (2004) Jurka Bogajewicza i komisarzem Andrzejem Grudzińskim w "Kryminalnych" (2005). Wystąpił też w dokumencie Mariana Marzyńskiego "Ja, Gombro" (2003), gdzie wcielał się w postaci z dramatów Gombrowicza.

Na dużym ekranie debiutował główną rolą w filmie "Skazany na bluesa" (2005) Jana Kidawy-Błońskiego. Kiedy reżyser poszukiwał aktora, Kot grał właśnie w Warszawie "Hamleta" w wyjazdowym spektaklu Teatru z Legnicy. Kot wcielił się w postać Ryszarda Riedla, wokalisty i lidera zespołu Dżem. Przygotowując się do roli mieszkał przez krótki czas w mieszkaniu Riedla w Tychach, przesłuchując płyty z utworami zespołu.

- Kiedy kończyłem studia w Warszawie, koledzy z mojego roku robili dyplom z Andrzejem Wajdą. A ja wtedy pojechałem do Legnicy grać w 'Hamlecie' Jacka Głomba, choć wszyscy pukali się w czoło. I jak z tym Hamletem przyjechaliśmy do Warszawy, zauważyli mnie twórcy 'Skazanego na bluesa'. Czasem jednak warto słuchać głosu serca - zauważył Kot.

"Film ten to przede wszystkim przejmująca opowieść o poszukiwaniu wolności w siermiężnej rzeczywistości PRL-u, o potrzebie uczucia, a jednocześnie oddalaniu się od bliskich, o artystycznym dojrzewaniu i walce z przeznaczeniem. Nadwrażliwiec o duszy dziecka, uciekający w świat marzeń i iluzji, nie potrafił pogodzić tego wszystkiego, zagubił się i zmęczył, a kiedy 'skończyły mu się marzenia', jak sam mówi w jednej ze scen, już wiedział, że koniec jest bliski. Niezwykły artysta znalazł znakomitego odtwórcę w postaci Tomasza Kota, przypominającym Ryśka nie tylko fizycznie, ale również świetnie oddającym na ekranie jego buntowniczą, nieokiełznaną naturę" - czytamy w opisie filmu na stronie serwisu Filmpolski.pl.

Za rolę Riedla Kot otrzymał na festiwalu w Gdyni nagrodę za najlepszy debiut aktorski.

Dziewięć lat w sitcomie

Widzowie seriali telewizyjnych zapamiętali go przede wszystkim jako Maksymiliana Skalskiego w "Niani" - polskiej wersji popularnego amerykańskiego sitcomu, w którym bezczelna i przebojowa opiekunka do dzieci Frania Maj (Agnieszka Dygant) szturmem podbija serca trójki rodzeństwa Skalskich oraz ich nieśmiałego ojca (Kot).

Serial stał się prawdziwym fenomenem notując rekordową oglądalność oraz zdobywając aż dwie statuetki Telekamery w kategorii serial komediowy. O popularności "Niani" świadczy bez wątpienia fakt, że stacja TVN wyprodukowała aż 9 sezonów sitcomu.

- Ja naprawdę dobrze czuję się w skórze mojego bohatera! To, co może mnie ewentualnie męczyć w związku z rolą w Niani, to poranne wstawanie na plan zdjęciowy - Kot przyznawał w rozmowie ze "Światem Seriali".

Po 9-letniej przygodzie doszedł jednak do wniosku, że czas na zmiany.

- Po zakończeniu zdjęć do "Niani" stwierdziłem, że mam dość i postanowiłem to zmienić. Przeraziła mnie myśli, że między moimi dramatycznymi rolami w filmach, czyli "Skazanym na bluesa" i "Erratum", minęło pięć lat. Kariera zaczęła mi się rozwijać w dość niespodziewanym kierunku. Musiałem odwrócić bieg tej rzeki, z pewnych rzeczy musiałem zrezygnować - zadeklarował Kot.

Porażająca intensywność

Przełomową kreacją okazała się rola w skromnym filmie Marka Lechkiego "Erratum".

- Ostatnio czytałem wywiad z Evanderem Holyfieldem, który jako jedyny pięć razy zdobył mistrzostwo świata w boksie. Powiedział, że w ogóle nie obchodzi go, czy wygrał, czy przegrał. Obchodzi go to, co z tego wyniósł. Z punktu widzenia Holyfielda, to po "Erratum" wyniosłem bardzo wiele zaufania do tak zwanego "stanu na biało" - enigmatycznie powiedział Kot.

W filmie gra postać trzydziestoparoletniego Michała, który pewnego dnia odwiedza swoje rodzinne miasto, żeby załatwić sprawę, o którą prosi go szef. Ma odebrać sprowadzone ze Stanów auto i od razu wracać. Sprawy przybierają jednak inny obrót... Michał musi pozostać kilka dni dłużej w miejscu, z którego kiedyś tak bardzo chciał uciec. Powracają wspomnienia, kumple z zespołu, marzenia, o których dawno zapomniał i zdarzenia z przeszłości, które zmieniły jego życie. A może są rzeczy, które można jeszcze odwrócić?

- Rola Michała była rolą bardzo wymagającą, trudną, niezwykle dynamiczną - stwierdził reżyser Marek Lechki. - Z jednej strony mamy bierność człowieka uśpionego, ale za chwilę rozdrażnionego do granic możliwości, potem nostalgicznie, melancholijnie rozczulonego, czy rozczulającego, wreszcie rozbrajającego humorem. I wszystkie te elementy wypadają bardzo wiarygodnie. Nie jest to aktorstwo nachalne, szerokie - przekonywał twórca "Erratum".

- Zobaczymy tu Tomasza Kota zupełnie innego niż tego z komediowych tasiemców. Dużo skromniejszego, operującego oszczędnymi środkami, minimalistycznego, a jednocześnie tak porażająco intensywnego. To bardzo zdolny aktor - Lechki chwalił przed premierą Kota.

Schudł, zapuścił brodę, przefarbował włosy

- Rok 2011 zacząłem z wygoloną głową, żeby grać w "Yumie". Do tej roli też dużo schudłem. Potem zaś zapuszczałem brodę, żeby zagrać w "Nigdy się nie dowiesz", a później przefarbowałem włosy do "Hansa Klossa". Gdy odbierałem dziecko z przedszkola, to ciągle się wszyscy zastanawiali, kto przyszedł. Cieszę się bardzo z tych propozycji. W końcu czuję, że mam nad tym wszystkim kontrolę - aktor mówił pięć lat temu.

Największy sukces w jego karierze miał dopiero nadejść. W filmie "Bogowie" Łukasza Pakowskiego wcielił się w postać prof. Zbigniewa Religi. Za swoją kreację został uhonorowany nagrodą za najlepszą rolę pierwszoplanową na Festiwalu Filmowego w Gdyni. 

Do pracy na planie przygotowywał się miesiącami. - Poznając Religę, również wszystkie kontrowersje związane z tą postacią, doszedłem do wniosku, że to był bardzo odważny człowiek. Takiej odwagi obecnie jest bardzo mało. Wszyscy żyją według określonych przepisów i zasad. Religa dzięki swojej odwadze tworzył nowe korytarze, którymi mógł podążać - mówił Kot.

W kolejnych latach grywał zarówno główne role - m.in. w fatalnie ocenionym przez krytykę filmie "Żyć nie umierać" czy wojennym melodramacie "Bikini Blue" - jak i pojawiał się w wyrazistych drugoplanowych kreacjach (np. producent w filmie "Disco polo" Bochniaka czy Bauman w "Fotografie" Krzystka).

"Zimna wojna": Przepustka do międzynarodowej kariery

Międzynarodowy rozgłos zyskał jednak dopiero dzięki "Zimnej wojnie" Pawła Pawlikowskiego. "To był najdłuższy plan zdjęciowy, jaki mi się przydarzył "- tak wspominał pracę nad rolą. Wysiłek został doceniony, bo na festiwalu w Cannes aktor zebrał znakomite recenzje. Krytycy z Wielkiej Brytanii uznali nawet, że... mógłby zagrać Bonda.

"Żyję w spełnieniu, ponieważ role, z którymi się zmagam, przynoszą satysfakcję. Wydaje mi się, że w życiu ciężko cokolwiek zakładać. Po 'Bogach' często pytano mnie, czy myślę o zagranicznej karierze. Miałem przygotowaną gotową odpowiedź, że raczej nie widzę takiej możliwości, bo jestem polskim aktorem i gram po polsku. Dwa lata później dostałem główną rolę w polsko-brytyjskiej produkcji 'Bikini Blue', wraz z którą zacząłem przełamywać barierę językową. Teraz w Cannes udzieliłem całą masę wywiadów po angielsku. Życie jest płynne i zmienne, więc wymyślanie sobie fikcyjnych obrazków i dążenie do nich za wszelką cenę nie ma sensu" - Kot mówił po canneńskim pokazie "Zimnej wojny".

Po sukcesie filmu Pawlikowskiego Kot otrzymał propozycję tytułowej roli w biograficznym filmie o wynalazcy Nikoli Tesli. "Tomasz jest znakomitym aktorem i kiedy zobaczyłem jego niesamowitą kreację w 'Zimnej wojnie', nie miałem wątpliwości, kto powinien zagrać Teslę" - powiedział reżyser Anand Tucker. Niestety, projekt nie wszedł dotychczas w fazę realizacji.

Aktor wystąpił za to w głównej roli w międzynarodowej produkcji "Wróg doskonały". Bohaterem psychologicznego thrillera był odnoszący sukcesy architekt Jeremiasz Angust (Tomasz Kot), który w drodze na paryskie lotnisko zostaje zaczepiony przez gadatliwą Texel Textor (Athena Strates). Dziewczyna szuka osób, które wysłuchają jej dziwnych opowieści. Słuchając jej historii, Jeremiasz spóźnia się na swój lot, a na dodatek nie może uwolnić się od dziewczyny. Choć spotkanie wydaje się przypadkowe, wkrótce okazuje się, że nowa znajomość zamieni się w coś znacznie bardziej złowrogiego i zbrodniczego.

"To spora praca mentalna, żeby udźwignąć presję i być przygotowanym na różne scenariusze. Przy 'Wrogu doskonałym' ten wysiłek był szczególny, bo byłem na planie absolutnie sam. Nie miałem obok żadnego innego Polaka. Grając główną rolę, nie mogłem też liczyć na telefon do przyjaciela. Musiało mi wystarczyć to, czego nauczyłem się w ostatnim czasie. To wszystko złożyło się na stworzenie tej postaci. Bardzo się cieszyłem, że Jeremiasz jest Polakiem. Zresztą to w tej chwili coraz powszechniejsze, że akcent jest pozytywnie przyjmowany i nie ma przymusu udawania Anglika czy Amerykanina" - mówił Polskiej Agencji Prasowej.

Polskiego aktora zobaczymy wkrótce w kolejnej międzynarodowej produkcji. "Joika" opowie historię pierwszej Amerykanki, która zdołała ukończyć program szkoleniowy Akademii baletu Bolszoj. W rolę tancerki wcieli się Talia Ryder, a jej filmową mentorką zostanie Diane Kruger. Obraz inspirowany prawdziwymi wydarzeniami będzie dramatem ukazującym walkę o osiągnięcie wymarzonego celu. Tomasz Kot zagra Witalija Iwanowa, a jego rola jest jedną z kluczowych dla tego obrazu.

Aktor przymierzany jest także do roli tytułowej roli w nowej wersji "Akademii Pana Kleksa". 

Zobacz również:

Depp kontra Heard: Zeznania lekarza aktora. Kto tu był ofiarą?

Catherine Spaak nie żyje. Gwiazda kina miała 77 lat

Ta choroba była plagą w show-biznesie: Gwiazdy, które zmarły na AIDS

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama