Reklama

Szturmem podbił polskie kino. W trzy lata został prawdziwą gwiazdą

Zaledwie trzy lata temu skończył łódzką Filmówkę, a ma już na koncie kilka naprawdę interesujących ról. Teraz oglądać możemy go w głośnym "Kosie" Pawła Maślony, laureacie Złotych Lwów 2023. "Miałem poczucie wyjątkowości tej pracy. Wiele rzeczy się na to złożyło" - mówi w rozmowie z PAP Life Piotr Pacek.

Zaledwie trzy lata temu skończył łódzką Filmówkę, a ma już na koncie kilka naprawdę interesujących ról. Teraz oglądać możemy go w głośnym "Kosie" Pawła Maślony, laureacie Złotych Lwów 2023. "Miałem poczucie wyjątkowości tej pracy. Wiele rzeczy się na to złożyło" - mówi w rozmowie z PAP Life Piotr Pacek.
Piotr Pacek / Mieszko Piętka /AKPA

Piotr Pacek dał się poznać polskiemu widzowi za sprawą występów w serialach. Debiutował w "Pod powierzchnią", zabłysnął w "Królu", sympatyzowaliśmy z nim w "Grach rodzinnych", był ważną częścią "Lipowo. Zmowy milczenia, niezwykle bawił nas w "Sexify".

Jeśli chodzi o filmy to ma jak dotąd na koncie jedną główną rolę. W świątecznej komedii Netfliksa "Jeszcze przed świętami". O wiele częściej oglądaliśmy go w kreacjach drugoplanowych i epizodycznych. Tak było w "Brigitte Bardot cudownej", "Marcu '68" czy "Na twoim miejscu".

Reklama

Najważniejszą jak dotąd rolę w karierze zagrał w nagrodzonym Złotymi Lwami na zeszłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych "Kosie" Pawła Maślony.

W polskiej kinematografii dawno nie było filmu zrealizowanego z tak dużym rozmachem. Zaskakujący scenariusz, imponujące zdjęcia, porywająca reżyseria, spektakularna scenografia, kostiumy idealnie wpisujące się w klimat minionej epoki, niesamowita charakteryzacja wykonana z dbałością o każdy detal, a także gwiazdorska obsada - tak w skrócie można scharakteryzować tę produkcję.

Wiosna 1794 roku, w Polsce wrze. Do kraju wraca generał Tadeusz "Kos" Kościuszko (Jacek Braciak), który planuje wzniecić powstanie przeciwko Rosjanom, mobilizując do tego polską szlachtę i chłopów. Towarzyszy mu wierny przyjaciel i były niewolnik, Domingo (Jason Mitchell). Tropem Kościuszki, wraz z listem gończym, podąża bezlitosny rosyjski rotmistrz Dunin (Robert Więckiewicz), który za wszelką cenę chce schwytać generała, zanim ten wywoła narodową rebelię. W tym samym czasie młody chłop, Ignac, szlachecki bękart (Bartosz Bielenia), marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego (Andrzej Seweryn), który tuż przed śmiercią uwzględnia go w testamencie. Kres jego marzeniom stara się położyć Stanisław, dziedzic szlachcica.

"Kos" jeszcze przed kinową premierą zyskał opinię jednego z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Często porównuje się go do produkcji Quentina Tarantino, bo jest w nim podobna brawura, poczucie humoru, sarkazm. Kiedy kręciliście "Kosa", czułeś, że bierzesz udział w niezwykłym projekcie?

Piotr Pacek: - Przyznam, że tak, miałem poczucie wyjątkowości tej pracy. Wiele rzeczy się na to złożyło: świetny scenariusz Michała Zielińskiego, osobowość reżysera Pawła Maślony, z którym złapałem dobry kontakt już od zdjęć próbnych, no i cała ekipa. Miałem okazję pracować z fantastycznymi ludźmi.

Bardzo mocnym punktem "Kosa" jest obsada. Jacek Braciak, Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Bartosz Bielenia, Jason Mitchell, Łukasz Simlat. Nie czułeś się czasem przytłoczony ciężarem nazwisk znanych kolegów i koleżanek z planu?

- Jacek Braciak i Robert Więckiewicz to aktorzy, których podziwiałem jako młody chłopak, myśląc o zawodzie aktora. Granie u ich boku było więc spełnieniem pewnego marzenia. Nie czułem się przytłoczony także dlatego, że Paweł Maślona stworzył nam wszystkim takie warunki pracy na planie, że każdy z nas czuł się komfortowo. Panowała fajna, przyjazna atmosfera. Wszyscy graliśmy do jednej bramki i każdy z nas wkładał w pracę nad filmem całe swoje serce. Oczywiście był stres, tego nie da się uniknąć, ale on nie był paraliżujący, tylko mobilizujący. Kręcenie tego filmu to był bardzo twórczy proces.

"Kos" to film kostiumowy, a wy podobno kręciliście podczas niesamowitych upałów. Grasz arystokratę Stanisława Duchnowskiego, kostium, który nosiłeś, składał się z kilku warstw, a do tego jeszcze mocna charakteryzacja, makijaż, peruka. Ciężko było pracować w takich warunkach?

- Faktycznie, w trakcie zdjęć było gorąco, upał dokuczał zwłaszcza wtedy, kiedy kręciliśmy sceny w dworku. Na szczęście część zdjęć odbywała się nocą, można było trochę odetchnąć (śmiech). Myślę jednak, że pogoda paradoksalnie grała na naszą korzyść. Świat w "Kosie" sam w sobie jest brudny i brutalny.

Chyba nigdy wcześniej nie było filmu, który by w tak krytycznym świetle przedstawiał polską szlachtę. W "Kosie" jest demoniczna, przekupna, zepsuta do szpiku kości. A twój bohater kumuluje w sobie najgorsze cechy. Zaskoczył cię taki obraz polskiej szlachty?

- Nie bardzo. Polska szlachta w wielu najważniejszych kwestiach, także jeśli chodzi o stosunek do Kościuszki, była wtedy podzielona. A ówczesną sytuację chłopów można określić wprost jako niewolnictwo. Mój bohater jest najstarszym synem, ma przyrodniego brata Ignaca, który jest synem chłopki. Stanisława i Ignaca łączy ten sam ojciec, ale dzieli wszystko. Miłości między braćmi nie ma.

Jak konstruowałeś tak okrutną postać, jaką jest Stanisław?

- To chyba najbardziej odległa ode mnie postać, z jaką do tej pory się spotkałem. Ale tak jak w przypadku każdego bohatera, starałem się go poznać, odkryć jego historię i wszystko przefiltrować przez siebie. Wcielając się w jakąś postać, aktor korzysta ze swoich własnych uczuć i wyobraźni. Za każdym razem szuka połączenia z bohaterem. To jest bardzo indywidualny proces, wręcz intymny. Za każdym razem jest to coś nowego, ale dlatego też bardzo ekscytującego.

Teraz można cię też oglądać w serialu kryminalnym "Lipowo. Zmowa milczenia", w którym grasz Daniela Podgórskiego, szefa policji w małym miasteczku. Ten bohater to kompletne przeciwieństwo Stanisława. Jest uczciwy, dobry, choć trochę naiwny. Jest ci bliższy?

- Daniel jest po prostu bardzo dobrym człowiekiem. To jest jego główna cecha. On w każdym człowieku próbuje znaleźć dobro. Myślę, że z tego bierze się w nim ta naiwność, przez co łatwo można nim manipulować. Czuje się dość niepewnie, bo w spokojnej dotąd miejscowości, w której się urodził i która jest całym jego światem, nagle zaczęły się dziać rzeczy, które go przerastają. Dlatego czuje się niepewnie. Ale próbuje się z nimi zmierzyć.

Większość aktorów mówi, że woli grać tych złych. A ty?

- Nie będę oryginalny i odpowiem tak samo. Zło jest w jakimś stopniu pociągające. Próba zrozumienia psychiki takiego człowieka, analiza tego, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej, jest po prostu interesująca. Każda kolejna rola uruchamia w nas jakieś nowe obszary, czegoś nowego się uczymy, czasami coś zostaje w nas na dłużej.

Niektórzy uważają, że aktorstwo to niekończąca się zabawa. To cię zachęciło do pójścia w tym kierunku?

- Może (śmiech). Od dziecka lubiłem oglądać filmy i wyobrażałem sobie, że fajnie byłoby w nich grać. W sumie to mi się do dzisiaj nie zmieniło (śmiech). W gimnazjum byłem w kole teatralnym, potem w liceum uczęszczałem na warsztaty z Teatru Improwizacji w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy, później była już łódzka Filmówka.

To kultowa szkoła, ale w ostatnich latach wielu aktorów opowiadało o mobbingu, jakiego tam doświadczyli. A jakie ty masz wspomnienia ze studiów?

- Bardzo dobre, mówię to z ręką na sercu. Trafiłem na fantastycznych profesorów, którzy starali się nas wspierać i bardzo dbali o nasz rozwój. Opiekunem mojego roku był Michał Staszczak, który bardzo o nas dbał. Nasz dyplom sceniczny reżyserował ówczesny rektor Mariusz Grzegorzek i to była świetna przygoda, mieliśmy nawet sukcesy na międzynarodowych festiwalach. Myślę, że te cztery lata w szkole filmowej to był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu.

Od skończenia studiów minęły trzy lata, a ty masz już całkiem niezły dorobek. Coś cię w tym zawodzie zaskoczyło, rozczarowało?

- Chyba nic mnie nie rozczarowało, kilka rzeczy oczywiście mnie zaskoczyło. Moja praca daje mi dużo radości. A to chyba najważniejsze w życiu, żeby robić to, co sprawia nam przyjemność.

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Pacek | Kos (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy