Reklama

Simu Liu podziękował za... wyrzucenie z pracy

Zwolnienie z pracy to moment przykry, ale w niektórych przypadkach motywujący. Przykładem na to jest Simu Liu, który zanim został aktorem, pracował jako księgowy. I być może nadal by to robił, gdyby dziesięć lat temu jego ówczesny szef nie wręczył mu wypowiedzenia. Gwiazdor nienawidził tej pracy, więc zwolnienie potraktował jako zachętę do rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu i został aktorem. Opłacało się, bo dzięki głównej roli w komiksowym filmie "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" dziś jest sławny i spełniony.

Zwolnienie z pracy to moment przykry, ale w niektórych przypadkach motywujący. Przykładem na to jest Simu Liu, który zanim został aktorem, pracował jako księgowy. I być może nadal by to robił, gdyby dziesięć lat temu jego ówczesny szef nie wręczył mu wypowiedzenia. Gwiazdor nienawidził tej pracy, więc zwolnienie potraktował jako zachętę do rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu i został aktorem. Opłacało się, bo dzięki głównej roli w komiksowym filmie "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" dziś jest sławny i spełniony.
Simu Liu /Karwai Tang /Getty Images

12 kwietnia to dla Simu Liu dzień wyjątkowy. Właśnie tego dnia dziesięć lat temu został zwolniony z pracy w filmie Deloitte. "Moje życie wygląda teraz właśnie tak, bo zostałem zwolniony z pracy, której nienawidziłem. Księgowość to nie dla mnie" - napisał na Twitterze popularny aktor, którego niedługo będzie można zobaczyć m.in. w filmie "Barbie" Grety Gerwig.

Reklama

Bardziej szczegółowo ten przełomowy moment w swoim życiu Simu Liu opisał na Instagramie. "Zostałem zaprowadzony do gabinetu mojego szefa w Deloitte i poinformowany, że w trybie natychmiastowym zostaje rozwiązana moja umowa. Pani z działu HR w towarzystwie ochroniarza wyprowadzili mnie na oczach innych pracowników. Było tak cicho, że można było usłyszeć upuszczoną szpilkę. Nikt nie szepnął, nie rzucił jakiegoś słowa wsparcia czy choćby popatrzył na mnie. Ze wstydu prawie się popłakałem. Zabrałem swoje rzeczy i nie oglądałem się za siebie" - wspomniał Liu.

Aktor nie kryje, że tego dnia był załamany. "Dziesięć lat temu myślałem, że moje życie właśnie się zakończyło. Że zmarnowałem nieskończone zasoby finansowe i czasowe, które zainwestowała we mnie moja rodzina. Lata nauki, specjalnych programów, w których uczestniczyłem, by sprostać oczekiwaniom moich rodziców. Wszystko w jednej chwili przepadło" - napisał aktor.

Już wtedy wiedział jednak, co chce robić. "Kolejne cztery lata kręciłem się jak bezgłowy kurczak, by odkryć, jak zrobić karierę w filmie. Moja karta ciągle była na debecie, a ja przyjmowałem każdą pracę, jaka się nawinęła. Przez kolejne trzy lata trwoniłem oszczędności życia na coś, co mogło nigdy nie nastąpić. (...) Żadne pieniądze nie są warte podporządkowania się oczekiwaniom kogoś innego. Życie polega na pogoni za własnymi marzeniami, niezależnie od wszystkich" - dodał gwiazdor Marvela.

W dniu dziesiątej rocznicy zwolnienia z pracy w Deloitte, który Liu uważa za swoje prywatne święto, aktor postanowił podziękować swojemu dawnemu szefowi. "Do Paula Gibbona z Deloitte w Toronto: szczere DZIĘKUJĘ. Zrobiłeś dla mnie to, na co sam nigdy bym się nie zdecydował. Zniszczyłeś życie, które budowałem dla kogoś innego. Dzięki temu mogłem zacząć budować nowe życie dla samego siebie" - zakończył swój wpis Simu Liu.

Zobacz również:

Will Smith zawieszony przez Akademię na 10 lat!

Polski erotyk na Netfliksie! Jest pierwszy zwiastun!

Agnieszka Holland ostro o wybitnym reżyserze! "Putinowska onuca"!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Simu Liu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy