Reklama

River Phoenix: Zmarł w wieku 23 lat wskutek przedawkowania narkotyków

Nazwisko, nawiązujące do Feniksa odradzającego się z popiołów, nie uchroniło go przed tragedią. River Phoenix był niegdyś największą nadzieją Hollywood. To on był pierwszym kandydatem Jamesa Camerona do roli w "Titanicu". Zmarł w wieku 23 lat na skutek przedawkowania narkotyków. We wtorek mija dokładnie 30 lat od tego tragicznego wydarzenia.

Nazwisko, nawiązujące do Feniksa odradzającego się z popiołów, nie uchroniło go przed tragedią. River Phoenix był niegdyś największą nadzieją Hollywood. To on był pierwszym kandydatem Jamesa Camerona do roli w "Titanicu". Zmarł w wieku 23 lat na skutek przedawkowania narkotyków. We wtorek mija dokładnie 30 lat od tego tragicznego wydarzenia.
River Phoenix /Robin Platzer /Getty Images

River Phoenix urodził się jako River Jude Bottom 23 sierpnia 1970 roku w miejscowości Madras w stanie Oregon. Był najstarszym spośród pięciorga rodzeństwa - po nim na świat przyszli jeszcze Joaquin (laureat Oscara za rolę w "Jokerze") oraz Summer, Liberty i Rain. Te niecodzienne imiona nie są przypadkowe. Państwo Bottom byli hipisami, którzy poznali się podczas podróży autostopem. Para znana była z tego, że kontestowała konsumpcyjny styl życia. Nie posiadali domu ani dużego majątku. Często zmieniali miejsce zamieszkania. Prowadzili ekologiczną farmę na zachodnim wybrzeżu USA, potem przenieśli się do Kanady.

Reklama

Sam aktor przyznawał, że ten "koczowniczy" tryb życia miał spory wpływ na jego późniejsze losy. W wywiadzie udzielonym w 1988 roku mówił: "Częste podróżowanie wystawiło mnie na wiele doświadczeń, na nowe style życia. Musiałem dostosowywać się do tych specyficznych sytuacji. Zapewniło mi to pewne umiejętności aktorskie. Rodzaj stapiania się z postacią. W nowym mieście czy szkole nie możesz być po prostu dziwnym, nowym chłopakiem. Tak samo jest z graniem".

River Phoenix: Wschodząca gwiazda Hollywood

Początki kariery Rivera Phoenixa były skromne. Chłopiec zagrał w kilku reklamach i serialach. Przełom nadszedł w roku 1985, kiedy to 15-letni wówczas chłopak wystąpił w przygodowym filmie "Odkrywcy". Chociaż nie była to rola, która pozwalała na rozwinięcie aktorskich skrzydeł, River został doceniony, a propozycję zaczęły się mnożyć.

1986 rok to dwie znaczące kreacje w filmografii młodego aktora. Pierwsza w "Wybrzeżu Moskitów" Petera Weira u boku Harrisona Forda, druga w głośnym dramacie o dojrzewaniu i przyjaźni - "Stań przy mnie". U boku Harrisona Forda młodego aktora mogliśmy także oglądać w filmie "Indiana Jones i ostatnia krucjata" (1989).

W 1988 roku świat zobaczył Pheonixa w dramacie "Stracone lata". Głośny film o rodzinie, która przez siedem lat ukrywała się przed FBI, przyniósł Riverowi nominację do Oscara. Wydaje się, że młody aktor nie czuł się wówczas komfortowo tylko w jednej ze swoich ról. Mowa tutaj o roli młodej gwiazdy kina. Riverowi o wiele bardziej zależało na prowadzeniu cichego, alternatywnego stylu życia. Kariera w Hollywood szybko pokazała mu jednak, że znacząco odbiega to od wizji "chłopca z plakatu", jaką dla niego kreowano.

River Phoenix: Jego własne Idaho

Dla wielu kinomanów najważniejszym tytułem w dorobku Rivera pozostaje "Moje własne Idaho" (1991) w reżyserii Gusa Van Santa. Kreacja cierpiącego na narkolepsję geja przyniosła mu nagrodę za najlepszą rolę męską na festiwalu w Wenecji. Zarówno Rivera, jak i Keanu Reevesa, który grał jego partnera, okrzyknięto najlepiej zapowiadającymi się aktorami młodego pokolenia Hollywood.

Inną wielką pasją Rivera była muzyka. Od końca lat 80. był członkiem kilku zespołów. Wielu z jego "muzycznych" znajomych doczekało się światowej sławy - River był m.in. przyjacielem Michaela Stipe'a, wokalisty zespołu R.E.M.

Phoenix szybko zanurzył się w rockandrollowy styl życia. Coraz więcej mówiło się o szalonych imprezach, na jakich bywał i narkotykowych ekscesach z nim w roli głównej. Jego przyjaciele wspominają, że byli świadkami, kiedy na jednej z imprez River zażywał na zmianę kokainę i heroinę. Młody aktor nie chciał jednak zwalniać tempa...

W 1992 roku zaangażował się w prace nad filmem "Dark Blood". Nie wiedział, że będzie to jego pożegnanie z kinem. Praca nad nowym projektem nie układała się dobrze. Na planie dochodziło do ciągłych starć scenarzysty z reżyserem, zdjęcia wciąż się opóźniały. River był zmęczony. Zdecydował się wrócić na kilka dni do Los Angeles, aby odgonić złe myśli. 

River Phoenix: Tragedia wisiała w powietrzu

Tragedia wisiała jednak w powietrzu. Młody aktor miał depresję. Jedna z ostatnich wiadomości pozostawiona przez niego na telefonicznej sekretarce przyjaciela, brzmiała: "Mam trudności, żeby utrzymać się na powierzchni".

Być może Phoenix byłby dzisiaj w świecie kina kimś formatu Leonarda DiCaprio czy Brada Pitta, gdyby nie feralna noc z 30 na 31 października 1993 r. River imprezował wtedy w należącym do Johnny'ego Deppa lokalu The Viper Room w Los Angeles. Upadł, wychodząc z klubu i zmarł wkrótce potem w szpitalu.

Przyczyną jego śmierci było przedawkowanie narkotyków. W krwi aktora stwierdzono duże dawki kokainy i morfiny oraz niewielkie ilości marihuany i valium. To jego brat, Joaquin zadzwonił po pogotowie i patrzył bezsilnie, jak River umiera w konwulsjach. 

Joaquin też wybrał karierę aktorską. Poprzez role w obrazach "Ona", "Spacer po linie" czy "Joker" zbudował sobie mocną pozycję w branży.

River Phoenix: To on miał zagrać w '"Titanicu"

Śmierć Rivera Phoeniksa przerwała karierę jednego z najbardziej obiecujących gwiazd Hollywood. Dwa tygodnie po tragicznym wydarzeniu miał wejść na plan "Wywiadu z wampirem" Neila Jordana (jego rola ostatecznie powędrowała do Christiana Slatera, który całą swoją gażę - 250 tysięcy dolarów - przeznaczył na cele charytatywnych organizacji, które wspierał Phoenix: Earth Save and Earth Trust).

Gus Van Sant ujawnił, że wspólnie z Phoeniksem planowali biograficzny film o Andym Warholu. "River wyglądał podobnie do młodego Andy'ego, ale projekt filmu nigdy nie został zrealizowany" - przyznał reżyser. Phoenix zgodził się także na rolę Cleve'a Jonesa w filmie o Harveyu Milku, nad którym van Sant pracował w latach 90. Ostatecznie obraz powstał w 2008 roku a na ekranie jako Jonesa oglądaliśmy Emile'a Hirscha.

Aktor był także wielkim fanem książki "Przetrwać w Nowym Jorku" i bardzo chciał wcielić się w główną rolę w ekranizacji pamiętnika Jima Carrolla. Dwa lata po jego śmierci główną rolę w "Przetrwać w Nowym Jorku" zagrał 19-letni wówczas Leonardo DiCaprio. W tym samym roku do kin trafiło "Całkowite zaćmienie" Agnieszki Holland z DiCaprio w roli francuskiego poety Artura Rimbauda. Phoenix wielokrotnie wyrażał zainteresowanie tym projektem, zmarł jednak zanim polska reżyserka rozpoczęła casting.

Reżyser James Cameron wyznał, że to River Phoenix był jego pierwszym kandydatem do roli Jacka Dawsona w "Titanicu". Rolę ostatecznie zagrał... Leonardo DiCaprio.

DiCaprio, który nie ukrywał, że Phoenix był dla niego wzorem, przyznał po latach, że spotkał go na imprezie w dzień tragicznej śmierci aktora. Nie udało mu się jednak porozmawiać ze swoim idolem, który zanim DiCaprio zebrał się na odwagę, by podejść do Phoeniksa, nagle zniknął z przyjęcia. "Rozpłynął się na moich oczach" - wspominał DiCaprio, nazywając jednak to krótkie przelotne spotkanie "egzystencjalnym doświadczeniem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: River Phoenix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy