Reklama

Quentin Tarantino próbował nakręcić własną wersję "Casino Royale"

Lista projektów, którymi przez lata zainteresowany był Quentin Tarantino jest dłuższa niż lista filmów, które wyreżyserował. I choć w swojej karierze tylko raz przeniósł na ekran cudzy pomysł (film "Jackie Brown" powstał na podstawie książki Elmore'a Leonarda), to okazji do zajęcia się swoimi ulubionymi bohaterami miał co najmniej kilka. Jedną z nich była próba nakręcenia ekranizacji "Casino Royale" Iana Fleminga. Na przeszkodzie stanęli jednak producenci serii o przygodach Jamesa Bonda.

Lista projektów, którymi przez lata zainteresowany był Quentin Tarantino jest dłuższa niż lista filmów, które wyreżyserował. I choć w swojej karierze tylko raz przeniósł na ekran cudzy pomysł (film "Jackie Brown" powstał na podstawie książki Elmore'a Leonarda), to okazji do zajęcia się swoimi ulubionymi bohaterami miał co najmniej kilka. Jedną z nich była próba nakręcenia ekranizacji "Casino Royale" Iana Fleminga. Na przeszkodzie stanęli jednak producenci serii o przygodach Jamesa Bonda.
Quentin Tarantino /Daniele Venturelli/Daniele Venturelli/WireImage /Getty Images

O swoim pomyśle na ekranizację jednej z odsłon sagi o agencie 007 Quentin Tarantino opowiedział w rozmowie z portalem "Deadline". "Skontaktowaliśmy się z ludźmi od Iana Fleminga. Sugerowali, że posiadają prawa do 'Casino Royale'. I właśnie to chciałem nakręcić zaraz po 'Pulp Fiction' - moją wersję 'Casino Royale'. Akcja rozgrywałaby się w latach 60. i nie byłby to film z serii o Bondzie. Chciałem zatrudnić aktora tylko do tego jednego filmu i tyle. Myślałem, że da się to zrobić" - wyznał reżyser. Jego pomysł szybko jednak upadł z powodu Alberta i Barbary Broccolich.

Reklama

"Casino Royale": Producenci filmów o Bondzie zablokowali film Tarantino

"Okazało się, że Broccoli już trzy lata wcześniej przewidzieli, że ktoś chciałby zrobić coś takiego jak ja. Ubili więc interes ze spadkobiercami Fleminga. Oznajmili im: 'Za prawa do ekranizacji wszystkiego, co kiedykolwiek napisał, damy wam dużo pieniędzy. To należność za wszystko, co napisał. Jeśli ktoś będzie chciał to zekranizować, najpierw będzie musiał skontaktować się z nami'" - opowiadał twórca "Pulp Fiction".

Ze wspomnianymi producentami filmów o Bondzie nigdy się nie spotkał. "Znałem jednak ich znajomych, którzy wiedzieli wszystko. Zawsze słyszałem od nich pochlebiające mi słowa typu: 'Kochamy Quentina, ale robimy filmy pewnego określonego rodzaju i póki sami ich nie spie..., to zarobimy miliard dolarów na każdym z nich. Nie chcemy więc, żeby się za nie brał. Nieważne, czy byłby w tym dobry. Mógłby spie... miliardowy interes" - śmieje się Tarantino.

Jak Tarantino postrzega przyszłość cyklu o Bondzie? "Zawsze zaczynają od początku, gdy pojawia się nowy aktor. Większość książek Fleminga ma naprawdę klasyczne postaci i klasyczne przygody. Dużo z nich nigdy nie trafiło do filmów. Nigdy nie kręcili tych historii. Brali zarys fabuły, może dziewczynę Bonda, może jego przeciwnika, a potem robili film po swojemu. Uważam więc, że powinni po prostu zekranizować książki w sposób, w jaki zostały napisane. Byłyby to całkiem nowe filmy" - stwierdził twórca "Django".

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Tarantino Quentin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy