Reklama

Publiczność była wściekła. Nie mogła wybaczyć porażki polskiego reżysera

23 maja 1994 roku przeszedł do historii kina. Tego dnia zakończył się 47. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Faworytem do zdobycia Złotej Palmy były "Trzy kolory: Czerwony", zamknięcie trylogii Krzysztofa Kieślowskiego. Ku zaskoczeniu wszystkich jury pod przewodnictwem Clinta Eastwooda nagrodziło "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Decyzja wywołała oburzenie wśród zgromadzonych na gali osób. Do dziś uchodzi za jeden z najbardziej kontrowersyjnych werdyktów w historii festiwalu.

Konkurs Główny w Cannes w 1994 roku był niezwykle mocny. Nikita Michałkow przyjechał z filmem "Spaleni słońcem", który później przyniósł mu Oscara za film nieanglojęzyczny. Zhang Yimou pokazał swoje "Żyć!", a Patrice Chéreau "Królową Margot". Na Lazurowe Wybrzeże przybyli także inny mistrzowie światowego kina, między innymi Andriej Konczałowski, Joel Coen, Atom Egoyan i Edward Yang. 

"Trzy kolory: Czerwony": Faworyt w Cannes w 1994 roku

Oczy wszystkich były jednak zwrócone na Krzysztofa Kieślowskiego i jego "Trzy kolory: Czerwony". Zamknięcie jego trylogii było od początku wskazywane jako faworyt do Złotej Palmy. Poprzednie części cyklu były pokazywane w ramach innych wielkich europejskich wydarzeń. "Niebieski" otrzymał we wrześniu Złote Lwy w Wenecji (ex aequo z "Na skróty" Roberta Altmana). Z kolei "Biały" wyróżniono w Berlinie za reżyserię. 

Reklama

Spodziewano się więc, że główna nagroda w Cannes jest właściwie formalnością. W dodatku Kieślowski ogłosił w dniu premiery, 12 maja 1994 roku, że "Czerwony" będzie jego ostatnim filmem w karierze. Niektórzy z festiwalowych gości ironizowali, czy Clint Eastwood zrozumie wrażliwość dzieła Kieślowskiego. Tu wskazywano na Catherine Deneuve, która — kontynuując dowcip — miałaby wytłumaczyć twórcy "Bez przebaczenia", o co chodzi. Niemniej opinie o "Czerwonym" wśród dziennikarzy były bardzo dobre. Także inni twórcy byli pod ogromnym wrażeniem. "To najlepszy film roku. Dostanie Palmę" - miał powiedzieć po swoim seansie Quentin Tarantino

"Pulp Fiction": "Najlepszy albo najgorszy film festiwalu"

31-letni wówczas Amerykanin przyjechał do Cannes z "Pulp Fiction", swoim drugim filmem. Jego pierwszy pokaz odbył się późnym wieczorem 21 maja, na dwa dni przed zakończeniem festiwalu i ogłoszeniem werdyktu. Publiczność oszalała z powodu pomysłowych, naturalnych i wpadających w ucho dialogów, przetrąconej chronologii i reżyserskich zabaw z formą. Po seansie speszony Tarantino spytał Rogera Eberta, nestora amerykańskiej krytyki filmowej, o jego opinię na temat "Pulp Fiction". "To najlepszy albo najgorszy film festiwalu" - usłyszał w odpowiedzi.

Młody reżyser nie mógł wtedy wiedzieć, że jury nie miało podobnych wątpliwości. "Mieliśmy zobaczyć 22 filmy w dziesięć dni" - wspominał Eastwood w rozmowie z Amerykańskim Instytutem Filmowym. "Niektóre były świetne, niektóre dobre, niektóre nie za dobre. Po takim czasie domyślasz się, jak to jest być krytykiem filmowym. [...] Kilka było ekscytujących, kilka przypominało oglądanie schnącej farby. [...] Tego roku filmy [w konkursie] były bardzo różnorodne, a ja w myślach układałem sobie listę kilku, które moim zdaniem były interesujące".

"Gdy zobaczyliśmy 'Pulp Fiction' [...] byłem zdumiony, że europejscy członkowie jury stwierdzili: 'To najlepszy film, to film tego festiwalu'. Ja jeszcze nie zdecydowałem, wciąż myślałem nad werdyktem. Na pewno był interesujący. Pojawił się też w czasie, w którym potrzebowaliśmy czegoś ekscytującego. Obejrzeliśmy go po kilku rozczarowujących filmach. To było orzeźwiające. A później wszyscy wróciliśmy [na obrady jury], zaczęliśmy o nim rozmawiać, przypomnieliśmy kilka innych filmów. Byliśmy jednak jednomyślni, że to powinien być zwycięzca" - kontynuował przewodniczący jury z Cannes z 1994 roku.

Cannes 1994: Krzyki podczas ceremonii zamknięcia festiwalu

Tarantino opowiedział o emocjach towarzyszących mu w dniu zamknięcia festiwalu w 2007 roku, podczas rozmowy z Lynn Hirschberg z The New York Times. "Pojechałem już do Sundance ze 'Wściekłymi psami' i nic nie wygrałem. Nie będę teraz siedział [na ceremonii zamknięcia w Cannes] i grzecznie pozwalał, by znowu mnie olali. Jeśli tam idę, to chcę wiedzieć, że coś dostanę. W przeciwnym wypadu zostanę w domu i nie będzie mi aż tak smutno. Także Gilles Jacob [dyrektor festiwalu] powie Harveyowi [Weinsteinowi, producentowi filmu], że coś wygrałem, albo spadam na samolot. Gilles krzyczał: 'Harvey, on nie może nigdzie lecieć, nie wolno mu'. Wziąłem to za dobry znak"" - śmiał się twórca "Bękartów wojny".

"Poszedłem, usiadłem obok Harveya, nagrody lecą, nie wygrałem jednej, drugiej, kolejnej... Zaczynam myśleć, że to będzie nagroda jury dla obsady albo druga nagroda festiwalu. Okazało się, że przy drugiej nagrodzie jest remis, ale nie, to były dwa inne filmy" - wspominał Tarantino. "I nadszedł czas na Złotą Palmę. I wtedy Harvey — i nigdy w całym moim życiu nie odzywałem się do niego w ten sposób — powiedział: 'O Boże, wygrałeś Złotą Palmę'". Tarantino z niedowierzaniem kazał mu się zamknąć. I wtedy Clint Eastwood powiedział, że zwyciężyło 'Pulp Fiction'". 

Werdykt został powitany ze zdziwieniem, a owacje mieszały się z oznakami rozczarowania. Uradowany Tarantino wszedł na scenę, na którą zaprosił liczną ekipę filmu, w tym swoich aktorów. Jedna z obecnych na gali kobiet zaczęła w mocnych słowach wyrażać sprzeciw. Tarantino ze szczerym uśmiechem pokazał jej wiadomy gest. Później krzyczała "Kieślowski! Kieślowski!", co spotkało się z aplauzem części publiczności. "Czerwony" skończył 47. Festiwal w Cannes bez żadnej nagrody.

Kontrowersyjny werdykt. "Ignorancja ze strony jury"

Werdykt gremium pod przewodnictwem Eastwooda był głośno komentowany w środowisku filmowców i krytyków. Darek Malcolm pisał w Guardianie, że 47. festiwal w Cannes zostanie zapamiętany "przez decyzje międzynarodowego jury, które wymykały się logicznej analizie". Postanowienie o nieprzyznaniu "Czerwonemu" żadnego wyróżnienia nazwał "bezprecedensowym" i "policzkiem wymierzonym kinu Europy Wschodniej". Według jego informacji tylko dwóch z członków jury widziało wcześniej "Niebieski" i "Biały". Wątpił także, by ktokolwiek z nich obejrzał chociaż jedną część "Dekalogu". "Nie spodziewałem się takiej ignorancji ze strony jury w Cannes" - pisał wzburzony krytyk. Przyznał jednak, że nie przeszkadza mu wygrana "Pulp Fiction". Chociaż sam nie był fanem tego filmu, zgadzał się, że to odważny wybór, który prowokował do dyskusji. 

Ostrzej wypowiedział się Marin Karmitz, producent trylogii Kieślowskiego. W rozmowie z Januszem Wróblewskim mówił o "wojnie ideologicznej", która narzuca prymat kultury amerykańskiej nad europejską. Polscy krytycy ironizowali, że Eastwood jest "specjalistą od filmów kowbojskich". Sam Kieślowski łagodził nastroje. W rozmowie z Gazetą Wyborczą stwierdził, że "są na świecie rzeczy ważniejsze od festiwalu w Cannes". 

Pisarz Kazuo Ishiguro był członkiem jury w 1994 roku. W 2011 roku w rozmowie z Robertem Ziębińskim dla Newsweeka wspominał, że Francuzi naciskali na nagrodę dla "Czerwonego", wskazując na zdrowie reżysera i fakt zakończenia przez niego kariery. "Prawda jest taka, że nikomu z nas w jury ten film się nie podobał. Był zwyczajnie słaby, przerafinowany, zimny" - stwierdził laureat Literackiej Nagrody Nobla z 2017 roku. Dodał, że werdykt nie był podyktowany złośliwością. Po prostu w konkursie znalazły się inne filmy, które bardziej przypadły jury do gustu. 

Tarantino i Kieślowski spotkali się później podczas wyścigu po Oscary. Obaj otrzymali w 1995 roku po nominacji za reżyserię. Przegrali z Robertem Zemeckisem, wyróżnionym za "Forresta Gumpa". Tarantino otrzymał za to Oscara za scenariusz oryginalny. Kieślowski i Krzysztof Piesiewicz byli nominowani za adaptowany. W tej kategorii także przegrali. Twórca "Przypadku" nigdy nie wyreżyserował kolejnego filmu. Zmarł 13 marca 1996 roku po operacji serca.

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy