Reklama

"Potop": 40 lat od premiery

We wtorek, 2 września, minie 40 lat od premiery "Potopu" Jerzego Hoffmana. Doskonałą okazją do przypomnienia sobie ducha ekranizacji powieści Sienkiewicza będzie zaplanowana na październik premiera odrestaurowanej cyfrowo i skróconej przez reżysera wersji filmu.

"Spośród trzech najpopularniejszych adaptacji Sienkiewicza, niewątpliwie 'Potop' Jerzego Hoffmana uznać można za najbardziej udaną. Kiedy ogląda się ten dwuseryjny film [...] odnosi się wrażenie, że cały wysiłek ogromnej ekipy nastawiony był na dostarczenie możliwie największej satysfakcji miłośnikowi Sienkiewiczowskiego pierwowzoru" - pisał w "Historii kina polskiego" Tadeusz Lubelski.

"Potop" opowiada historię miłości Andrzeja Kmicica, chorążego orszańskiego i Oleńki Billewiczówny, rzuconą na barwne tło historyczne najazdu szwedzkiego na Polskę w latach 1655-1660. Kmicic, początkowo opowiadający się po stronie kolaborujących z najeźdźcą Radziwiłłów, uświadamia sobie, że postępuje jak zdrajca narodu. Postanawia zrehabilitować się - porywa Bogusława Radziwiłła, co kładzie kres jego bujnej haniebnej biografii. Pod przybranym nazwiskiem, Babinicz, z poświeceniem służy ojczyźnie, wsławiając się brawurowymi akcjami podczas obrony klasztoru na Jasnej Górze. Z nieodpowiedzialnego watażki staje się bohaterem narodowym. Jego męstwo i oddanie sprawie ojczyzny zostaje nagrodzone - Kmicic poślubia ukochaną Oleńkę.

Reklama

Jak powstawał "Potop"?

Przygoda Jerzego Hoffmana z Sienkiewiczem zaczęła się na Syberii w 1944 roku, kiedy jako 12-latek przeczytał książki przysyłane z frontu przez ojca, lekarza służącego w Dywizji Kościuszkowskiej, "Pana Wołodyjowskiego" i "Potop" - "Ogniem i mieczem" zatrzymała wojskowa cenzura.

Zagorzały wielbiciel Sienkiewicza i powieści historycznej w ogóle już podczas egzaminu do Szkoły Filmowej deklarował, że chce kręcić filmy historyczne. Na początku lat 60., kiedy Telewizja Polska planowała produkcję pierwszych seriali, Jerzy Lutowski, któremu powierzono napisanie scenariusza według "Pana Wołodyjowskiego", zwrócił się o konsultację właśnie do Hoffmana. Reżyser zapalił się do pomysłu i na własną rękę podjął starania o nakręcenie filmu kinowego. Odniósł sukces: uboga kinematografia polska wysupłała aż 40 mln złotych, by nakręcić dwuipółgodzinny film, który odniósł niekwestionowany sukces kasowy i artystyczny, potwierdzony przez dziesięciomilionową widownię.

Kiedy Jerzy Hoffman przystępował do kręcenia "Pana Wołodyjowskiego", wcale nie było pewne, że przypadnie mu szansa ekranizacji całej Trylogii. Bynajmniej nie dlatego, że kinematografii nie było na to stać. Echa wydarzeń Marca '68 i rozpętanej w PRL-u antysemickiej nagonki dotknęły także ekipę "Wołodyjowskiego". Ich przejawem było choćby powierzenie reżyserii serialu "Przygody pana Michała" - na planie filmu i w niemal identycznej obsadzie - innemu reżyserowi. Więcej, w trakcie zdjęć w Chęcinach, które udawały Kamieniec Podolski, Hoffmanowi wręcz zasugerowano wyjazd z Polski. Reżyser zgodził się na emigrację, pod warunkiem jednak, że celem będzie Moskwa, ale inni członkowie ekipy, operator Jerzy Lipman i Jakub Goldberg, drugi reżyser, wyjechali na Zachód. Tam również udał się Aleksander Ford, który pierwotnie miał realizować "Potop".

Skierowanie "Potopu" do produkcji stało się możliwe po zmianie ekipy rządzącej w grudniu 1970 roku. Budżet filmu obliczono na 100 mln złotych, znalazły się środki nie tylko na dekoracje budowane w Polsce, na Białorusi i Ukrainie oraz 23 tys. kostiumów (w filmie wzięło udział blisko 400 aktorów i kilka tysięcy statystów), ale także na wypożyczenie obiektywów Panavision (ale już nie kamer). Była to największa produkcja w dziejach ówczesnej kinematografii - scenarzyści Jerzy Hoffman, historyk Adam Kersten i pisarz Wojciech Żukrowski dokonywali cudów, by zachowując w miarę spójną fabułę, możliwie niewiele uronić z literackiego pierwowzoru, wydobywając na plan pierwszy walory widowiskowe dzieła (łącząc, na przykład, bitwy pod Warką i pod Prostkami w jedno zwycięskie starcie).

Ale wysiłek filmowców mogła nieoczekiwanie zniweczyć burza, jaką rozpętały dwie decyzje obsadowe Hoffmana - powierzenie roli Kmicica Danielowi Olbrychskiemu (grającego w "Panu Wołodyjowskim" Azję Tuhajbejowicza), zaś roli Oleńki - Małgorzacie Braunek. W gorącej dyskusji zabrali głos nie tylko krytycy i publicyści, ale i przyszli widzowie filmu. Był to istotny sygnał: widownia była przede wszystkim zainteresowana Sienkiewiczem i jego wizją historii, więc wszelkie próby jej modyfikacji okazały się zbędne. Sam Hoffman podkreślał, że film "pomyślany został jako wielka epopeja narodowa, jako hołd dla ogarniającego wszelkie warstwy społeczne narodowowyzwoleńczego zrywu".

To konsolidacyjne przesłanie miało niemal magiczne znaczenie: filmowcom udało się uzyskać pozwolenie na kręcenie zdjęć w klasztorze na Jasnej Górze, z wykorzystaniem precjozów z tamtejszego skarbca. Sekwencja odsłonięcia cudownego obrazu Czarnej Madonny jest - obok sceny wejścia hubalczyków na nabożeństwo do kościoła w Poświętnem w "Hubalu" (1973) Bohdana Poręby - jedną z najważniejszych scen religijnych w dziejach polskiego kina.

Recenzenci o "Potopie"

Tadeusz Sobolewski w recenzji w "Filmie" zatytułowanej "Jam jest Kmicic", był pod wrażeniem aktorstwa Daniel Olbrychskiego. "'Potop' to - dla mnie - film Olbrychskiego. Wystarczy za sukces. Właśnie aktor powinien wysuwać się w filmie sienkiewiczowskim na pierwszy plan. [...] Olbrychski gra Kmicica nie tylko w scenach wyreżyserowanych przez Hoffmana, ale także i w tych, które widzowie wyreżyserują sobie sami w wyobraźni. Wołodyjowski w wykonaniu Łomnickiego już dawno przekroczył tę granicę. W 'Potopie' wydaje się jeszcze lepszy, jakby się czuł bardziej u siebie" - pisał Sobolewski dodając, że najlepszą sceną filmu pozostaje dla niego pojedynek pana Michała z Kmicicem.


Rafał Marszałek na łamach "Literatury" docenił zaś pracę operatora Jerzego Wójcika. "Film Hoffmana nasycony jest ikonografią. Przepyszne militaria, małodworskie pejzaże i zamkowa architektura, wystawność i egzotyka strojów (obraz pochodu wojsk szwedzkich! portret Bogusława Radziwiłła!) domagałyby się podziwu nawet jako statyczne piękności, a przecież uchwycone zostały w zmienności i w ruchu. Trudno przy tym przecenić zasługi Wójcika, najwybitniejszego chyba dziś polskiego operatora. Jego sztuka sprawia, że w 'Potopie' upamiętniają się nie tylko bitwy, pojedynki i pogonie, ale fragmenty z literackiego punktu widzenia 'asemantyczne'" - pisał Marszałek.

"Interesującą i niebanalną" nazwał z kolei ekranizację Hoffmana Jan Józef Szczepański w "Tygodniku Powszechnym". "Z jednej strony cechuje ją duża wierność literackiemu tekstowi, z drugiej zaskakująca świeżość wizji" - pisał JJS, a Aleksander Ledóchowski na łamach 'Kina" dodawał, że "można z satysfakcją powiedzieć, że udał się ten film Hoffmanowi".

"Potop" w liczbach

Ekipa filmu "Potop" spędziła na planie 535 dni. W filmie wzięło udział 70 aktorów w rolach pierwszoplanowych, 450 aktorów w rolach drugoplanowych i epizodycznych oraz kilka tysięcy statystów - bywały sceny, które kręcono z udziałem 4 tys. osób.

Ponadto w zdjęciach brało udział ponad 700 koni. Specjalnie dla wykonawców przygotowano około 5 tys. kostiumów damskich i męskich, uszytych według mody z XVII wieku. Przygotowano 45 tys. rekwizytów militarnych (głównie szable i pałasze, ale również 1,5 tys. muszkietów) .Odlano kilkadziesiąt sztuk artylerii, w tym 30 armat oraz dwie kolubryny, główna kolubryna ważyła 1600 kg, mierzyła 10 m, z czego lufa miała 4,5 m długości, średnica kół liczyła 2,5 metra.

Na pierwszym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku (obecnie Festiwal Filmowy w Gdyni) w 1974 roku "Potop" Jerzego Hoffmana otrzymał Grand Prix, czyli Wielką Nagrodę Jury "Lwy Gdańskie", zaś Danielowi Olbrychskiemu przypadła nagroda za pierwszoplanową rolę męską. Również publiczność festiwalowa uhonorowała "Potop" swoją nagrodą.

W roku 1975 "Potop" został uhonorowany nominacją do Oscara, nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej, w kategorii filmu nieanglojęzycznego. W kraju zaś otrzymał Złotą Kamerę - nagrodę redakcji tygodnika "Film" - dla najlepszego filmu polskiego, a Daniela Olbrychskiego nagrodzono Złotą Kamerą za najlepszą rolę męską.

W tym samym roku film pokazywano na letnim (wędrownym) Festiwalu Filmowym Ludzi Pracy w Czechosłowacji: Daniel Olbrychski został wyróżniony przez publiczność nagrodą aktorską. Jerzy Hoffman otrzymał Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki I stopnia. W roku 1999 w ankiecie tygodnika "Polityka" z okazji zbliżającego się końca stulecia i tysiąclecia "Potop" zajął V miejsce w kategorii "Najciekawsze filmy polskie XX wieku".

W roku 2007 - z okazji 50-lecia nagrody Złota Kaczka magazynu "Film" - czytelnicy pisma wybierali dziesięć najlepszych scen z filmów polskich. W kategorii Najlepszy pojedynek nagroda przypadła scenie walki Kmicica z Wołodyjowskim z "Potopu". W roku 2009 - z okazji 100-lecia polskiego kina historyczno-kostiumowego - Złota Kaczka czytelników "Filmu" dla najlepszego filmu polskiego w tej kategorii przypadła "Potopowi", ten sam film zwyciężył w plebiscycie telewidzów.

"Potop Redivivus", czyli kondensacja Sienkiewicza

Już 3 października "Potop" powtórnie trafi na ekrany kin, tym razem w krótszej, 3-godzinnej wersji.

Pieczołowicie odrestaurowany film został na nowo zmontowany pod nadzorem artystycznym Jerzego Hoffmana i Jerzego Wójcika. Pod opieką reżysera powstała wersja filmu o zdynamizowanej narracji, trwająca 185 min. Montażu dokonał ceniony montażysta Marcin Kot Bastkowski, współpracownik Jerzego Hoffmana przy "Ogniem i mieczem" i "1920 Bitwa Warszawska".

- Pomyślałem, że warto ten odnowiony film pokazać tym wszystkim, którzy nie mogli zobaczyć go w kinie, zwłaszcza młodym, którzy znają "Potop" wyłącznie z telewizorów, kaset i płyt DVD. Ale czy dzisiejszy widz będzie chciał spędzić w kinie ponad 5 godzin? - mówi Jerzy Hoffman. - Stworzyłem więc "Potop" na nowo, w wersji trzygodzinnej. Film, który nic nie traci z najważniejszych wątków, który nic nie traci na czytelności, a jednocześnie nabiera niezwykłego tempa.


- Najtrudniejsze momenty były wtedy, gdy trzeba było skracać sceny dialogowe w długich ujęciach. Z jednej strony nie mogłem wyjść z podziwu dla aktorów - w "Potopie" nie ma nietrafionych ról - z drugiej musiałem dynamizować te ujęcia - mówi Marcin Kot Bastkowski. - Jedyną sceną, którą zachowałem nienaruszoną, jest pojedynek Kmicica z Wołodyjowskim. To mój hołd dla Zenona Pióreckiego - montażysty wersji oryginalnej. Ta minuta dla Pióreckiego to zarazem hołd dla wszystkich, którzy przy tym filmie pracowali.

- Na podstawie w pełni cyfrowo zrekonstruowanego filmu powstał film znacznie krótszy, będący swoistą kondensacją monumentalnego dzieła, w którym udało się pomieścić wszystkie istotne wątki narracyjne. Udostępniając film publiczności, wyrażamy nadzieję, że doświadczenie nowego - dawnego dzieła okaże się wartościowym i niezapomnianym przeżyciem - mówi dyrektor Filmoteki Narodowej Tadeusz Kowalski.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Potop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama