Natalie Portman uważa, że dzieci nie powinny występować w filmach
Natalie Portman w najnowszym wywiadzie pokusiła się o refleksję nad zatrudnianiem dzieci przez branżę filmową. Portman, która sama zadebiutowała na ekranie w wieku 13 lat, jest zdania, iż zbyt wczesne rozpoczynanie przygody z aktorstwem wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami. „Dzieci nie powinny pracować, powinny chodzić do szkoły i się bawić” – orzekła gwiazda „Czarnego łabędzia”.
Przed Natalie Portman wrota Fabryki Snów otworzyły się bardzo wcześnie. Na dużym ekranie zadebiutowała już jako 13-latka, występując u boku Jeana Reno w kultowym "Leonie zawodowcu" w reżyserii Luca Bessona. Choć rola ta zagwarantowała jej ogromną sławę, po latach aktorka przyznała, że za wcześnie zdobytą popularność zapłaciła wysoką cenę. "Zostałam sportretowana jako Lolita. Myślę, że bycie seksualizowaną jako dziecko odebrało mi moją własną seksualność. A to sprawiło, że bałam się być postrzegana w ten sposób i bezpiecznym wydało mi się przybranie pozy konserwatystki" - stwierdziła gwiazda w jednym z wywiadów.
Rozmawiając z Variety laureatka Oscara pokusiła się o refleksję nad zatrudnianiem dzieci przez branżę filmową. Zapytana o to, czy zachęciłaby własne pociechy do rozpoczęcia przygody z aktorstwem Portman ujawniła, że jej zdaniem to zdecydowanie zły pomysł. Dziecięcy aktorzy są bowiem szczególnie bezbronni w obliczu rozmaitych zagrożeń czyhających na nich w show-biznesie. "Mam wrażenie, że to niemal przypadek, że nie stała mi się żadna krzywda. Znam zbyt wiele okropnych historii, aby sądzić, że najmłodsi mogą brać w tym udział. Dzieci nie powinny pracować, powinny chodzić do szkoły i się bawić" - zaznaczyła aktorka. Portman jest mamą dwóch pociech: 12-letniego Alepha i 6-letniej Amalii.
W tym samym wywiadzie gwiazda skomentowała sytuację kobiet w Hollywood. Jak podkreśliła, bardzo cieszą ją zmiany dokonujące się obecnie w branży filmowej, a sukcesy koleżanek po fachu, które świetnie radzą sobie także jako producentki, napawają ją dumą. "To doprawdy wspaniałe. Obserwowanie osiągnięć moich rówieśnic bardzo mnie inspiruje. Reese Witherspoon jest dla mnie największym wzorem do naśladowania. Margot Robbie i Emma Stone też to robią, co jest fantastyczne. W tym roku mnóstwo kobiet zaangażowało się w proces twórczy" - powiedziała Portman.
Gwiazda promuje obecnie swój najnowszy filmowy projekt - dramat z elementami czarnej komedii "May December" w reżyserii Todda Haynesa. To opowieść o aktorce Elizabeth Berry, która w ramach przygotowań do kolejnej roli udaje się z wizytą do bohaterki obyczajowego skandalu sprzed dwóch dekad. Gracie Atherton-Yoo to kobieta, o której swego czasu rozpisywały się tabloidowe media. Nawiązała ona bowiem romans z 13-letnim chłopcem, którego finalnie poślubiła. Podczas pobytu w kalifornijskiej rezydencji małżonków Elizabeth odkrywa kolejne rysy na ich pozornie perfekcyjnym wizerunku. Portman partnerują na ekranie Julianne Moore i Charles Melton. Tytuł ma trafić do katalogu Netfliksa 1 grudnia.
- Julianne Moore, która z Haynesem współpracowała już kilkukrotnie, to na ekranie słownikowa definicja toksycznej kobiecości, a głównym narzędziem jej działania jest manipulacja. Delikatniejsza, bardziej stonowana, przynajmniej na początku, jest Elizabeth w interpretacji Natalie Portman. Co ciekawe, amerykańska aktorka była spiritus movens tego projektu, bo to do niej pierwszej trafił scenariusz autorstwa Samy Burch. I to ona zdecydowała o przesłaniu go Haynesowi jako najbardziej odpowiedniemu w jej przekonaniu reżyserowi - pisał w recenzji dla Interii Kuba Armata.
"May December" to produkcja założonej przez Portman we współpracy z Sophie Mas firmy produkcyjnej MountainA. Gwiazda przyznała, że zakup przez Netflix praw do filmu za 11 milionów dolarów to jej wielki sukces.
"To niesamowite, to było bardzo zaskakujące. Kiedy kręcisz film, stawiasz na scenariusz i czuliśmy, że jest dobry. Jednak w Cannes mieliśmy pokaz późno w nocy, po premierze "Czasu krwawego księżyca", ale czuliśmy, że widzowie zareagowali doskonale, świetnie się bawili i byliśmy pewnie, że film do nich trafił. Wiedzieliśmy, że na rynku, zwłaszcza po strajku, będzie ciasno - film sfinansowaliśmy samodzielnie, ale sprzedaż Netflixa wydawała się świadectwem naszej pracy" - Portman mówiła w rozmowie z "The Hollywood Reporter".