Reklama

Miliony Polaków kochają ten film. Nie każdy zna jego historię

2 kwietnia 2025 roku mija 55 lat od premiery jednej z najpopularniejszych polskich komedii w historii kina. "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" Tadeusza Chmielewskiego bawi kolejne pokolenia widzów. Trudno uwierzyć, że początkowo to nie Marian Kociniak miał się wcielić w poczciwego Franka Dolasa.

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową" jest adaptacją popularnej powieści Kazimierza Sławińskiego "Przygody kanoniera Dolasa". Głównym bohaterem wojennej komedii jest pechowy szeregowiec Franek Dolas, któremu na skutek komicznych zbiegów okoliczności wydaje się, że spowodował wybuch II wojny światowej. Pragnąc się za wszelką cenę zrehabilitować, pakuje się coraz to w nowe tarapaty.

Tadeusz Chmielewski. Mistrz polskiej komedii

Gdy Chmielewski zdecydował się zrealizować film na podstawie książki Sławińskiego, był już uznanym twórcą z niepodrabialnym stylem, nawiązującym do francuskiej burleski i amerykańskich komedii slapstickowych. Miał też na swoim koncie między innymi produkcję "Ewa chce spać", za którą otrzymał Złotą Muszlę na festiwalu w San Sebastian.

Reklama

"Mój punkt widzenia zmienił się diametralnie, gdy w szkole pojawiły się kopie komedii francuskich z legendarnymi już dziś 'Pod dachami Paryża' Claira i 'Wakacjami Pana Hulot' Tatiego na czele" - wspominał Chmielowski w rozmowie z Piotrem Śmiałowskim dla "Magazynu Filmowego SFP". "Wtedy zobaczyłem, jak wdzięcznym gatunkiem może być komedia filmowa i jak toporny humor, oczywiście poza 'Skarbem', prezentują rodzime filmy".

Mimo uznania dla osoby reżysera, jego pomysł na komedię w czasie drugiej wojny światowej przyjęto bez entuzjazmu. "Nikogo nie interesowały przygody Franka Dolasa. Bałem się, że ten film w ogóle nie powstanie. A szkoda, bo wtedy nikt nie zobaczyłby, jak świetnym aktorem jest Marian Kociniak" - mówił reżyser.

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową". To nie Marian Kociniak był pierwszym wyborem do roli Franka Dolasa

Chociaż dziś nikt nie wyobraża sobie nikogo kogoś w roli Dolasa, Chmielewski zaproponował ją początkowo Wojciechowi Młynarskiemu. "Był wtedy bardzo popularny. Ubrałem go w mundur, wyglądał bardzo dobrze" - wspominał reżyser. Zanim podpisano umowę, ogarnęły go jednak wątpliwości. Zdjęcia były zaplanowane na wiele miesięcy (ostatecznie zajęły prawie półtora roku). Tymczasem Młynarski stale koncertował, także za oceanem. 

Wtedy pojawił się pomysł obsadzenia Kociniaka. Aktorowi akurat odmówiono zgody na wyjazd na zagraniczne tournée. O rolę starali się także Jan Englert i Jerzy Kamas. Kociniak zawdzięczał angaż udanym zdjęciom próbnym. W przyszłości lubił mówić, że nie były one potrzebne, a rolę Dolasa dostał "z miejsca". "Reżyser wypatrzył mnie na deskach Teatru Ateneum" - opowiadał.

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Film miał niewiele wspólnego z książką

Aktor otrzymał od reżysera książkę Sławińskiego. "Zabawne jest to, że lojalnie uprzedził mnie, iż to kiepska książka, ale nasz film na pewno będzie świetny. I nie mylił się" - śmiał się Kociniak. W istocie na taśmę filmową przeniesiono niewiele scen z książki. Sławiński chciał zresztą brać czynny udział w powstawaniu filmu. Chmielewski czuł jednak, że mają różne wizje tej historii. "[Sławiński] chciał na przykład, by Dolas miał na imię Piotr. Bo to byłby niby taki fajny żart, jakby we Francji wszyscy mówili do niego Pierre Dolas" - wspominał. Ostatecznie pisarz pozostawił reżyserowi wolną rękę. Nie mógł jednak narzekać. Sukces produkcji przysporzył mu nowych czytelników. Ci dziwili się później, że książka ma tak mało wspólnego z filmem.

W jednej z najbardziej pamiętnych scen Dolas staje przed niemieckim oficerem. By go zirytować, podaje jak najtrudniejsze do napisania imię, nazwisko i miejsce pochodzenia. W małej roli przesłuchującego specjalnie obsadzono Emila Karewicza, kojarzonego wtedy przede wszystkim z postacią Hermanna Brunnera w serialu "Stawka większa niż życie". "To była taka zabawa przy ustalaniu obsady i chęć puszczenia oka do widzów, ale nie chciałem też zbyt jednoznacznie nawiązywać do Brunnera i innych bohaterów. Jerzy Matuszkiewicz, autor muzyki do 'Stawki' i 'Jak rozpętałem', namawiał mnie, by w scenach, gdy pojawia się Karewicz, podłożyć znaną z czołówki 'Stawki' melodię. Na próbę to zrobiliśmy, ale w końcu wyciąłem tę muzykę".

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Miały powstać dwa filmy, był materiał na cztery, wypuszczono trzy

Chmielewski planował zrealizować dwie części "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Jednak po półtora roku zdjęć miał materiał na cztery. Ostatecznie ograniczył się do trzech. Wszystko bez przekroczenia ustalonego wcześniej budżetu. Za wyrobienie 150 procent normy spodziewał się pochwały i być może nagrody finansowej. Niestety, zamiast tego zabrano mu wszystkie premie i odmówiono wypłaty wynagrodzenia za trzeci film. Do kosza trafiło wiele gotowych scen, między innym bójka Dolasa podczas pobytu w Jugosławii. 

Nie była to pierwsza niesnaska Chmielewskiego z władzami kinematografii. Przed rozpoczęciem zdjęć odmówiono mu kolorowej taśmy. Dlatego pierwsza wersja "Jak rozpętałem..." była czarnobiała. "Błagałem kierownictwo kinematografii, żeby przyznało mi kolorową taśmę. Oni nie chcieli nawet o tym słyszeć. Komedia była dla nich czymś zbyt głupim, żeby przeznaczać na nią tak duże fundusze" - wspominał.

Twórcy byli zaskoczeni popularnością filmu. Po latach przyznali jednak, że pozostawił on pewien niedosyt. "Chociaż jestem dumny z tej serii, to tak po prawdzie historia powinna mieć swój finał w Berlinie. Skoro Franek rozpętał wojnę, powinien ją też zakończyć" - żartował Chmielewski. Temat podchwyciła Joanna Jędryka, która wcieliła się w Teresę, miłość Franka. "Obawiam się, że wtedy musielibyśmy nakręcić jeszcze jedną część. Mnie odpowiada, że Franek kończy swoją wędrówkę w Polsce, w ramionach mojej bohaterki. Wrócił do Polski, zakochał się w atrakcyjnej dziewczynie, czego chcieć więcej".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tadeusz Chmielewski | Marian Kociniak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy