Łucja Kowolik: Gwiazda "Perły w koronie". Seksbomba PRL-u uciekła do Australii. Co robi dziś?
Łucja Kowolik, piękna niebieskooka blondynka, która zapisała się w historii polskiego kina jako Wichta - żona Jasia, głównego bohatera filmu "Perła w koronie" Kazimierza Kutza, była debiutantką, gdy wrota wielkiej kariery stanęły przed nią otworem. Dlaczego postanowiła opuścić Polskę? Od premiery kultowej produkcji mija właśnie 50 lat.
"Perła w koronie" stanowiła II część tryptyku śląskiego Kazimierza Kutza. Akcja rozgrywa się w połowie lat trzydziestych. Film opowiada o wielkiej miłości młodego górniczego małżeństwa, splecionej z historią zwycięskiej walki strajkowej polskich górników z niemieckimi właścicielami kopalni przeznaczonej do likwidacji.
Łucja Kowolik urodziła się w 1949 roku we Włoszech, gdzie osiedlił się jej ojciec, który dotarł do Rzymu wraz z armią generała Andersa. Tam poznał Włoszkę Ginę i założył z nią rodzinę.
Przyszła gwiazda talent aktorski wykazywała już w dzieciństwie. Jednak nigdy nie przypuszczała, że dane jej będzie pojawić się na wielkim ekranie.
W liceum zakochała się w bracie koleżanki. Rudolf Kowolik pracował na kopalni. Zakochani dość szybko się pobrali, co wywołało plotki o tym, że panna młoda jest w ciąży. Kilka miesięcy później para powitała na świecie córkę, Mirandę. Przyszła aktorka miała wtedy 19 lat, dla rodziny porzuciła dalszą edukację.
Na plan filmu Kazimierza Kutza przyprowadziła ją koleżanka, która przedstawiła ją reżyserowi, mówiąc: "To moja sąsiadka, zobaczcie, jaka śliczna. Siedzi w domu z dzieckiem, sprząta i gotuje mężowi obiadki. Szkoda jej". Reżyser błyskawicznie wychwycił jej potencjał i postanowił zatrudnić piękną Ślązaczkę.
Wybór 22-letniej amatorki był ryzykiem, które jednak się opłaciło. W filmie wystąpiła u boku Olgierda Łukaszewicza i Franciszka Pieczki. Doświadczona ekipa otoczyła Kowolik opieką. Robili wszystko, by zapewnić jej komfort pracy na planie, zwłaszcza podczas rozbieranych scen. Łucja wciąż utrzymywała ten fakt w tajemnicy przed mężem. Reżyser obawiał się jego reakcji, jednak, jak się później okazało - niesłusznie.
Rudolf Kowolik był ponoć pod wrażeniem tego, co zobaczył na ekranie. "Po projekcji lecę do niego. - I co, panie Rudolfie? - Panie Kazimierzu, świetny film pan zrobił! - A ta scena? - Powiem panu szczerze: zawsze myślałem, że ona się do niczego nie nadaje. A tu coś takiego!. Przy następnym spotkaniu Lusia powiedziała mi, że przez całą drogę powrotną do domu prawił jej komplementy. Pierwszy raz w życiu" - wyznał po latach reżyser.
Film "Perła w koronie" odniósł ogromy sukces, a o Łucji Kowolik usłyszała wtedy cała Polska, okrzyknięto ją nawet seksbombą lat 70. Szybko jednak pojawiły się także zawistne i krytyczne komentarze. Początkowo dumnemu mężowi nagła popularność żony zaczęła przeszkadzać.
Kariera Łucji rozwijała się, co sprawiało, że coraz częściej wyjeżdżała. Z kolei jej mąż pił coraz więcej i urządzał jej sceny zazdrości. Ostatecznie wniósł pozew o rozwód.
Po rozstaniu z mężem Kowolik przeprowadziła się do Chorzowa, zaczęła grać w serialach "Polskie drogi" i "Daleko od szosy". Dostała również angaż w Teatrze Nowym w Zabrzu. Wtedy wreszcie uwierzyła, że może powiązać swoją przyszłość z aktorstwem. Repertuar układany był pod nią, ponieważ to dla niej przychodziły tłumy widzów.
Wśród fanów aktorki był przystojny mężczyzna, który zasypywał Łucję Kowolik kwiatami. Mówiono, że był bogatym badylarzem z Częstochowy. Kowolik szybko poślubiła swojego adoratora i wyjechała z nim do Częstochowy. Już dziewięć miesięcy później urodziła się jej druga córka, Patrycja. Niestety drugi mąż także szybko zaczął nadużywać swojej pozycji - robił jej sceny zazdrości, zakazywał występów, stał się agresywny. Próbował też ograniczyć jej kontakty z bliskimi.
W tym samym czasie od Kowolik zaczęła odwracać się również branża filmowa. Otrzymywała coraz mniej propozycji nowych ról, skończyły się jej oszczędności i była całkowicie zależna od zaborczego męża.
W końcu w gwieździe coś pękło. Doprowadzona do ostateczności zwróciła się o pomoc do swojego ojca.
Razem z córkami i rodzicami najpierw wyjechali do Włoszech, a w sierpniu 1981 roku udali się do Australii. Gwiazda "Perły w koronie" nie oglądała się przez ramię. Swoją karierę aktorską uważała za zakończoną.
Reżyser Kazimierz Kutz winił się za to, jak potoczyły się losy Łucji Kowolik. W wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" wyjaśnił, że czuje się odpowiedzialny za jej nieudaną karierę: "Ten jej wyjazd, rozwalone życie, nieudane próby zostania aktorką, to wszystko wina mojego filmu".
Łucję Kowolik ponownie spotkał już po wielu latach, gdy odwiedziła ojczyznę. Reżyser nie ukrywał, że bał się tego spotkania. Zobaczył jednak atrakcyjną, pewną siebie kobietę, która nie miała do niego żadnych pretensji.
Zobacz również:
Polska aktorka w młodości nie unikała rozbieranych scen
Nie żyje Barbara Krafftówna. Legenda polskiego kina miała 93 lata
Piękna Polka nie stroni od nagości. "Jestem seksowna"
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.