Reklama

"Jasne błękitne okna": O uczuciach i chorobie

W środę mija dokładnie piętnaście lat od premiery filmu Bogusława Lindy "Jasne, błękitne okna". Dla gwiazdy obrazu - Beaty Kawki - był to pierwszoplanowy debiut aktorski. Artystka, znana wcześniej z roli w serialu "Samo Życie", była też pomysłodawczynią produkcji, w której znalazło się wiele wątków z jej prywatnego życia, w tym wspomnienie jej walki z chorobą nowotworową. "Ja już wiem, że ani choroby, ani śmierci nie wolno się bać" - deklarowała Kawka.

W środę mija dokładnie piętnaście lat od premiery filmu Bogusława Lindy "Jasne, błękitne okna". Dla gwiazdy obrazu - Beaty Kawki - był to pierwszoplanowy debiut aktorski. Artystka, znana wcześniej z roli w serialu "Samo Życie", była też pomysłodawczynią produkcji, w której znalazło się wiele wątków z jej prywatnego życia, w tym wspomnienie jej walki z chorobą nowotworową. "Ja już wiem, że ani choroby, ani śmierci nie wolno się bać" - deklarowała Kawka.
Beata Kawka i Joanna Brodzik na premierze filmu "Jasne, błękitne okna" /Piotr Fotek /Reporter

Film opowiada historię dwóch przyjaciółek z dzieciństwa: Beaty (Beata Kawka) i Sygity (Joanna Brodzik). Spotykają się ponownie po kilkunastu latach, kiedy jedna jest znaną serialową aktorką (Beata), a druga (Sygita) - mieszkającą w rodzinnej miejscowości z córką i mężem alkoholikiem krawcową.

Kobieca przyjaźń będzie musiała wytrwać wiele dramatycznych momentów - serialowa gwiazda traci ciążę, natomiast krawcowa będzie musiała poradzić sobie z bolesnym rakiem.

Reklama

"Boimy się w polskim kinie opowiadać o emocjach" - mówił przed premierą filmu reżyser Bogusław Linda i dodawał: "Mój film mówi o emocjach, mówi o uczuciach".

Bogusław Linda opowiada o uczuciach

Jak zwróciła uwagę Beata Kawka, która nie tylko zagrała główną rolę, ale też była pomysłodawczynią scenariusza i producentką "Jasnych, błękitnych okien", film Lindy szedł pod prąd serialowej estetyki. "Kiedy Bogusław postanowił zrobić film o emocjach, zastanawialiśmy się, jak publiczność przyjmie obraz, który będzie totalnie różny od tego, co znamy z telewizji, [z seriali takich, jak] 'Na dobre i na złe' czy 'M jak miłość', które pokazują przesłodzony obraz świata" - zastanawiała się Kawka.

Reżyser, który pojawia się w filmie w roli Artura, dodał, że jego obraz starał się iść tropem wytyczonym przez kino rosyjskie i hiszpańskie.

"W kinie rosyjskim, w kinie hiszpańskim, także w czeskich filmach, dominują emocje. Natomiast jak my oglądamy nawet jakiś hollywoodzki wyciskacz łez, to jesteśmy na tyle podejrzliwi i cyniczni, że zawsze zastanawiamy się, co się za tym kryje. I to chyba leży w naszej [narodowej] naturze. Wstydzimy się uczuć. Wstydzimy się je grać, wstydzimy się o nich mówić. Nie umiemy o nich mówić" - mówił Linda.

O tym, że "Jasne, błękitne okna" to przede wszystkim film o uczuciach, podkreślała także pomysłodawczyni projektu, aktora Beata Kawka.

"Kiedy zaczęliśmy prace scenariuszowe, zależało mi na tym, żeby zrobić taki film jaki sama chciałabym obejrzeć w kinie. Lubię kino latynoskie oparte w dużej mierze na emocjach i to był nasz główny kierunek. Sama historia może nie wydawać się zaskakującą opowieścią. Interesował mnie raczej sposób jej opowiadania. Pracowałam nad tym, żeby ten projekt zrealizować dla kogoś, kogo już nie ma, ale nie w formie spłacania długu wdzięczności za długoletnią przyjaźń. Tego nie da się spłacić" - mówiła Kawka.

Beata Kawka o bezradności wobec choroby

Gwiazda "Jasnych, błękitnych okien" mówiła przed premierą, że chciałaby, aby przy okazji tego filmu "rozpętać dyskusję na temat bezradności wobec choroby".

"Tak często nie wiemy, jak się zachować w obliczu choroby. I coraz częściej takie dramaty dotykają każdego z nas. Nie mamy na nie wpływu, a zdrowie, życie to wartości jakich nie da się kupić. Często myślę, jak bardzo wszyscy stajemy się równi wobec choroby. A śmierć to przecież jedyny 'kontrakt' zagwarantowany każdemu z nas bez względu na pozycję społeczną czy status majątkowy" - podkreślała Kawka.

"Ja już wiem, że ani choroby, ani śmierci nie wolno się bać, że trzeba walczyć do końca, ale też się nauczyć pomóc komuś odejść. Tak po prostu, bez patosu i łez. I trzeba o tym mówić" - dodawała aktorka, która w wieku 20 lat zachorowała na raka jajnika. Udało jej się pokonać chorobę, jednak dziesięć lat później nowotwór zaatakował pierś.

"Pięknie wytłumaczyła mi to Joasia Brodzik. 'Wiesz, ten z góry chciał ci dać znak'. Ja na to, że mogłam złamać nogę. Asia: 'Nie, bo wtedy byś tego znaku nie zauważyła'. Czasem myślę, że nowotwór był wynikiem braku harmonii w życiu. Dużo pracowałam - w studiu dźwiękowym, serialu, produkowałam film. Człowiek, gdy ma 30 lat, nie myśli o tym, że trzeba szanować siebie, by trochę zdrowia zostawić na starość. Szybko odpowiedziałam sobie, że to nie kara, tylko grzech zaniechania" - aktorka opowiedziała o problemach zdrowotnych w rozmowie z magazynem "Na żywo".

Przyznała jednak, że mimo iż "Jasne, błękitne okna" inspirowane były jej prywatną historią, jej roli w filmie Lindy nie należy traktować jako "osobistej".

"Beata nosi to samo imię, bo w filmie pojawia się żart dotyczący brzmienia tego imienia. Na tym podobieństwa się kończą. Nie jestem gwiazdą, mam szczęśliwą rodzinę... Beata została bardzo precyzyjnie wymyślona. Począwszy od charakteryzacji, a właściwie jej braku, skończywszy na stanach emocjonalnych, które mnie były czasem obce. Największym wyzwaniem w tej roli był kontakt z Bogusławem, który domagał się ode mnie środków aktorskich, których wcześniej nie używałam z prostego powodu: nigdy wcześniej nie zagrałam głównej roli w filmie fabularnym. Jestem mu wdzięczna, że tak wielu rzeczy zechciał mnie nauczyć" - podkreśliła aktorka.

Z dala od telewizyjno-serialowej konwencji

Reżyserii "Jasnych błękitnych okien" podjął się kojarzony raczej z męskim kinem popularny aktor Bogusław Linda.

"Sama o niego poprosiłam. Odmówił po przeczytaniu jednej z pierwszych wersji scenariusza. Nie poddałam się i posłałam chyba dziesiątą, dwa lata później. Tak bardzo się cieszę, że podjął wyzwanie" - wspominała Kawka.

Więcej szczegółów dotyczących podjęcia się reżyserii projektu podał sam Linda. 

"Parę lat temu dostałem od Beaty Kawki swego rodzaju nowelkę, która pretendowała do miana scenariusza, ale nim nie była. Powiedziałem, że tego się nie da zrobić. Mniej więcej po dwóch, trzech latach po związkach z innymi reżyserami to wróciło do mnie. Zobaczyłem pięć, sześć scen, które były bardzo przejmujące albo bardzo śmieszne, albo wręcz kompletnie inne, niż zwyczajowy sposób opowiadania w polskim filmie. To mnie w jakiś sposób poruszyło. Postanowiłem, że spróbuję z tych scen zrobić kluczowe rzeczy, z których potem wytworzy się historia" - opowiadał Bogusław Linda.

Reżyser "Jasnych, błękitnych okien" podkreślił, że jego film nie miał mieć nic wspólnego z twórczością telewizyjną. "Usunąłem rzeczy, które wydawały mi się trywialne, w złym smaku, przegadane czy wręcz serialowo-telewizyjne. Wszystko starałem się ułożyć pod te pięć, sześć scen, które mnie poruszyły" - zaznaczył Linda.

Ujawnił też, że na wstępie zagroził swym aktorkom, że nie zaakceptuje na planie "ani gwiazdorstwa, ani grania na telewizyjną modłę".

Czy się udało? Beata Kawka i Joanna Brodzik otrzymały nagrodę dla najlepszych aktorek na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fabularnych w Madrycie.

"Bardzo się wzruszyłem i wciąż nie mogę ochłonąć. Boguś jako reżyser, ale przede wszystkim jako aktor, zagrał tak pięknie tak trudną rolę. Wiedziałem, że on umie wszystko, ale takich ról nigdy nie grał. Złapali nas wszyscy za serce" - powiedział zaś po premierze "Jasnych błękitnych okien" Daniel Olbrychski

Czytaj więcej:

Nie będzie filmu o Beacie Kozidrak? "Niesprzyjająca aura"

Jazda bez trzymanki? To najbardziej szalony film roku!

Znany pisarz znieważył prezydenta? Jest wyrok sądu!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Beata Kawka | Jasne błękitne okna | Bogusław Linda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy