Reklama

James Caan nie żyje. Wspominają go gwiazdy kina

6 lipca zmarł amerykański aktor James Caan, znany m.in. z ról w "Ojcu chrzestnym" Francisa Forda Coppoli i ekranizacji powieści Stephena Kinga "Misery". Legendę kina wspominają w mediach społecznościowych inne gwiazdy.

James Caan nie żyje

O śmierci Jamesa Caana poinformowała w czwartek na Twitterze jego rodzina. Gwiazdor miał 82 lata.

James Caan urodził się w Nowym Jorku w rodzinie żydowskich emigrantów. Studiował na Uniwersytecie Hofstra w Hempstead w stanie Nowy Jork, gdzie poznał Francisa Forda Coppolę.

W latach 60. zagrał w kilku serialach telewizyjnych, w tym w "Doktorze Kildare", a jego filmowym debiutem była "Słodka Irma", w której był partnerem Jacka Lemmona i Shirley MacLaine. W 1969 roku zagrał po raz pierwszy w filmie Coppoli - byli to "Ludzie deszczu".

Reklama

Przełomem w jego karierze okazała się postać Sonny'ego Corleone w pierwszej części "Ojca chrzestnego" Coppoli, za którą był nominowany do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową.

Po tym sukcesie zagrał w latach 70. w kilku bardzo dobrze przyjętych filmach, w tym w epickim dramacie wojennym "O jeden most za daleko". Jak pisze brytyjski "Guardian", w tym okresie zasłynął również z tego, jakie role odrzucił, a proponowano mu między innymi zagranie w "Locie nad kukułczym gniazdem" Milosza Formana, "Czasie apokalipsy" Coppoli i "Sprawie Kramerów" Roberta Bentona.

Kariera Caana, który nie stronił od narkotyków, załamała się, gdy rzucił pracę na planie filmu Roberta Altmana "Pakt Holcrofta". Po niespodziewanej śmierci siostry aktor przeszedł wówczas załamanie. Pewnego dnia po prostu zszedł z planu filmowego i już nie wrócił.

Wrócił do pracy dopiero kilka lat później, gdy Coppola zaoferował mu rolę w "Kamiennych ogrodach", ale dopiero wyreżyserowany przez Roba Reinera obraz "Misery" okazał się jego kolejnym sukcesem. Od tamtej pory regularnie pojawiał się na ekranie.

James Caan nie żyje. Gwiazdy oddają mu hołd

"Jimmy był dla mnie jak brat, był moim wieloletnim przyjacielem" - powiedział Al Pacino, który zagrał z Caanem w "Ojcu chrzestnym". "Trudno uwierzyć, że nie będzie go już na świecie, ponieważ był taki żywy i odważny. Świetny aktor, genialny reżyser i mój drogi przyjaciel. Będę za nim tęsknić" - dodał. Z kolei Robert De Niro, inny gwiazdor serii "Ojciec chrzestny", przyznał: "Jest mi bardzo, bardzo smutno na wieść o odejściu Jimmy'ego".

Stosowne oświadczenie wydał Francis Ford Coppola. "Jimmy był kimś, kto towarzyszył mi przez całe moje życie dłużej. Był mi bliższy niż jakakolwiek inna postać ze świata filmu. Od czasów wspólnej pracy nad 'Ludźmi deszczu', przez wszystkie najważniejsze dzieła mojego życia, po wiele innych jego wspaniałych ról, które nigdy nie zostaną zapomniane. Zawsze będzie moim starym przyjacielem z Sunnyside, moim współpracownikiem i jednym z najzabawniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem" - napisał reżyser.

"Zawsze chciałem być taki jak on. Jestem tak szczęśliwy, że go poznałem. Nigdy nie przestawałem się śmiać, kiedy byłem w pobliżu tego człowieka. Jego filmy były najlepsze z najlepszych. Wszyscy będziemy za nim strasznie tęsknić. Myślę o jego rodzinie i przesyłam moją miłość - napisał z kolei Adam Sandler".

A Billy Dee Williams udostępnił prostą notatkę na swoim Twitterze: "Koledzy z drużyny i przyjaciele do końca. Spoczywaj w pokoju Jimmy".

Caana pożegnał również reżyser "Misery", Rob Reiner i druga z gwiazd tego filmu - Kathy Bates, a także Barbra Streisand, z którą zagrał w "Zabawnej damie". Gwiazda podkreśliła, że "Jimmy był niezwykle utalentowany".

O śmierci Caana napisały również inne gwiazdy kina, m.in. Edgar Wright czy James Gunn.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: James Caan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy