Reklama

"Houston, mamy problem". Johansson i Tatum sfingują lądowanie na Księżycu

"Zabierz mnie na Księżyc" to zwariowana komedia romantyczna, w której wystąpią gwizdy kina. Czy opowieść o kwitnącej miłości stanie się jedynie tłem dla historycznych wydarzeń, czy będzie zupełnie na odwrót? Już wkrótce przekonacie się o tym sami, gdyż premiera odbędzie się 12 lipca.

Produkcja pełna wrażeń

Sony i Apple opublikowali zwiastun swojego wspólnego dzieła i choć na tym etapie można śmiało założyć, iż film jest już skończony i studia wkraczają powoli w fazę marketingu, początek pracy nad nim wcale tego bezbolesnego finału nie zwiastował. Scarlett Johansson jako producentka była związana z projektem już na starcie, ale w jej ekranowego partnera pierwotnie miał się wcielić Chris Evans.

Aktor nie był jedynym, który musiał zrezygnować z pracy przy "Zabierz mnie na Księżyc", a jego decyzja była bezpośrednio związana z odejściem reżysera Jasona Batemana, wynikająca z różnic w wizji kreatywnej. Poszukiwanie nowej osoby, która mogłaby stanąć za kamerą, przedłużało się, opóźniając start okresu zdjęciowego. W wyniku tych zmian Evans nie mógł być obecny na dwóch planach jednocześnie i zdecydował się wywiązać ze swoich zobowiązań wobec Netflixa, występując w “Recepcie na przekręt". Wisienką na torcie jest bitwa jaką stoczyło Apple o prawa do realizacji, płacąc za nie 100 milionów dolarów. 

Reklama

To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla filmu?

Tak mogłyby brzmieć słowa Neila Armstronga, gdyby cała misja Apollo okazała się fiaskiem, a wydanie ogromnych środków należałoby zatuszować, tworząc wyimaginowaną rzeczywistość, symulakrum, w którym NASA starałoby się, zaczarować obserwatorów i przekonać ich, że naśladownictwo tego, co realne, w istocie, jest realnym. Magia kina i telewizji może czynić cuda, a postać, w którą wciela się Scarlett Johansson, tego trudnego zadania, polegającego na sfingowaniu/sfilmowaniu lądowania na księżycu, jako dyrektor do spraw marketingu w agencji kosmicznej, będzie musiała się podjąć. 

Ten zaczyn do fabuły wydaje się całkiem interesujący i daje twórcom szerokie pole do popisu w kontekście ewentualnych gagów. Wątek romantyczny, również powinien dostarczyć oczekiwanych emocji, a potwierdzić to mogą słowa samej Johansson, która dla magazynu People stwierdziła: “Channing jest tak swobodnym i profesjonalnym aktorem. Zakochiwanie się w nim na ekranie było niezwykle proste. Nie da się go nie lubić". 

"Zabierz mnie na Księżyc": Podsumowanie

Oprócz Johansson i Tatuma w dziele wystąpią między innymi: Jim Rash, Ray Romano, Anna Garcia, a także Woody Harrelson. Projekt ostatecznie wyreżyseruje Greg Berlanti na podstawie scenariusza Rose Gilroy i Sharon Maguire. Film będzie swojego rodzaju rewersem dla kameralnej i wycofanej historii o prawdziwych wydarzeniach z lipca 1969, przedstawionych w filmie “Pierwszy człowiek". Widzę również potencjał do humoru wychodzącego poza sam świat przedstawiony. Opowieść - w pewnym sensie - o branży zachęca do łamania czwartej ściany, czego dobrym przykładem są słowa głównej bohaterki wypowiadane w zwiastunie, informujące o tym, iż może lepiej byłoby zatrudnić Kubricka.

Zobacz również: Wielki powrót po dwudziestu latach. Jego nowy film okaże się arcydziełem?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Scarlett Johansson | Channing Tatum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy