Reklama

Horrory, które miały nieść grozę. Jedyne co przyniosły, to śmiech i zażenowanie

Głównym założeniem horrorów jest wywołanie strachu wśród oglądających. Nie każdej produkcji się to jednak udaje. Niektóre z tych filmów od początku miały wprowadzić element komediowy, inne okazały się zwyczajnym niewypałem. Czy stwierdzenie "takie złe, że aż dobre" sprawdziło się w ich przypadku? Zobacz produkcje grozy, które przyniosły śmiech na ustach fanów.

"Dr. Chichot"

Medyczny horror, który wyreżyserował Manny Coto miał pokazać przerażającą stronę szpitali i lekarzy. Ostatecznie film przyniósł więcej śmiechu i politowania. Opowiada historię doktora Evana Rendella (Larry Drake), który postanawia uciec ze szpitala psychiatrycznego. Szaleniec rozpoczyna liczne morderstwa w pewnym małym miasteczku.  

Chociaż produkcja jest krwawa, zabójstwa dokonane przez tytułowego doktora nie wywołują przerażenia. Sceny morderstw sprzętem medycznym takim jak skalpel czy termometr sprawiają, że film ciężko brać na poważnie w kategorii filmów grozy.

Reklama

"Slender Man"

Slender Man jest postacią, o której słyszał każdy. Przerażająca istota z długimi ramionami i rozmytą twarzą przerażała wiele osób. Powstanie horroru dotyczącego tego fikcyjnego porywacza dzieci było więc kwestią czasu. 

W 2018 roku Sylvain White stworzył film "Slender Man", który okazał się totalną katastrofą. Przeniesienie przerażającego bohatera opowieści ludowych i gier komputerowych miało być receptą na pewny sukces. Tak się jednak nie stało. 

Akcja horroru rozgrywa się w małym miasteczku w Massachusetts, w którym cztery uczennice przystępują do rytuału, mającego zdemaskować Slender Mana. Jedna z nich znika w tajemniczych okolicznościach. 

Produkcja zebrała krytyczne oceny fanów. Wisienką na torcie była decyzja studia Sony, że... film o przerażającym Slender Manie będzie przyjazny dla dzieci. Produkcja otrzymała status PG-13.

"Wiklinowy koszyk"

Film "Wiklinowy koszyk" opowiada historię Duana Bradleya (Kevin Van Hentenryck), który przyjeżdża do Nowego Jorku z tytułowym wiklinowym koszykiem. Okazuje się, że w środku znaduje się... jego brat syjamski, który przed laty został oddzielony od Duana. Teraz obaj szukają zemsty na lekarzu, który dokonał tego czynu. 

Wątki poruszone w filmie oraz sam wygląd "przerażającego" brata Duana rozśmieszyły widzów horrorów. Pomimo negatywnych opinii, produkcja otrzymała dwa sequele. Za każdym razem widzowie nastawiali się jednak na śmiech i rozrywkę.

"Kult"

"Kult" był remakiem brytyjskiego horroru z 1973 roku pod tym samym tytułem w reżyserii Robina Hardy'ego. Jest on uznawany za jeden z najważniejszych filmów grozy w historii kina. Tym bardziej oczekiwania wobec nowej wersji były bardzo wysokie.

Gwiazdą rebootu "Kultu" został Nicolas Cage, który przeżywał wtedy okres świetności w Hollywood. Film, który miał być hołdem dla kultowego poprzednika okazał się jednak całkowitym niewypałem. 

Fani skrytykowali większość wątków produkcji, w tym grę aktorską Nicolasa Cage’a. Grany przez niego bohater przez cały czas biega, bije przypadkowe członkinie kultu i wykrzykuje absurdalne uwagi. Scena, w których gwiazdor przebiera się za kostium niedźwiedzia do dziś rozśmiesza widzów.

"The Gingerdead Man"

Jednym z częstych powodów, w którym film grozy śmieszy, zamiast przerażać, jest nierealistyczne i prześmieszne podejście do tematu głównego antagonisty. Tak było w tym przypadku, kiedy bohaterowie musieli zmierzyć się z... morderczym ciastkiem. 

Czy można brać na poważnie sceny, w których ciastko prowadzi samochód i strzela z broni? Nie do końca, jednak widzowie otrzymali dużo śmiechu. Kuriozum filmu było tak duże, że... powstały jeszcze dwie części!

"Mordercza opona"

Kolejny pomysł "oryginalnego" osadzenia mordercy. Tym razem rolę zabójcy pełni... mordercza opona! Toczący się zabójca niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. 

Swoje czyny rozpoczyna od niszczenia butelek, jednak z czasem jej instynkt mordercy rozwija się coraz bardziej. Na tyle, że postanawia przerzucić się na mordowanie ludzi.

"Puchatek: Krew i miód"

Pomysł na horror wydawał się ciekawym i oryginalnym pomysłem. Osadzenie lubianego przez dzieci Kubusia Puchatka jako krwiożerczego mordercy zebrało się z dużym zainteresowaniem publiczności. Film okazał się także sukcesem kasowym, a w planach są już sequele oraz nowe serie z zabójczymi bohaterami bajek. 

Widzowie nie oglądali jednak filmu ze względu na grozę produkcji. Wybrali się na nią w celu... pośmiania się z kuriozalnego pomysłu twórców.

Zobacz też:

Jamie Foxx od miesięcy przebywa w szpitalu. Co tak naprawdę się z nim dzieje?

Melanie Lynskey wspomina Juliana Sandsa. "Nigdy o tobie nie zapomnę"

Anthony Mackie chciał zagrać Czarną Panterę. Teraz został Kapitanem Ameryką

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kult | Slender Man | Puchatek: Krew i miód | horrory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy