"Elvis": Austin Butler wymusił zmianę kluczowej sceny
Już w najbliższy piątek na ekrany polskich kin trafi wyczekiwany "Elvis" z Austinem Butlerem w roli głównej. Reżyser produkcji ujawnił w najnowszym wywiadzie, że aktorowi tak bardzo zależało na wiarygodnym sportretowaniu Presleya, iż wymusił zmianę koncepcji kluczowej sceny, do nagrania której ekipa filmowa przygotowywała się trzy miesiące.
Dramat muzyczny "Elvis" w reżyserii Baza Luhrmanna opowiada historię jednego z najsłynniejszych piosenkarzy wszech czasów, koncentrując się na złożonej relacji muzyka z jego menadżerem Tomem Parkerem oraz związku z ukochaną żoną Priscillą. Krytycy, którzy zdążyli obejrzeć ten film, podkreślają w recenzjach, że jego najmocniejszą stroną jest błyskotliwa kreacja wcielającego się w Presleya Austina Butlera.
"Pokazał umiejętności, o które nikt go nie podejrzewał" - wskazywał Richard Lawson w "Vanity Fair". "Przenikliwy instynkt melodramatyczny i naturalna charyzma Butlera nadają jego postaci niezbędną surowość. Choć jest bardzo ekspresyjny, ani przez chwilę nie ociera się o karykaturę" - zachwycał się Steve Pond z "The Wrap". Sama Priscilla Presley w opublikowanym w mediach społecznościowych poście stwierdziła, że jego gra aktorska jest znakomita.
Butler podszedł do przygotowań do roli nad wyraz poważnie. Miesiącami ćwiczył pod czujnym okiem trenerów dialektu, aby udoskonalić swój głos i maksymalnie upodobnić je do unikatowego brzmienia "króla rock and rolla". W jednym z ostatnich wywiadów gwiazdor przyznał, że wciąż nie może pozbyć się charakterystycznego południowego akcentu piosenkarza, który wypracował na potrzeby swojej filmowej kreacji. "Nie robiłem nic innego przez dwa lata. Nic dziwnego, że mi się to utrwaliło. (...) Wytworzył się u mnie swego rodzaju nawyk mięśniowy" - zdradził w rozmowie z australijskim "Elle".
O ogromnej determinacji Butlera opowiedział teraz reżyser produkcji. W wywiadzie udzielonym "Entertainment Weekly" Luhrmann ujawnił, że aktorowi tak bardzo zależało na jak najwiarygodniejszym sportretowaniu legendarnego artysty, że zdarzało mu się wchodzić w kompetencje samego reżysera. Aktor wymusił na nim m.in. zmianę koncepcji pewnej kluczowej sceny, do której ekipa filmowa przygotowywała się miesiącami.
"Jest taka scena, w której Elvis musi zainspirować swój nowy big-band w Vegas do stworzenia nowoczesnej wersji swojego hitu 'That's Alright (Mama)'. Mając do dyspozycji oryginalną taśmę z nagraniem, ćwiczyliśmy trzy miesiące. Kiedy zaczęliśmy kręcić, w pewnym momencie Austin spojrzał na mnie i powiedział: 'To jest banalne i sztuczne. To nie działa'" - wspominał filmowiec.
Luhrmann poinstruował więc muzyków, by na początku celowo mylili nuty, by wytężona praca Presleya i zespołu nad utworem wyglądała na ekranie bardziej wiarygodnie. "Elvis tak właśnie postępował. Nie tylko śpiewał, ale też był dyrygentem, był muzyką. W taki sposób tworzył" - podkreślał reżyser.
Zaangażowanie Butlera w pracę nad tym filmem doprowadziło go do skrajnego wyczerpania, wskutek czego wylądował w szpitalu. "Następnego dnia po zakończeniu zdjęć obudziłem się nad ranem. Poczułem przeszywający ból i od razu pojechałem do szpitala. Gdy tylko skończyliśmy film, moje ciało dosłownie się zbuntowało" - wyjawił niedawno aktor.
Jego wysiłek najwyraźniej się opłacił. Podczas uroczystej premiery w Cannes produkcja została nagrodzona kilkuminutowymi owacjami na stojąco. Już wkrótce sami będziemy mogli ocenić efekty. Na ekrany polskich kin "Elvis" trafi 24 czerwca.