Reklama

Dzięki tej roli został... gwiazdą popu. Nie o takiej karierze marzył

Ogromna popularność, jaką cieszy się od lat Kevin Bacon, zaczęła się w 1984 roku, gdy zagrał zbuntowanego nastolatka Rena MacCormacka w filmie Herberta Rossa „Footloose”. Jak się jednak okazuje, aktor nie cieszył się z tego, że zyskał sławę dzięki tej produkcji. „Footloose” uważał bowiem za błahostkę, a marzyły mu się występy w filmach takich twórców jak Martin Scorsese.

Ogromna popularność, jaką cieszy się od lat Kevin Bacon, zaczęła się w 1984 roku, gdy zagrał zbuntowanego nastolatka Rena MacCormacka w filmie Herberta Rossa „Footloose”. Jak się jednak okazuje, aktor nie cieszył się z tego, że zyskał sławę dzięki tej produkcji. „Footloose” uważał bowiem za błahostkę, a marzyły mu się występy w filmach takich twórców jak Martin Scorsese.
Kevin Bacon w filmie "Footloose" /Mary Evans Picture Library /Agencja FORUM

O swoim stosunku do roli w "Footloose" Kevin Bacon opowiedział w podcaście "Podcrusher". W filmie Rossa wcielił się w rolę chłopaka z Chicago, który wraz z matką wprowadza się do niewielkiego miasteczka rządzonego przez miejscowego pastora. W związku z tragedią z przeszłości, w mieście tym zabroniona jest muzyka oraz taniec. Nie podoba się to jednak miejscowej młodzieży. W końcu dochodzi do buntu. Taniec był istotnym elementem tej produkcji, o czym Bacon - jak się okazuje - nie miał pojęcia, gdy starał się o rolę Rena.

Reklama

Kevin Bacon: Dzięki temu filmowi został gwiazdą popu

"Kiedy nakręciłem ten taneczny film, nie byłem tancerzem. Nigdy nie uczyłem się na tancerza. Jeśli mam być szczery, to tak naprawdę nie rozumiałem, że będzie to film taneczny. Myślałem, że to zwyczajny film, w którym, jak zaznaczali, pojawi się taniec. Owszem, wspominali coś o choreografie, ale powiedziałem, że nie potrzebujemy choreografa. Po prostu zatańczę i już. Nie był to dla mnie wielki problem. Włączcie muzykę, a ja poskaczę dookoła. W żaden sposób nie byłem więc przeszkolony" - wspomina aktor.

Chociaż przyjmując rolę w "Footloose" Bacon nie miał pojęcia, w co się pakuje, to jednak na ekranie wypadł świetnie. I szybko zyskał ogromną sławę, co mu się nie podobało. "Dzięki temu filmowi zostałem gwiazdą popu. A ja nie chciałem być gwiazdą popu. (...) Chciałem być Dustinem Hoffmanem, Meryl Streep, Johnem Cazale’em czy Robertem De Niro. Chciałem pracować ze Scorsese. Chciałem grać w sztukach na podstawie dramatów Czechowa. Tak rozumiałem poważne aktorstwo, aż tu nagle obsadzono mnie w roli, która zupełnie nie pasowała do poważnego aktora. Na całego więc to odrzuciłem. Próbowałem sabotować tę cząstkę mnie i moją popularność. Źle się czułem na sesjach zdjęciowych do magazynów i we wszystkim tym, o czym marzyłem będąc dzieckiem. To, o czym kiedyś marzyłem, przysporzyło mi ogromnego zwątpienia w siebie i strachu" - wyznał gwiazdor "Rzeki tajemnic".

Kevin Bacon: Czekając na rolę u Martina Scorsese

Na szczęście to zwątpienie Baconowi minęło i do dziś z powodzeniem kontynuuje karierę na ekranie. Już wkrótce będzie można go zobaczyć w filmie "Toxic Avenger", który jest rebootem niskobudżetowej produkcji "Toksyczny mściciel". Aktor wystąpił też u boku Julii Roberts w filmie "Zostaw świat za sobą", którego trafi do katalogu Netfliksa już 8 grudnia bieżącego roku. W jednej kwestii Bacon może jednak czuć niedosyt. Do tej pory nie udało mu się spełnić młodzieńczego marzenia o tym, by zagrać w filmie Martina Scorsese.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kevin Bacon | Footloose
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy