Reklama

Dorociński żegna Arkadiusza Tomiaka. Będzie mu na zawsze wdzięczny

Marcin Dorociński pożegnał bliskiego przyjaciela, Arkadiusza Tomiaka, który zginął 10 czerwca w wypadku samochodowym. Podkreślił, jak wiele dla niego zrobił i podziękował za hojność, której z jego strony doświadczył. Z wpisu zamieszczonego na Facebooku dowiadujemy się o słynnym operatorze rzeczy, o których niewiele się mówi. "W dniu jego śmierci chciałbym to powiedzieć i oddać mu to, co należne" - komunikuje aktor.

Arkadiusz Tomiak: Odszedł nagle, mając zaledwie 55 lat

Artysta ukończył studia na Wydziale Operatorskim PWSFTViT w Łodzi w 1995 roku. 

W swojej karierze otrzymał dwie Polskie Nagrody Filmowe - Orły. W 2013 roku za "Obławę", przy której współpracował z Dorocińskim, a trzy lata później za "Karbalę". Był również autorem zdjęć do m.in. takich filmów, jak: "Cisza", "Symetria", "Jasne błękitne okna", "Mistyfikacja", "Daas", "Legiony" czy "Czarny mercedes".

Arkadiusz Tomiak zginął w drodze do swojego rodzinnego miasta Koszalina. Miał tam wziąć udział w trwającym od poniedziałku festiwalu "Młodzi i Film".

Reklama

"Zmieścić jego życie i jego osobę w jednym słowie 'operator' to tak, jakby powiedzieć nic"

"Jest taka samotna łza spływająca po policzku Kaprala Wydry w filmie 'Obława'. I dziś ta samotna łza płynie z powodu tragicznej śmierci Arka Tomiaka" - zaczął Dorociński w poruszającym wpisie zamieszczonym na Facebooku.

Uhonorował przyjaciela, wspominając, jaki był prywatnie. Wspomniał o jego umiłowaniu do podróży, winyli czy dobrej kuchni. W słowach aktora nie zabrakło także ubolewania, że wędrówka Tomiaka zakończyła się zbyt wcześnie.

"Świat filmowców, to w dużej mierze świat ludzi cienia. Ludzi, którzy ciężko pracują na sukces innych - ale sami bywają niewidoczni. To nam, frontmenom - aktorom, reżyserom przypada cały splendor. A za nami stoją ludzie, którzy często biorą na siebie największy ciężar. I nie zawsze są za to docenieni i nie zawsze doczekują momentu, kiedy mówi się o tym głośno. I taką osobą był Arek" - napisał aktor. 

Marcin Dorociński: "Mam Arkowi za co dziękować"

Zdaniem Dorocińskiego wszyscy jesteśmy w stanie docenić, jak wybitnym był operatorem. Niewielu jednak wie, jak dobrym człowiekiem był prywatnie.  

Aktor wyznał, że kiedy zaczął marzyć o graniu w filmach zagranicznych, to właśnie Tomiak był osobą, która w niego uwierzyła, bezinteresownie wsparła i "dmuchnęła mu w skrzydła".  

"Ponad dziesięć lat temu udostępnił mi studio, naszpikowane jego najlepszym sprzętem wraz z całym pionem operatorskim - za uśmiech, za butelkę wina. Bym mógł nagrać self tape. I kręciliśmy - cały dzień w upalne lato - w pełnej scenografii, z charakteryzacją, z partnerem, z jazdą, z dymem, z dźwiękiem - na najlepszej wtedy kamerze ARRI - bo Arek był hojny. [...]. I dzisiaj - również dzięki Arkowi Tomiakowi, dobroci, którą mi okazał wtedy - jestem tu, gdzie jestem". 

Zobacz też: Polak zagrał w filmie z aktorską legendą. "Kolana mi zmiękły"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy