Daniel Day-Lewis: Legenda kina na przedwczesnej emeryturze
Jest jedynym mężczyzną, który zdobył trzy Oscary za najlepsze role pierwszoplanowe. Pięć lat temu 60-letni wówczas Daniel Day-Lewis zaskoczył wszystkich, podejmując decyzję o zakończeniu artystycznej kariery. Zdania nie zmienił - czy kiedykolwiek wróci z aktorskiej emerytury?
Daniel Day-Lewis wychował się w inteligenckim londyńskim domu, w którym półki uginały się od książek. Jego ojciec, Cecil, był nie tylko cenionym brytyjskim poetą, ale również socjalistą. Dlatego chciał, by jego syn utrzymywał kontakt z ludźmi z różnych środowisk.
"Mimo że pochodzę z klasy średniej, zawsze identyfikowałem się z klasą robotniczą, z chłopakami, których ojcowie pracowali w stoczni albo byli sklepikarzami. Nie byłem częścią ich świata, ale intrygowali mnie. Podobały mi się też sztuki i filmy o robotnikach" - wyznaje aktor.
Na kinowym ekranie zadebiutował w 1971 r. rolą w filmie Johna Schlesingera "Ta przeklęta niedziela". Miał wówczas 14 lat. W późniejszym okresie grał w Bristol Old Vic i był członkiem Royal Shakespeare Company.
Cenne obserwacje, jakie poczynił w młodości, przydały mu się później, gdy przygotowywał się do ról. To, że np. chodził na mecze klubu piłkarskiego Millwall, podczas których napatrzył się na bijatyki chuliganów, pomogło mu wcielić się w bandytę Billa "Rzeźnika" w "Gangach Nowego Jorku" (2002).
Już jako dorosły mężczyzna, Day-Lewis wyprowadził się z Londynu na irlandzką prowincję. W wolnym czasie często wpada jednak do pubów, chętnie rozmawia z innymi gośćmi. Oddaje się też swoim pasjom - stolarce i motocyklom. Bywało, że nieaktorskie czynności pochłaniały go tak bardzo, że robił sobie długie przerwy od grania w filmach.
Ale gdy już przyjmuje jakąś rolę, wchodzi w nią bez reszty. Kiedy w 1989 r. w londyńskim The National Theatre grał Hamleta, był tak wyczerpany, a jednocześnie pochłonięty swoją rolą, że zobaczył na scenie ducha swojego nieżyjącego ojca. Po tym incydencie zszedł ze sceny i już więcej na nią nie powrócił.
Gdy natomiast w filmie "Moja lewa stopa" (1989) grał mężczyznę chorego na porażenie mózgowe, nie rozstawał się z wózkiem inwalidzkim i kazał się karmić. Opłaciło się - za swoją kreację otrzymał Oscara. Po przyjęciu od Spielberga roli Abrahama Lincolna, dał sobie aż 12 miesięcy, by przeanalizować zachowanie i sposób mówienia byłego prezydenta USA.
Taki nieprzeciętny mężczyzna i charyzmatyczny artysta, zazwyczaj podoba się kobietom. "Zakochałam się w nim, bo nosił piękny, duży irlandzki sweter i na pierwszym spotkaniu wręczył mi kilka dziwnych 'poetyckich' prezentów" - wspomina jedna z miłości jego życia, Francuzka Isabelle Adjani, która poznała Daniela, gdy promowała w Londynie swój film.
Ich sześcioletni związek był bardzo burzliwy. Chwile namiętności przeplatały się z awanturami. Day-Lewis nie potrafił dotrzymać jej wierności. Gdy Isabelle była w siódmym miesiącu ciąży, rozstał się z nią na dobre. Niecały rok po rozpadzie ich związku Adjani dowiedziała się, że Daniel żeni się ze scenarzystką Rebeccą Miller, córką słynnego dramaturga Arthura Millera. Aktorka była zdruzgotana.
Nowa partnerka Day-Lewisa urodziła mu dwóch synów. Gwiazdor stał się przy niej przykładnym ojcem i mężem i wiedzie ze swoją rodziną spokojne życie w Nowym Jorku. "Kiedy na świat przyszli nasi synowie, ustaliliśmy z Rebeccą, że zawsze będziemy trzymać się razem, bez względu na zawodowe zobowiązanie, moje czy jej" - zdradził aktor.
Wyjątek uczynił przy kręceniu "Lincolna", bo nie chciał, by chłopcy mieli dłuższą przerwę od zajęć szkolnych. "Bez żony i synów czuję się bardzo samotny. Nie lubię pracować z dala od domu i nie mieć do kogo wracać po skończonym dniu pracy" - wyznał 55-letni wówczas artysta.
Pracując nad filmem "Ballada o Jacku i Rose" nie musiał rozstawać się z rodziną, ponieważ reżyserką filmu była jego... żona. Rebbeca Miller przyznaje, że początkowo nie wyobrażała sobie, że jej mąż mógłby zagrać główną rolę w jej filmie.
"Ta postać to musiał być facet, któremu zostało niewiele życia, a Daniel w każdą swoją postać wchodzi niezwykle głęboko. Zdawałam więc sobie sprawę, że ta rola byłaby dla niego ogromnym wyzwaniem. Musiałby też schudnąć 20-30 kilogramów, a i tak już był bardzo szczupły. Po tym jak zgromadziłam pieniądze i nie miałam wciąż obsady powiedziałam Danielowi, że jest moim pierwszym wyborem, ale spodziewam się, że nie będzie chciał tego zrobić. Zaczęłam robić listę innych aktorów. Przeczytanie scenariusza i decyzja zajęły Danielowi kilka miesięcy, aż w końcu zobaczył siebie jako tę postać" - wspominała Rebbeca Miller.
O tym, że pozyskanie do współpracy Day-Lewisa to "jak zdobycie Świętego Graala", przekonał się też Paul Thomas Anderson, kiedy zaproponował aktorowi rolę szefa naftowego imperium Daniela Plainviewa w "Aż poleje się krew".
"Dlaczego niby mam grać Anglików w średnim wieku z klasy średniej?" - zastanawiał się Day-Lewis, który wyznaje zasadę, że aktor nie powinien się powtarzać i jako jeden z doprawdy nielicznych konsekwentnie wciela ją w życie. "Czasem nie wiem, gdzie podążam jako aktor, dokąd w końcu dojdę. A dobry scenariusz jest w takiej wędrówce ważnym drogowskazem. W tekście Paula była nakreślona pełna, całkowicie wiarygodna i wielce intrygująca postać. A cały otaczający ją świat wydawał się bardzo plastyczny, po prostu rzeczywisty. Lubię się uczyć. Przyznam szczerze, że nie miałem pojęcia o górnictwie i wydobywaniu ropy. W mojej szkole średniej w Kent tego nie uczyli. Więc zapragnąłem zgłębić temat i przeczytałem mnóstwo na ten temat" - wspominał aktor swe przygotowania do roli.
Daniel Day-Lewis jest uważany za jednego z najlepszych aktorów w historii kina. Jako jedyny mężczyzna zdobył trzy Oscary za najlepsze role pierwszoplanowe. W 1989 r. wyróżniono go za kreację w filmie "Moja lewa stopa", w 2007 r. otrzymał Nagrodę Akademii za rolę w filmie "Aż poleje się krew", a w 2012 r. za film "Lincoln".
W 2017 roku 60-letni wówczas Daniel Day-Lewis podjął decyzję o zakończeniu kariery artystycznej.
"Nie planowałem tego" - aktor przyznał w wywiadzie dla "W Magazine". "Kiedy przystąpiłem do zdjęć do 'Nici widmo', nie wiedziałem, że przestanę grać. Pamiętam, że bardzo dużo śmialiśmy się z Paulem [Thomasem Andersonem - przyp.red.]. I nagle przestaliśmy się śmiać, w zamian ogarnął nas nieprawdopodobny smutek. Bardzo nas to zaskoczyło. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, do czego to doprowadzi. Trudno było z tym żyć, z tym smutkiem. I nadal jest trudno" - zwierzył się Day-Lewis.
"Ten smutek we mnie został. Pojawił się, kiedy pracowałem nad rolą, nie wiem dlaczego. Poczułem, że nie chcę już więcej być wciągnięty w żaden inny projekt. Przez całe życie przebąkiwałem tu i ówdzie, że powinienem przestać grać. Nie wiem, dlaczego tym razem było inaczej, ale ten impuls, by zrezygnować z aktorstwa, jest u mnie głęboko zakorzeniony. Ta decyzja była czymś, co musiałem zrobić"- zapewnił.
Ostatnim filmem aktora pozostaje "Nić widmo" (2017) Paula Thomasa Andersona. Wcielił się w nim w słynnego krawca Reynoldsa Woodcocka ,który wraz z siostrą Cyril (Lesley Manville) stanowią centrum brytyjskiej mody, ubierając gwiazdy filmowe, rodzinę królewską, socjetę, damy i debiutantki. Przez życie Woodcocka przewija się mnóstwo kobiet, inspirują go, towarzyszą, on wciąż pozostaje kawalerem. Aż do momentu, w którym w jego życiu pojawia się Alma (Vicky Krieps), która wkrótce staje się jego muzą i kochanką. Jego uporządkowane życie burzy miłość.
Czytaj więcej:
"365 dni. Ten dzień": Natasza Urbańska pokazała niemal wszystko [wideo]
Przystojny Polak jest sławny w Hollywood. U nas mało kto o nim słyszał
Urodziła się w Kielcach, robi karierę w Hollywood. Gorzko wspomina Polskę
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.