Daniel Craig: Nie tylko James Bond! Gwiazdor kończy 55 lat
Dla milionów osób na całym świecie James Bond ma jego twarz, ale byłoby sporym uproszczeniem sprowadzać aktorską karierę Daniela Craiga tylko do tej jednej roli. Zanim w 2006 roku po raz pierwszy przywdział garnitur agenta 007, miał już na koncie wiele wspaniałych kreacji. W międzyczasie dołożył też kilka kolejnych. Z okazji 55. urodzin aktora przypominamy najważniejsze z nich.
Daniel Craig zaczynał karierę aktorską od występów na deskach teatralnych: w 1993 roku wcielił się w postać Jaya w kontrowersyjnych "Aniołach z Ameryki" na scenie Royal National Theatre. Przygodę z teatrem kontynuuje po dziś dzień: w 2002 roku był nominowany do nagrody London Evening Standard za kreację w sztuce "A Number", prezentowaną na deskach Royal Court Theatre Downstairs. W 2009 roku zaskoczył wszystkich, przyjmując broadwayowską propozycję występu w sztuce "A Steady Rain", w której jego partnerem miał być Hugh Jackman. Spektakl okazał się być strzałem w dziesiątkę, ugruntowując coraz silniejszą pozycję Craiga jako wszechstronnego artysty.
Aktor pierwsze triumfy święcił jednak na telewizyjnym ekranie. Na początku lat 90. XX wieku wystąpił bowiem w szeregu telewizyjnych produkcji, m.in. w serialu "Zorro", mini-serii "Our Friends in the North" czy jednym z odcinków "Opowieści z krypty".
Prawdziwym przełomem w jego karierze okazała się jednak rola w filmowej biografii słynnego brytyjskiego artysty Francisa Bacona. Pierwszoplanową gwiazdą "Love is the Devil. Szkic do portretu Francisa Bacona" w reżyserii niezależnego twórcy Johna Mayburry'ego był wielki Derek Jacobi, jednak kreacja Craiga, który wcielił się w postać kochanka malarza - George'a Dyera - nie pozostała niezauważona. Uwagę zwracała zwłaszcza fizyczność roli Craiga, który przełamując obyczajowe tabu, obnosił się na ekranie bez ubrania.
"Mówią, że to, co robiłem w 'Love is the Devil' musiało być niezwykle trudne... W rzeczywistości jest inaczej, to jedna z najłatwiejszych aktorskich rzeczy, jaką miałem przyjemność zagrać, ponieważ od początku wszystko było dla mnie jasne i sensowne. Kiedy nie wiesz, w co się pakujesz, kiedy grasz rzeczy, co do których nie jesteś pewien, wtedy zaczynają się kłopoty" - odpowiadał przekornie Craig, który za kreację George'a Dyera został wyróżniony prestiżową nagrodą na festiwalu w Edynburgu.
Kolejną ważną rolę w filmografii Daniela Craiga był występ w obyczajowym dramacie "Głosy" (2000), w którym wcielił się w postać pogodnego schizofrenika, próbującego ułożyć sobie życie po wyjściu ze szpitala. Reżyser filmu, uznany telewizyjny realizator Simon Cellan-Jones, pamiętał Craiga jeszcze z czasów współpracy przy serialu "Our Friends in the North".
Film, który zadebiutował w prestiżowej sekcji "Director's Fortnight" na festiwalu w Cannes, został okrzyknięty jednym z najlepszych brytyjskich obrazów 2000 roku. Pech polegał na tym, że sukces "Głosów" zagłuszony został przez inny niespodziewany hit brytyjskich ekranów - "Billy'ego Elliotta". Krytycy docenili jednak "tętniącą życiem ekspresyjność" kreacji Daniela Craiga, który dzięki występowi w "Głosach" znalazł się w prestiżowym gronie Shooting Stars - obiecujących europejskich talentów aktorskich.
Na oferty z Hollywood Craig nie musiał czekać zbyt długo. Już rok po występie w "Głosach" aktor dostał propozycję niewielkiej roli w ekranizacji komputerowej gry o przygodach Lary Croft. Gwiazdą "Tomb Raidera" była Angelina Jolie, Craig udowodnił jednak, że potrafi odnaleźć się również w wysokobudżetowym kinie akcji.
Rok później dostał już poważniejszą propozycję z USA - w "Drodze do zatracenia" opromienionego triumfem "American Beauty" Sama Mednesa wcielił się w postać syna potężnego gangstera, granego przez Paula Newmana.
Kolejne pierwszoplanowe role dostawał jednak w nadal w Europie. Występem w filmie Rogera Michella "Matka" (2003) potwierdził Craig nieprzeciętne dramatyczne umiejętności. Wcielił się tam w postać dojrzałego, żonatego mężczyzny, który nawiązuje romans z o wiele starszą od siebie kobietą. Kreacja Craiga była na tyle wyrazista, że aktor otrzymał nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej.
Z Rogerem Michellem Craig spotkał się także na planie swojego kolejnego filmu "Przetrzymać tę miłość" (2004), będącym ekranizacją powieści Iana McEwana. Zagrał w nim mężczyznę, którego nachodzi tragiczne wydarzenie z niedalekiej przeszłości, kiedy był świadkiem śmierci pewnego człowieka. Inny świadek tamtego incydentu, grany przez Rhysa Ifansa, twierdzi zaś, że obydwu łączy głębsze uczucie.
Prawdziwym popisem Craiga był jednak występ w zrealizowanym w tym samym roku filmie "Przekładaniec" Matthew Vaughna, który początkowo planowany był jako domknięcie gangsterskiej trylogii Guya Ritchiego ("Porachunki", "Przekręt"). Kreacja bezimiennego handlarza kokainy przyniosła Craigowi nie tylko kolejną nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej, ale stanowiła przede wszystkim świetną kartę przetargową w walce o rolę Jamesa Bonda.
Zanim jednak Craig zaprezentowany został jako następca Pierce'a Brosnana, wystąpił jeszcze w dwóch ważnych dla siebie filmach. Jednym z nich był głośny obraz Stevena Spielberga "Monachium" (2005), opowiadający historię izraelskiej specgrupy, która otrzymała zadanie zabicia członków palestyńskiej terrorystycznej organizacji Czarny Wrzesień.
O wiele większym wyzwaniem była jednak rola w filmie "Bez skrupułów" (2006), opowiadającym o relacji łączącej amerykańskiego pisarza Trumana Capote'a (Toby Jones) z Perrym Smithem - jednym z bohaterów jego głośnej "dokumentalnej powieści" "Z zimną krwią". Kreacja Craiga jako oczekującego na wyrok śmierci zabójcy pozostaje jedną z najlepszych w jego karierze. I najmniej docenianych.
Dzisiaj mało kto pamięta, że początkowo zakładano, że w filmie "Casino Royale" do roli agenta 007 powróci Pierce Brosnan, który wcielił się w niego w czterech poprzednich produkcjach. Jednak w momencie premiery "Śmierć nadejdzie jutro" irlandzki aktor miał 49 lat. Jego kontrakt zakładał występ w czterech filmach i nie miał on zamiaru go przedłużać. W lutym 2004 roku Brosnan oficjalnie ogłosił, że żegna się z rolą Bonda. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania jego następcy.
Ostatecznie zdecydowano się na Craiga, który początkowo był niechętny, by pojawić się na castingu, ponieważ uważał, że seria wyczerpała swój potencjał. Dopiero po przeczytaniu scenariusza zmienił zdanie. Gdy producentka Barbara Broccoli zadzwoniła, by przekazać mu wiadomość o angażu, Craig robił akurat zakupy. Gdy usłyszał, że zagra Bonda, zaraz kupił wódkę i martini.
Okresowi zdjęć towarzyszyła nieprzyjemna atmosfera ze strony fanów i mediów. Pojawiały się plotki, że Craig nie potrafi prowadzić auta, co przysparza wielu kłopotów na planie. Fani krytykowali Craiga, bo w przeciwieństwie do poprzednich odtwórców roli agenta 007 był on blondynem. Wszystko zmieniło się, gdy nakręcono jedną z najsłynniejszych scen z "Casino Royale" - z Danielem Craigiem jako Jamesem Bondem wychodzącym z morza w błękitnych kąpielówkach. Kiedy tylko zdjęcia roznegliżowanego aktora pojawiły się w gazetach, początkowy sceptycyzm dotyczący jego kandydatury zamienił się w powszechny zachwyt, a Brytyjczyk z miejsca okrzyknięty został najseksowniejszym mężczyzną na świecie.