Córka Grażyny Szapołowskiej kończy 45 lat. Jest cenioną reżyserką
Katarzyna Jungowska, córka Grażyny Szapołowskiej i Andrzeja Jungowskiego, kończy w czwartek 45 lat. Jest laureatką nagrody "Perspektywa" im. Janusza Morgensterna za oparty na autobiograficznych doświadczeniach film "Piąte: Nie odchodź". "Moi rodzice też się rozwiedli. Długo nosiłam w sobie tęsknotę i niespełnienie. Brakowało mi pełnego domu" - przyznała.
Reżyserskim debiutem Katarzyny Jungowskiej był film "Popatrz na mnie". Jego bohaterami byli lekarz Łukasz (Maciej Stuhr), Michał (Łukasz Porczyk), zakochana w nim bezgranicznie Justyna (Justyna Grzybek) oraz samotna matka Natalia (Marika Tomczyk).
Losy każdego z bohaterów splatają się, tworząc zagadkową opowieść, która do końca filmu trzyma widzów w napięciu.
- Ludzie czasami nie mają dystansu do związków, w których żyją. Tworząc mój film chciałam, by patrząc nieco z boku nauczyli się poprawnie oceniać relacje, jakie ich łączą - tłumaczyła Jungowska. która jest absolwentką Wydziałów Aktorstwa i Reżyserii Warszawskiej Szkoły Filmowej. W filmie debiutowała jednak jako aktorka ("Bez końca" Krzysztofa Kieślowskiego i "Leni" Bartosza Paducha), szybko jednak okazała się, ze jej prawdziwym powołaniem jest "druga strona kamery". Już podczas studiów uczestniczyła w produkcjach filmów, teledysków i seriali ( "Zły", "Trick").
Bohaterką kolejnego filmu Jungowskiej - "Piąte: Nie odchodź" - jest 15-letnia Roma (gra ją Michalina Olszańska). Dziewczyna mieszka ze swoim ojcem (w jego roli Łukasz Simlat). Mimo wzajemnej potrzeby bliskości żyją właściwie obok siebie. On jest pochłonięty nauką, pryncypialny, emocjonalnie chłodny. Ona ucieka w świat tańca i młodzieńczego buntu, tęskniąc zarazem za zainteresowaniem ze strony taty.
Wszystko zmienia się z chwilą przybycia bezdomnego mężczyzny (w tę postać wcielił się Olbrychski). Przybysz lokuje się w pobliskiej ruderze. Jednocześnie, niespodziewanie, u nastolatki pojawiają się symptomy choroby - niepokojąco podobne do tych, które poprzedziły śmierć jej matki.
W życiu Romy granica między rzeczywistością, a tym, co nierealne zaczyna się zacierać. Dziewczyna wierzy, że bezdomny to tak naprawdę jej "okaleczony Anioł Stróż", ukryty w ludzkim ciele. Po kolejnym ataku reakcja organizmu chorej nastolatki jest gwałtowna - Roma zapada w śpiączkę. Ojciec dziewczyny, pod wpływem lęku o jej życie, próbuje na nowo budować ich wzajemne relacje.
W rozmowie z "Galą" młoda reżyserka przyznała, że historia opowiedziana w jej filmie oparta była na autentycznych wydarzeń z jej życia. Kiedy była dzieckiem, rozpadło się małżeństwo jej rodziców, a ją - podobnie jak główną bohaterkę filmu - wychowywała kochająca babcia.
"To, o czym opowiadam na ekranie, nie jest mi obce. Moi rodzice też się rozwiedli. Długo nosiłam w sobie tęsknotę i niespełnienie. Brakowało mi pełnego domu" - wyznała.
Za reżyserię filmu "Piąte: Nie odchodź" Jungowska otrzymała nagrodę "Perspektywa" im. Janusza Morgensterna za najbardziej obiecujący debiut.
Kolejną produkcją Jungowskiej był serial "Cuda".
Składał się 20 niepowiązanych ze sobą fabularnie opowieści. Każdy odcinek jest wzruszającą historią ludzi, którzy doświadczyli w swoim życiu niezwykłych zbiegów okoliczności. Przeżyte wydarzenia nie tylko zmieniły ich na zawsze, ale pozwoliły uwierzyć, że kiedy kończą się zasoby ludzkiej wytrzymałości i siły, potrzebny jest... cud!
- W życiu zdarzają się sytuacje, kiedy człowiek myśli "nie ma przypadków". Mocno wierzę w to, że każdy ma swój los zapisany gdzieś w gwiazdach, a najbardziej beznadziejna sytuacja może nagle zmienić się na korzyść. Serialem "Cuda" chcę przywrócić ludziom wiarę i nadzieję na lepszy świat w sprawiedliwość i moc wybaczania. Chcę, aby każdy uwierzył, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Ten serial ma dodawać otuchy w ciężkich chwilach, ma wzruszać i nie pozwalać tracić nadziei, że dobro zwycięża. Trzeba tylko głęboko wierzyć i myśleć pozytywnie. A wtedy można liczyć na prawdziwe cuda - mówiła Jungowska.
Na 30 czerwca zaplanowano premierę spektaklu Jungowskiej "Wisławie - Grażyna", w którym Grażyna Szapołowska złoży hołd Wisławie Szymborskiej.
W spektaklu "Wisławie - Grażyna", zrealizowanym pod patronatem Fundacji Wisławy Szymborskiej, usłyszymy takie wiersze Wisławy Szymborskiej jak m.in. "Nic dwa razy", "Portret kobiecy" czy "Muzeum". Jej utwory zostaną uzupełnione wspomnieniami i historiami z życia wybitnej poetki. W obsadzie, poza Grażyną Szapołowską, znajdą się wokalistka Natalia Lesz, która wcieli się w postać młodej Szymborskiej, jak również Piotr Makarski pełniący funkcję narratora.
Spektakl powstał na podstawie scenariusza Katarzyny Jungowskiej, która podjęła się też reżyserii. "Jest to hołd oddany kobiecie przez inne kobiety. Wydarzenie tworzone jest bowiem w większości przez kobiety właśnie. Pozwala to na odtworzenie nastroju i wrażliwości zawartej w poezji Szymborskiej" - wyjaśniła w komunikacie prasowym Jungowska.
Córka Katarzyny Jungowskiej poszła w ślady babci, ponieważ studiuje aktorstwo w Warszawskiej Szkole Filmowej. Karolina Matej ma też na koncie występ w programie "The Voice Of Poland". Wspierała ją wtedy w show słynna babcia.
Katarzyna Jungowska wyznała "Super Expressowi", że mama pomogła jej w wychowywaniu córki.
"Mamy bardzo bliską relację. Teraz troszeczkę chciałabym się nią zajmować. Ona mi bardzo pomagała kiedyś, jak byłam samotną matką. Mama mi pomogła w wychowaniu mojej córki. Teraz, we trzy jesteśmy wręcz na przyjacielskiej stopie" - przyznała.
I dodała, że Szapołowska jest dla swojej wnuczki jak... matka.
"Przez to, że ja byłam młodą mamą, to moja mama jakby przejęła rolę mamy dla mojej córki. One mają takie połączenie babci i mamy. Babcie się najbardziej kocha, bo zawsze na więcej pozwala. Moja mama zrobiła się też dla niej mamą, przez co ja jestem odciążona, bo jestem jak koleżanka dla mojej córki i dzięki temu mi lżej. Mamy koleżeńskie stosunki, ale moja mama ściągnęła ze mnie brzemię dyscypliny" - powiedziała Jungowska.
Grażyna Szapołowska nagrała też z wnuczką utwór "Kochaj mnie", a słowa do piosenki napisała... Katarzyna Jungowska.