Burt Lancaster: Pierwszy atleta Hollywood? "Pewnego ranka obudziłem się sławny"
Słynął z imponującej postury, wyjątkowej sprawności fizycznej i "uśmiechu szerszego od chłodnicy cadillaca". "Pewnego ranka obudziłem się sławny. To było straszne!" - mówił w jednym z wywiadów Burt Lancaster. "Potem przez wiele lat ciężko pracowałem, by na tę sławę zasłużyć".
Fani kochali go za uśmiech, z którego żartował do późnej starości:. "Wolno wam mówić o mnie 'Pan Grymas', bo szczerzę się jak mało kto" - śmiał się, mrużąc filuternie oczy. Udowadniał tym samym, że ma dystans do sławy i łatki "boskiego ciała", która przylgnęła do niego po roli w "Karmazynowym piracie" (1952).
"Nikt nigdy nie wyglądał na ekranie tak dobrze jak on. I pewnie długo nikt mu nie dorówna" - mówił reżyser John Frankenheimer.
Na kinowym ekranie zadebiutował w 1946 roku w filmie "Zabójcy" (u boku Avy Gardner). Miał wtedy 33 lata. Był aktorem-samoukiem, ale szybko nauczył się podstaw biznesu. Nie chciał być związany z żadną dużą wytwórnią z Hollywood (które nazywał "jednym wielkim cyrkiem"), więc ze swoim agentem założyli własną - Hecht-Lancaster Productions.
Dzięki warunkom fizycznym bez problemu mógł zostać gwiazdą kina akcji. Zamiast tego podejmował ryzyko i grał na przemian role twardych facetów i skomplikowanych psychologicznie bohaterów, jak choćby w "Ptaszniku z Alcatraz" (nagroda dla najlepszego aktora na festiwalu w Wenecji) czy w "Dziecko czeka" (z Judy Garland, o ośrodku dla chorych umysłowo dzieci). Często z zysków, jakie miał z ról w kinie akcji, finansował te bardziej ambitne i mniej dochodowe projekty.
Uwielbiał wykorzystywać w swoich filmach umiejętności akrobatyczne. Gdy po premierze filmu "Płomień i strzała" dziennikarze wątpili, że jest w stanie obyć się bez kaskaderów, zaprosił ich do sali gimnastycznej i zademonstrował wszystkie ewolucje. Jego sportowa sprawność przyczyniła się do sukcesów takich filmów, jak "Karmazynowy pirat" czy "Trapez" (z Giną Lollobrigidą). O kondycję dbał, do kiedy służyło mu zdrowie. W biurze miał wysoki gabinet, z sufitu którego zwisała 6-metrowa lina. Ćwiczył na niej w każdej wolnej chwili.
Był czterokrotnie nominowany do Oscara, choć dostał tylko jednego, za tytułową rolę fałszywego kaznodziei w "Elmer Gantry" z 1960 r. Do historii światowego kina przeszła scena pocałunku na plaży z Deborah Kerr w "Stąd do wieczności".
Lancaster zagrał sierżanta Miltona Wardena, który romansuje z Karen (Deborah Kerr), żoną swojego przełożonego. Kiedy udaje się ze swoją ukochaną nad ocean, dwójka kochanków oddaje się czułościom, po którym dyskutują nad przyszłością i sensem swej relacji. Wszystko ma miejsce na kilka dni przed japońskim atakiem na Pearl Harbour, gdzie stacjonują Warden i mąż Karen.
"W domu bywało nam zimno, nie zawsze też chodziliśmy najedzeni do syta. Ale nic to nie znaczyło, bo byliśmy zdrowi, a w rodzinie była miłość" - wspominał przyszły aktor.
Jego pierwszymi kumplami były dzieciaki włoskich imigrantów z Neapolu, Kalabrii, Sycylii. Burt żartował później, że dlatego zagrał tak dobrze włoskiego księcia Salinę w filmie "Lampart" Viscontiego, bo wychowywał się praktycznie jako Włoch. Z tego też powodu nie mógł sobie darować, że nie dostał roli Vita Corleone w "Ojcu chrzestnym" (pokonał go Marlon Brando).
Prywatnie był demokratą o liberalnych poglądach. Przyjaźnił się z J.F. Kennedym (jadał z nim obiady w Białym Domu). W sierpniu 1963 roku ruszył w marszu Martina Luthera Kinga na Waszyngton, a po śmierci Rocka Hudsona (1985) odważył się zabrać głos w sprawie ofiar AIDS, co było wtedy dowodem nie lada odwagi.
Pod koniec kariery, w 1987 roku, Lancaster wystąpił w telewizyjnym filmie Michaela Andersona "Przed sklepem jubilera", zrealizowanym na podstawie sztuki Karola Wojtyły. Gościł wtedy kilka dni w Krakowie.
W filmie zagrał też Daniel Olbrychski. "Miałem z nim jeden dzień zdjęciowy, parozdaniowy dialog kręciliśmy późno wieczorem. Najpierw kamera filmowała Burta, a ja podrzucałem mu tekst. Zauważyłem, że był zmęczony, miał kłopoty z pamięcią, powtarzał swoje kwestie. Mowy nie było o rozmowach, dowcipach czy żartach na planie. Panowało skupienie. Potem nastąpiła półtoragodzinna przerwa na zmianę ustawienia świateł. Myślałem, że Burt poszedł do hotelu. Wracam i co widzę? Za kamerą stoi Burt, gotowy, by mi podrzucić kilka zdań. To jest prawdziwa gwiazda" - wspominał polski aktor.
Na zorganizowanej w Krakowskim Ośrodku Telewizyjnym na Krzemionkach konferencji prasowej Lancaster został zapytany o ewentualne plany przejścia na emeryturę. "To nie dla mnie. Jest jeszcze tyle do zrobienia. Ciągle czekam na następną propozycję" - odpowiedział.
W 1990 r., kilka miesięcy po ślubie z trzecią żoną, Susan Martin, Lancaster miał wylew krwi do mózgu. Częściowo sparaliżowany, resztę życia spędził na wózku inwalidzkim. Zmarł na atak serca 23 października 1994 r., tuż przed 81. urodzinami.