Reklama

"Bullet Train": Miało być kino akcji. Wyszła komedia

Aaron Taylor-Johnson to jedna z gwiazd najnowszego filmu Davida Leitcha zatytułowanego "Bullet Train". Dotychczasowe zapowiedzi wskazywały na to, że należy się po tej produkcji spodziewać trzymającej w napięciu akcji i krwawej jatki. Tymczasem aktor zapewnia widzów, że powinni się spodziewać komedii.

Aaron Taylor-Johnson to jedna z gwiazd najnowszego filmu Davida Leitcha zatytułowanego "Bullet Train". Dotychczasowe zapowiedzi wskazywały na to, że należy się po tej produkcji spodziewać trzymającej w napięciu akcji i krwawej jatki. Tymczasem aktor zapewnia widzów, że powinni się spodziewać komedii.
Aaron Taylor-Johnson w scenie z "Bullet Train" /materiały prasowe

"Pierwotnie miał to być mroczny, krwawy i okrutny filmem przeznaczony dla widzów dorosłych. Przyhamowaliśmy to jednak i zmieniliśmy na niezłą zabawę. Nie wiem, jak to się stało, ale wyszła nam komedia" - ujawnił Aaron Taylor-Johnson w rozmowie z Andrew Garfieldem dla "HERO Magazine".

To może być spore zaskoczenie dla widzów. Z wcześniejszych informacji wynika bowiem, że akcja filmu "Bullet Train", którego zwiastun został opublikowany przed kilkoma dniami, rozgrywa się w pędzącym pociągu. Jadący nim płatni zabójcy szybko odkrywają, że mają wspólny cel i że życie każdego z nich jest zagrożone. W rolach głównych w filmie Davida Leitcha występują oprócz Johnsona Brad Pitt, Brian Tyree Henry, Sandra Bullock, Joey King, Andrew Koji, Hiroyuki Sanada, Michael Shannon, Zazie Beetz i Bad Bunny.

Reklama

Zdjęcia do filmu "Bullet Train" powstały w trakcie pandemii COVID-19, niedługo po zdjęciu obowiązkowej kwarantanny nałożonej na plany filmowe i serialowe. Taylor-Johnson nazywa "błogosławieństwem" fakt, że mógł pracować w tym czasie. "Z tego jednak powodu był to najbardziej dziwaczny plan, na jakim pracowałem. Każdego dnia nas testowano. Nosiliśmy maseczki, osłony na oczy, nie mogliśmy nawiązywać interakcji, czyli ściskać sobie dłoni czy przytulać swojego ziomka. Atmosfera była dziwna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w przeszłości nie musiałeś stronić na planach od tego typu intymności" - wyznał aktor.

Taylor-Johnson pochwalił też swojego kolegę z planu, Briana Tyree Henry'ego za to, że razem z nim udawało mu się rozładować napiętą atmosferę. "Wisiała nad nami chmura strachu, a rolą moją i Briana było to, by wnieść na plan dużo śmiechu i luzu. Jeśli udało nam się rozśmieszyć ekipę filmową, dzień uznawaliśmy za udany. (...) Dzięki otwartości reżysera na eksperymentowanie na planie, pracowało nam się fantastycznie" - dodał gwiazdor.

O tym, jak twórcom filmu udało się nakręcić komedię zamiast rzezi, widzowie będą mogli się przekonać już 15 lipca, kiedy to "Bullet Train" trafi do kin.

Zobacz również:

Teraz się wstydzi? Karierę zaczynała od filmów erotycznych

Znany Rosjanin nie ma wątpliwości. "Putin przeżywa psychiczne załamanie"

Najgorszy człowiek na świecie? Te gwiazdy są wciąż zapatrzone w Putina

To koniec? Kina w Rosji stoją nad przepaścią

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bullet Train (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy