Reklama

Bogusław Linda reżyseruje w teatrze

Gwiazda srebrnego ekranu Bogusław Linda jest także reżyserem... Nie realizował sztuk teatralnych od ponad 20 lat. Teraz powraca do tego zajęcia.

Po wielu latach wraca pan do reżyserii teatralnej. Jak się pan czuje w tej roli?

Bogusław Linda: - Powracam do czasów młodości. Jest to przyjemne, ponieważ przypomina mi, z czego wyrosłem.

Reżyseruje pan sztukę "Merylin Mongoł" Nikołaja Kolady. Dlaczego wybrał pan akurat ten tekst?

- Ten tytuł mieści się w repertuarze dyrektora artystycznego Teatru Ateneum, który uwielbia Czechowa, a Kolada jest mu bliski. Poza tym ta sztuka nie odbiega treścią od problemów, które nurtują nas codziennie. To szukanie ucieczki od beznadziei, od szarości życia, z której możemy wyrwać się do baśniowej krainy.

Reklama

W spektaklu grają Olga Sarzyńska, Dariusz Wnuk, Agata Kulesza i Marcin Dorociński. Skąd taki wybór?

- Ta obsada powstała w połowie dzięki przypadkowi i w połowie dzięki zdjęciom próbnym. Agata Kulesza i Marcin Dorociński chcieli zagrać teraz w teatrze i szalenie mnie to ucieszyło, ponieważ uważam, że są to aktorzy spełnieni. Są w najlepszym momencie swojego życia twórczego. Wiedziałem, że będą lokomotywą tego spektaklu i wesprą młodszych utalentowanych kolegów, czyli Olgę Sarzyńską i Darka Wnuka.

Długo zbierał się pan z zamiarem powrotu do reżyserii teatralnej?

- To stało się przypadkowo. W trakcie rozmowy z dyrektorem artystycznym Teatru Ateneum Andrzejem Domalikiem wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić coś w teatrze. Ustaliliśmy, że będzie to na wiosnę i tak też się stało.

Czym jest dla pana reżyseria?

- Przede wszystkim zawodem, ponieważ z zawodu jestem reżyserem teatralnym. Nie reżyserowałem często, ponieważ nie miałem na to czasu. Niekiedy robiłem sztuki w Europie, nawet zdobywałem za to nagrody. Myślałem, że nie wrócę do tego, ponieważ teatr bardzo zbiedniał przez te ponad 20 lat, kiedy mnie w nim nie było. Trudno powiedzieć, żeby teatr było dziś stać na klasykę. A ja zawsze kochałem klasykę. Kochałem Szekspira, Słowackiego, Moliera. To są drogie sztuki. Wymagają dużych zespołów, inscenizacji.

Co ostatnio pan reżyserował?

- Ostatnia moja nieudana przygoda teatralna miała miejsce w teatrze Janusza Wiśniewskiego w Poznaniu. Miałem robić sztukę "Czy nie dobija się koni". Niestety, przez względy ideologiczne nie doszliśmy do porozumienia. Wtedy się wszystko rozpadło. Teraz powracam sztuką czteroosobową. Sam jestem zaskoczony, ponieważ nie jest to ani "Makbet", "Kordian" ani "Dziady". Nasza sztuka wykorzystuje przestrzeń w pełni, nie dzieje się tylko na scenie.

To znaczy, że jest pan teraz szczęśliwym człowiekiem...

- Na razie...(śmiech)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Bogusław Linda aktor, reżyser i pedagog. Ma 60 lat. Absolwent PWST w Krakowie. Szczyt swojej sławy przeżył w latach 90. Zagrał kilkadziesiąt ról, m.in. w filmach "Kroll", "Psy", "Psy 2", "Tato", "Sara". Jest także reżyserem. Zrealizował takie filmy jak "Seszele", "Sezon na leszcza" i "Jasne błękitne okna". W latach 80. i 90. zajmował się także reżyserią teatralną. W 2011 roku do kin weszły trzy filmy z udziałem aktora: "Trzy minuty. 21:37", "1920 Bitwa warszawska" oraz "Sztos 2". Najnowsze dzieło Lindy do spektakl "Merylin Mongoł", którego jest reżyserem. Premiera sztuki odbędzie się 21 kwietnia w Teatrze Ateneum w Warszawie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Bogusław Linda | teatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy