Audrey Hepburn i Mel Ferrer: Wielka miłość, która nie miała szans na przetrwanie
Szczupła brunetka o wielkich oczach i zniewalającym uśmiechu na ekranie rozkochiwała w sobie największych gwiazdorów Hollywood. Z filmowymi partnerami łączyła ją chemia, którą odczuwali również widzowie w salach kinowych. Audrey Hepburn prywatnie związana była z Melem Ferrerem. Ich związek nie przypominał romansów z filmów aktorki. Para rozstała się po ponad 10 latach burzliwego małżeństwa.
Audrey Kathleen Ruston, córka brytyjskiego bankiera Johna Victora Hepburn-Rustoniego i holenderskiej arystokratki, baronówny Elli van Heemstra, wcale nie chciała zostać aktorką. Marzyła o karierze primabaleriny i występach na scenie. Jednak głód, jakiego doświadczyła podczas wojny, poważnie odbił się na jej zdrowiu. Cierpiała na astmę, żółtaczkę i inne choroby spowodowane niedożywieniem. Ostatecznie zamiast na scenie zaczęła pojawiać się na modowych wybiegach. Do tego dorabiała pracując jako statystka w filmach.
Chociaż dzisiaj Audrey Hepburn uważana jest za ikonę kina oraz stylu, to na początku kariery wiele osób uważało ją za... zbyt brzydką. Zarzucano jej, że jest za chuda, ma zbyt długą szyję, za duże oczy oraz uszy. Zresztą sama nie wierzyła, że ma zadatki na aktorkę, a co dopiero gwiazdę filmową. "Nigdy nie przypuszczałam, że będę występować przed kamerą z twarzą jak moja. Stanowię wyjątek wśród gwiazd, ponieważ, logicznie rzecz biorąc, nigdy nie powinnam nią zostać" - przyznała po latach laureatka Oscara.
Los zadecydował jednak inaczej i znalazły się osoby, które uważały, że jest idealnym wyborem do ich produkcji. Na ekranie zadebiutowała w 1948 roku rolą stewardesy w komedii "Holenderski w 7 lekcjach". Później pojawiła się w kilku mniejszych rolach, a trzy lata po debiucie otrzymała pierwszą główną rolę w filmie "Monte Carlo Baby" w reżyserii Jeana Boyera. W tym samym roku wystąpiła na nowojorskim Broadwayu w musicalu "Gigi". Młodziutka artystka opierała się przed przyjęciem roli. Tłumaczyła, że tak naprawdę to do tej pory była bardziej tancerką niż aktorką. Sidonie-Gabrielle Colette, kontrowersyjna francuska pisarka i autorka "Gigi", za nic miała protesty Hepburn. Przyszła gwiazda rolę przyjęła i otrzymała za nią nagrodę dla najlepszej debiutantki roku.
Zobacz również:
Romy Schneider i Alain Delon: Kochali się na zabój, ale nie mogli być razem
Francoise Dorléac szła po sławę. Siostra Catherine Deneuve zginęła tragicznie
Filmowym przełomem w jej karierze były "Rzymskie wakacje". Aktorka podczas przesłuchań zrobiła ogromne wrażenie na reżyserze filmu. "Miała wszystko czego szukałem - urok, niewinność i talent. Była bardzo zabawna. To było absolutnie urocze" - przyznał później William Wyler. To za sprawą tego filmu Audrey Hepburn poznała swojego pierwszego męża. Mela Ferrera poznała w lipcu 1953 roku na jednym z przyjęć związanych z premierą filmu. Przedstawić ich sobie miał Gregory Peck.
Para podobno od razu zapałała do siebie uczuciem. O 12 lat starszy aktor imponował młodziutkiej aktorce swoim wykształceniem, manierami i dorobkiem artystycznym. Nie przeszkadzało jej nawet, to że w domu czeka na niego jego trzecia żona oraz dzieci. Ona sama również nie była wolna. Aktora planowała bowiem ślub z biznesmenem Jamesem Hansonem. Ostatecznie zerwała zaręczyny. "Trudno byłoby nam prowadzić normalne małżeńskie życie" - przyznała w swojej autobiografii. Chociaż była zauroczona poznanym na przyjęciu Ferrerem, to nie od razu się związali. Praca nad różnymi filmami wymusiła rozłąkę, a do tego aktor zwlekał z rozwodem.
Hepburn znalazła pocieszenie w ramionach kolegi z planu "Sabiny", Williama Holdena. Przystojny aktor również był żonaty, ale nie to stanęło na przeszkodzie ich miłości. Holden przyznał się młodej ukochanej, że poddał się wazektomii i nie może mieć dzieci. Dla Audrey był to cios. Nie ukrywała, że pragnie mieć dużą rodzinę. Para rozstała się, a aktorka wyjechała do Nowego Jorku, gdzie grała w sztuce "Ondyna". Na scenie partnerował jej nie kto inny, jak Mel Ferrer. Już bez czwartej żony. Ich uczucie rozkwitło na nowo. Krótko ponad rok po poznaniu, para przyrzekła sobie miłość podczas skromnej uroczystości w szwajcarskiej miejscowości Burgenstock. Na ślubie obecnych było zaledwie 20 osób.
Dla bliskich pary był to dziwny związek. Nie mogli zrozumieć, co przyciągało aktorkę do Ferrera. "Kochała go całym sercem (...) była typem kobiety, która daje wszystko albo nic. Nie wiem, jak on rozpalił tę pochodnię, ale na Boga, płonęła" - stwierdził Michael Powel, znajomy aktorów. Chociaż kariera Audrey Hepburn nabierała rozpędu, to była gotowa odłożyć ją na inne tory. Ważniejsza była dla niej rodzina, której tak bardzo pragnęła. W marcu 1955 roku okazało się, że aktorka jest w ciąży. Niestety, zanim zdążyła przyzwyczaić się do myśli, że będzie matką, aktorka poroniła.
Audrey Hepburn pogrążyła się w rozpaczy. Chcąc odciągnąć żonę od rozmyślaniu o utraconej ciąży, Mel Ferrer namówił ją do zagrania w ekranizacji "Wojny i pokoju". Sam Mel grał w filmie księcia Andrzeja. Film nie cieszył się uznaniem krytyków, ale doceniono za to rolę Hepburn. Aktorka została nominowana do nagrody BAFTA oraz Złotego Globu. Z kolei jej mąż został zapamiętany z... wykłócania się o pieniądze. Następne lata były dla małżonków niezwykle pracowite, ale to o ciemnowłosej aktorce było zdecydowanie głośniej.
Chociaż to Hepburn cieszyła się większą popularnością, to Ferrerowi bardziej zależało na karierze i pieniądzach. "Chociaż lubiła grać, chciała mniej pracować i mieć więcej czasu dla siebie. Była pełna miłości, ale Mel był pełen ambicji, za żonę i za siebie" - cytuje słowa Henry'ego Rogersa portal Oldcamera.pl. Między małżonkami zaczęło dochodzić do coraz większych nieporozumień oraz wzajemnych zdrad. Na planie "Historii zakonnicy" ulubienica widzów wdała się w romans z autorem scenariusza, Robertem Anderssonem. Podobno dla nowego ukochanego rozważała nawet rozwód. Jednak historia lubi się powtarzać i gdy okazało się, że scenarzysta jest bezpłodny, aktorka wróciła do męża.
Zobacz również:
Teresa Tuszyńska i Adam Pawlikowski: Wyniszczająca miłość
Veronica Lake: Tragiczne losy hollywoodzkiej femme fatale
Pod koniec lat 50. po raz kolejny zaszła w ciążę. Na planie westernu "Bez przebaczenia" doszło do wypadku - Audrey Hepburn spadła z konia. W wyniku upadku uszkodziła sobie kręgosłup. Jednak aktorka bardziej martwiła się o swoje nienarodzone dziecko. Badania nie wykazały żadnych problemów, a po kilku tygodniach gwiazda wróciła na plan. W maju 1959 roku doszło do przedwczesnego porodu. Dziecko urodziło się martwe. Dla Hepburn był to cios, po którym długo nie mogła się pozbierać. Wpadła w głęboką depresję. Nie mogła nic jeść, co spowodowało, że dość szybko jej waga spadła do niecałych 40 kilogramów.
Wkrótce okazało się, że po raz kolejny jest w ciąży. Tym razem nie chciała ryzykować. Odrzuciła wszystkie propozycje zawodowe i na kilka miesięcy zaszyła się w szwajcarskiej posiadłości. 17 lipca 1960 30-letnia aktorka powitała na świecie swojego pierwszego syna. "Jak wszystkie młode matki, nie mogłam na początku uwierzyć, że jest naprawdę mój i że mogę go zatrzymać. Już wtedy, gdy byłam mała, najbardziej ze wszystkiego chciałam mieć dziecko. Chciałam mieć mnóstwo dzieci. To było motywem mojego życia. Jestem pewna, że to jest cudowne, gdy ma się osiemnaście lat - ale jeżeli czeka się latami, radości nie da się opisać" - wspominała po latach to doświadczenie.
Młoda mama dość szybko wróciła na plan. Zagrała w jednym z najważniejszym filmie w swojej karierze, czyli w "Śniadaniu u Tiffany'ego", a następnie w "Szaradzie", "Kiedy Paryż Wrze" oraz "My Fair Lady". W 1965 roku rodzina Ferrerów przeniosła się do malowniczej miejscowości Tolochenaz, w której osiedlili się w osiemnastowiecznej willi La Paisible. Jesienią aktorka znowu zaszła w ciążę, ale i tym razem poroniła. Przetrwała dzięki synowi i urokowi La Paisible, które stało się jej ostoją. Najchętniej nie wyjeżdżałaby z domu. "Ona najbardziej lubiła być w domu z rodziną" - wspominała jej przyjaciółka, Connie Wald.
Mel Ferrer, który zarządzał karierą żony, namawiał ją do pracy. To dla niego zgodziła się zagrać w kilku produkcjach. Na planie jednej z nich, "Dwoje na drodze", poznała młodszego o siedem lat Alberta Finney'a. Kolejny raz gwiazda wdała się w gorący romans z filmowym partnerem. Jednak tym razem Ferrer powiedział: "dość". Chociaż mężczyzna sam nie stronił od romansów, to teraz nie miał zamiaru przymykać oczu na nową miłostkę żony. Zapowiedział, że jeśli nie zakończy tej relacji, to złoży papiery rozwodowe, w których oskarży ją o zdradę. Co więcej, chciał walczyć o opiekę nad synem.
Audrey Hepburn pokornie zakończyła romans i zagrała w kolejnym filmie, który podsunął jej mąż. Praca nad "Doczekać zmroku" wymagała od aktorki dłuższego rozstania z synem, co bardzo przeżyła. Do tego, mimo pojednania z Melem, nie dało się ukryć, że relacje między małżonkami są już nie do naprawienia. Zachowywali się bardziej jak partnerzy biznesowi niż zakochani. Po premierze filmu w 1967 roku, Audrey Hepburn na kilka lat wycofała się z aktorstwa. "Niektórzy myślą, że to było wielkim poświęceniem, ale tak wcale nie jest. Rodzina to coś, czego najbardziej pragnęłam" - przyznała w jednym z wywiadów.
Gdy ona siedziała w domu, jej mąż jeździł po świecie z nowymi projektami i wdawał się w przelotne romanse. Latem 1967 roku gwiazda "Rzymskich wakacji" złożyła papiery rozwodowe. "Była ze mną totalnie szczera. Spojrzała na mnie i powiedziała: przecież ty też wiesz, że nie potrafimy żyć razem" - wspominał tę chwilę Mel Ferrer. W listopadzie 1968 roku oficjalnie przestali być małżeństwem. Po czternastu latach skończyła się historia ich miłości. Małżonków łączył już tylko syn. "Nie mógł wytrzymać z samym sobą, będąc tylko mężem Audrey Hepburn" - miała stwierdzić gorzko aktorka.
Zobacz również:
Ali MacGraw: Legendarny aktor zmienił jej życie w piekło
Magda Konopka: Mogła być dziewczyną Bonda, skończyła zapomniana