Anna Seniuk: "Życie pani Pomsel" w Teatrze Polonia. Prapremiera monodramu
- Opowiadam o zwykłym życiu niemieckiej kobiety, która urodziła się przed I wojną światową. Pamięta dobrze ruch nazistowski, II wojnę światową, a potem konsekwencje, jakie to przyniosło - mówi Anna Seniuk, która zagra w monodramie "Życie pani Pomsel". Prapremiera w Teatrze Polonia - w czwartek.
"Realizacja tego monodramu była moją inicjatywą. Przez kilka miesięcy przeczytałem chyba kilkaset różnych dramatów, bo korciło mnie wyreżyserowanie kolejnej rzeczy po 'Tchnieniu', które zrobiłem w Teatrze Narodowym" - wyjaśnił aktor sceny narodowej Grzegorz Małecki, reżyser monodramu.
"Wpadł mi w ręce tekst Christophera Hamptona - sztuka absolutnie wstrząsająca, oparta na faktach, czyli na wywiadzie 102-letniej Brunhilde Pomsel, która udzieliła tego jedynego wywiadu w życiu" - mówił. "Opowiedziała w nim m.in. o tym, jak pracowała jako sekretarka dla Goebbelsa w Ministerstwie Propagandy III Rzeszy. Ten wywiad odbił się szerokim echem w całym świecie, cytowały go właściwie wszystkie światowe media" - powiedział reżyser.
Przyznał, że tekst Hamptona "po pierwszej lekturze rozłożył go na łopatki". "Długo się wahałem, z kim go zrealizować. Po dłuższym namyśle stwierdziłem, że 'zaryzykuję' i spróbuję go zrobić z Anną Seniuk, która 'w dalszym ciągu jest świetnie zapowiadającą się aktorką'" - zażartował.
Wyjaśnił, że aktorce w spektaklu towarzyszyć będą projekcje berlińskich plakatów, afiszy, zdjęć i fragmentów filmów dokumentujących życie miasta z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. "W rogu sceny stoi oświetlona przedwojenna maszyna do pisania. Wiąże się z nią niesamowita historia, bo myśmy jej do spektaklu nie przewidzieli" - mówił.
"Jeden z fantastycznych pracowników teatru po obejrzeniu jednej z naszych prób wpadł sam na pomysł, że na scenie powinna stać maszyna. I wszystkim nam szczęki opadły, że nie pomyśleliśmy o tym wcześniej" - powiedział. "I tak stała się ona ważnym elementem scenografii. Świetnie funkcjonuje, dlatego że Brunhilde Pomsel była stenotypistką, a dzięki tej maszynie w rogu sceny stworzyło nam się takie minibiuro Ministerstwa Propagandy" - ocenił Małecki.
Pytany, dlaczego będzie to pierwszy w dorobku artystycznym monodram Anny Seniuk, Małecki odpowiedział: "Ja się szczerze mówiąc nawet trochę dziwię, że ona wcześniej nie zrobiła monodramu". "Natomiast po przeczytaniu tekstu Hamptona - nie miała najmniejszych wątpliwości, że chce w tym zagrać" - mówił. "Bardzo mnie to ucieszyło, bo sztuka monodramu to największe wyzwanie dla aktora. Musi zmierzyć się sam na sam z kilkuset osobami na widowni" - zaznaczył.
"Myślę, że podjęcie tego wyzwania wymagało wiele odwagi od Anny Seniuk" - ocenił reżyser.
"Ten monodram to jest kluczowy moment w moim życiu. Wszystko się właściwie od tej chwili zaczęło w moim życiu aktorskim i prywatnym, ponieważ podjęłam decyzję, na którą nie było mnie stać przez całe życie. Zawsze się przed monodramem broniłam i przyszedł taki moment, że powiedziałam sobie: 'a co, spróbuję, przecież nie mam już nic do stracenia'" - wyjaśniła PAP żartobliwie Anna Seniuk, profesor Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie.
Aktorka przyznała, że "lepszego tekstu niż sztuka Hamptona o sekretarce Goebbelsa nie sposób sobie wymarzyć". "Hampton napisał, że pani Pomsel była osobą pełną wigoru, inteligencji, poczucia humoru. A przecież znał ją tylko na podstawie kilkunastogodzinnego wywiadu, którego udzieliła jako 102-latka" - powiedziała, dodając, że Pomsel zmarła w 2017 r.
"Myślę, że to jest bardzo interesująca kobieta. Ta sztuka nie odpowiada na pytanie, czy można ją polubić czy nie?" - mówiła. "Uważam, że można ją zrozumieć albo nie" - podkreśliła Seniuk, dodając: "ja ją właściwie lubię".
"W tym monodramie opowiadam o zwykłym życiu niemieckiej kobiety, która urodziła się przed I wojną światową. Pamięta dobrze ruch nazistowski, II wojnę światową, a potem konsekwencje, jakie to wszystko przyniosło" - powiedziała. "Na pewno wszyscy jesteśmy ciekawi, jak ona po tylu latach - z perspektywy swoich doświadczeń i tego, co zobaczyła w Niemczech i na świecie po zakończeniu wojny - ocenia pracę w Ministerstwie Propagandy III Rzeszy" - zaznaczyła Seniuk.
Zwróciła uwagę, że "jej bohaterka mówi, że po latach, kiedy człowiek się zastanawia - nie wie już, jak to było; czy tak myślał, czy inaczej". "Jednak możemy rozwikłać jej tajemnicę na podstawie poszczególnych zdań, które wypowiada, anegdot, opowieści o jej stosunku do swoich współpracowników, do szefów" - mówiła. "Była bardzo typową Niemką. Szalenie odpowiedzialną, pracowitą, bystrą, zdolną stenotypistką, która była rozchwytywana i zapraszana na przeróżne wystawy, spotkania. W sumie miała interesujące życie" - oceniła aktorka.
"Ta opowieść sięga jej dzieciństwa, młodości, życia w Berlinie i tylko część dotyczy pracy dla Goebbelsa" - powiedziała. "W sumie to bardzo barwna relacja. Natomiast na wyciąganie wniosków i oceny - to już muszą się zdecydować sami widzowie" - podkreśliła artystka.
"Tu nie ma żadnych jednoznacznych charakterystyk. Nie ma podanych na tacy ocen, że ten był zły, a tamten dobry. Ja byłam fajna, byłam niewinna. Nie ma żadnych odpowiedzi, jak w każdej wspaniałej literaturze" - wyjaśniła Seniuk, dodając, że jako aktorka "nie zamierza bronić postaci. "Nie chcę zajmować stanowiska w stosunku do niej. Ja przekazuję tylko to, co ona opowiadała. Po prostu relacjonuję jej wspomnienia" - zaznaczyła.
Pytana, czy ten monodram może przypomnieć widzom tezę "o banalności zła" Hannah Arendt, Anna Seniuk, odpowiedziała: "Myślę, że tak". "Pomsel mówi m.in. takie zdanie: 'że istnieje na pewno zło i nikczemność na świecie, a to wyklucza istnienie sprawiedliwości".
"'Życie pani Pomsel' to polska prapremiera wstrząsającego monologu na podstawie wspomnień sekretarki Goebbelsa, granego już z ogromnymi sukcesami w wielu krajach na całym świecie" - napisano w zapowiedzi przedstawienia.
Jak wyjaśniono, "to rzecz o narodzinach zła, ale przede wszystkim o konformizmie, wyparciu i odpowiedzialności każdego i każdej z nas za podejmowane decyzje".
Przypomniano, że na historię Brunhilde Pomsel brytyjski dramaturg Christopher Hampton natrafił w 2016 r., gdy przyjaciel polecił mu obejrzeć austriacki film dokumentalny o sekretarce Goebbelsa. "Gdy dostał od jego autorów zapis 30 godzin rozmów z ponadstuletnią wtedy Pomsel, zobaczył materiał na sztukę o - jak to ujął w angielskim tytule - 'niemieckim życiu'. Takim zupełnie zwykłym, niezbyt zainteresowanym polityką i pozbawionym ambicji zmieniania świata, życiu, które zazwyczaj jest udziałem większości ludzi" - czytamy w programie do spektaklu.
"Czy było ono możliwe w państwie totalitarnym? Czy w III Rzeszy można było, wzorem japońskich mądrych małpek, nie widzieć zła, nie słyszeć zła, nie mówić nic złego, no i, przede wszystkim, nie czynić zła? Na ile odpowiedzialni za zbrodnie nazizmu byli zwykli Niemcy i zwykłe Niemki, którzy przecież tylko chcieli żyć w spokoju, sumiennie wykonywać swoją pracę i się nie wychylać?" - napisano. "Pomsel uważa, że nie. Ona przecież robiła tylko to, co do niej należało, i zgodnie z tym, jak ją wychowano. Była robotna i posłuszna, i była z tego dumna" - czytamy w eseju zamieszczonym w programie.
Przekładu sztuki dokonała Małgorzata Wrzesińska. Reżyseria - Grzegorz Małecki. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Dorota Kołodyńska. Za światło i projekcje odpowiadają Prot Jarnuszkiewicz i Grzegorz Małecki, a za animacje - Julia Mirny.
Christopher Hampton jest wielokrotnie nagradzanym brytyjskim dramatopisarzem, zdobywcą Oscara za scenariusz do "Niebezpiecznych związków" (reż. Stephen Frears, 1988). Podczas londyńskiej premiery w The Bridge Theatre w rolę Pomsel wcieliła się brytyjska aktorka filmowa i teatralna Maggie Smith.
Polska prapremiera "Życia pani Pomsel" - 22 września o godz. 19.30 na Dużej Scenie Teatru Polonia. Kolejne spektakle - 23-26 września.