Reklama

Amerykański umysł i włoskie serce

Jej nazwisko rozpoznawalne jest za sprawą serii "Grindhouse", ponieważ zagrała zarówno u Quentina Tarantino w "Death Proof", jak i Roberta Rodrigueza w "Planet Terror". Tak naprawdę Rose McGowan najlepiej znają jednak miłośnicy niezależnego kina amerykańskiego, bo właśnie tam odnosi ona największe sukcesy.

Aktorka była gwiazdą niedawno zakończonego festiwalu Off Plus Camera, gdzie przewodniczyła jury Konkursu Filmów Polskich.

McGowan podczas pobytu w Krakowie opowiedziała m.in. o początkach swojej kariery, pracy z Quentinem Tarantino i Robertem Rodriguezem oraz o miłości do kina akcji.

Gwiazda wyznała, że aktorką została zupełnie przypadkowo.

- Mój chłopak zmarł. To było straszne. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Przebywałam akurat w mieszkaniu jego przyjaciół. Jednym z nich był Gregg Araki, fantastyczny twórca filmowy. Pewnego dnia powiedział: 'Jesteś idealna do roli w moim filmie 'Doom Generation - Stracone pokolenie'. Chcesz zostać aktorką?'. Odpowiedziałam, że nie, ale później spytałam: 'Ile mogłabym na tym zarobić?'. Okazało się, że za gażę mogłabym kupić własne mieszkanie, więc się zgodziłam. W taki właśnie sposób zostałam aktorką - wspominała.

Reklama

McGowan opowiadała też, dlaczego zrezygnowała z wielu intratnych propozycji, dzięki którym teraz mogłaby być jedną z najlepiej rozpoznawanych gwiazd filmowych.

- Każdy dostaje różnego typu propozycje, niektóre odrzuca. Czasami jest to związane z sytuacją rodzinną, akurat w moim przypadku było to efektem urazu ręki. W związku z nim zrobiłam sobie dwa i pół roku przerwy, co w Hollywood nieczęsto się zdarza. Nigdy jednak nie starałam się być typową aktorką, w związku z czym nigdy nie zachowywałam się jak klasyczna hollywoodzka gwiazda - stwierdziła.

Gwiazda zdradziła również szczegóły współpracy z Quentinem Tarantino i Robertem Rodriguezem podczas realizacji filmów "Grindhouse Vol. 1: Death Proof" i "Grindhouse Vol. 2: Planet Terror".

- Quentin jest taki, jak się wydaje. To maniak, który jednak twardo stąpa po ziemi, jego mózg cały czas pracuje. Robert natomiast jest wyciszony, czasem nieśmiały. Quentin zaś ma swoją własną wizję, ścieżkę, która podąża. Obaj są cudownymi artystami, wyróżniającymi się we współczesnym kinie - przekonywała.

McGowan wyznała także, że swojej przyszłości wcale nie wiąże z pracą w Hollywood.

- Chciałabym wrócić do Włoch, idealnie nauczyć się tego języka i grać we włoskich filmach. Tak sobie zawsze wyobrażałam swoją przyszłość. Dorastałam w na Półwyspie Apenińskim do dziewiątego roku życia, choć chciałabym dodać, że mam w sobie też krew francuską i irlandzką. Przy okazji wydaje mi się też, że mam amerykański umysł: mocny, pełen pasji, żądny przygód i odważny, ale moje serce tak naprawdę jest włoskie - stwierdziła.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy