Reklama

​Agnieszka Włodarczyk wiedziała, że będzie mamą, wyjeżdżając do Indonezji

Okazuje się, że aktorka, podejmując na początku listopada ubiegłego roku spontaniczną decyzję o długim wyjeździe do Azji, zrobiła to dla dobra dziecka, którego oczekuje.

Okazuje się, że aktorka, podejmując na początku listopada ubiegłego roku spontaniczną decyzję o długim wyjeździe do Azji, zrobiła to dla dobra dziecka, którego oczekuje.
Agnieszka Włodarczyk wkrótce zostanie mamą! / Michał Baranowski /AKPA

Agnieszka Włodarczyk i jej partner, triathlonista Robert Karaś, chcieli, żeby w pierwszym okresie ciąży aktorka zrelaksowała się i zdrowo odżywiała. Wrócili zaś do Polski nie dlatego, że gorzej się poczuła. Po prostu wezwały ich obowiązki zawodowe.

"Miałam ogromne szczęście, że pierwszy trymestr spędziła na wyspie oddychając świeżym powietrzem bez ograniczeń, jedząc owoce prosto z drzewa i jeżdżąc na rowerze. Myślę, że lepszego początku ciąży nie mogłam sobie wymarzyć" - napisała na swoim profilu instagramowym.

Wówczas posypały się pytania, głównie - czy wróciła do kraju właśnie z powodu ciąży. Bo przecież, kiedy wyjeżdżała na rajską wyspę, planowała spędzić tam znacznie więcej czasu. Wręcz przeczekać pandemię koronawirusa.

Reklama

Swój najnowszy wpis na Instagramie, zilustrowany cieniem wydatnego już brzuszka, aktorka zaczęła więc od słów: "Odpowiadając na Wasze pytania - czuję się wyśmienicie. Od początku ciąży do teraz. I mam nadzieję, że tak zostanie, chociaż ostatnio łupie mnie trochę w krzyżu. Nie wiem, co to poranne mdłości, energii mam za dwóch. Wszystko mi się chce i wszystko mnie cieszy".

Co do decyzji o powrocie, zdradziła, że zarówno ją, jak i jej partnera wezwały do kraju zobowiązania zawodowe. Z drugiej strony...

"Ja już serio zaczynałam być nieznośna w marudzeniu, że mam ochotę na ogórki kiszone, pierogi i inne typowo polskie dania" - dodała. I faktycznie, na przełomie grudnia i stycznia pisała, że w "raju" bardzo brakuje jej polskiej kuchni, nawet tartej bułki. Swój obecny post zakończyła słowami: " No i jestem tu. Jem, gotuję, piorę, urządzam gniazdo, oddycham gorzej, ale za to czuję się wolna. Dziwne, prawda? ".

Followersom aktorki taki obrót sprawy dziwnym się jednak nie wydaje. Wiele kobiet, komentujących jej wpis, doskonale rozumie, że bez kiszonych ogórków ani rusz, nawet w raju. Za to na rowerze aktorka może przecież jeździć także tutaj. Do piątego, do ósmego miesiąca... albo do samego końca ciąży - jeśli nie jest pod górkę, jak twierdzą internautki, wnioskując na podstawie własnych doświadczeń.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Włodarczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy