Poskromić Ewę Kasprzyk
"Jestem bardzo zadziorną kobietą, ale Janek ma na mnie swoje sposoby i potrafi mnie poskromić" - mówi uczestniczka 'Tańca z Gwiazdami", Ewa Kasprzyk.
Gdy ogląda się panią na parkiecie "Tańca z gwiazdami", widać, że udział w tym show sprawia pani wielką frajdę. W każdym odcinku może pani "zagrać" inną postać. W jednej ze stylizacji pojawiła się Pani jako główna bohaterka słynnego melodramatu "Casablanca". Jak się pani czuła w takim romantycznym wizerunku?
Ewa Kasprzyk: - Znakomicie. To klasyka, którą wszyscy kochamy i świetnie pamiętamy. Ten film budził przecież szalone emocje, mimo że był grany bardzo oszczędnie, wszystko skupiało się głównie na spojrzeniach wymienianych przez parę głównych bohaterów. Myślę, że są to klimaty, za którymi obecnie tęsknimy. Za miłością.
Przyznam, że zamiast stonowanej i romantycznej Ingrid Bergman, która grała tę postać, ja widzę w pani inną hollywoodzką gwiazdę - ognistorudą i seksowną Ritę Hayworth z filmu "Gilda". Co pani na to?
- Och, tak! Szkoda, że nie wpadliśmy na ten pomysł! Może następnym razem.
W tajniki tańca wprowadza panią Jan Kliment. Jakim jest nauczycielem? Wymagającym, czy wręcz przeciwnie - łagodnym?
- Różnie to bywa. Czasami trochę mi ustępuje, ale częściej to ja muszę słuchać jego i robić to, co on chce. Janek jest jedyną wyrocznią! (śmiech)
Przy pani niezależnym charakterze to chyba trudna sytuacja. Jak pani znosi takiego tyrana?
- Fakt, jestem bardzo zadziorną kobietą, ale Janek ma na mnie swoje sposoby i potrafi mnie poskromić.
Czyli nie jest to zwykła lekcja tańca, ale też...
- ... lekcja pokory!
Długo zastanawiała się pani nad decyzją o występie w "Tańcu z gwiazdami"?
- Już wcześniej miałam kilka razy taką propozycję, ale ze względu na inne zobowiązania zawodowe nie mogłam jej przyjąć. Tym razem udało mi się wszystko pogodzić. Temu programowi trzeba się całkowicie oddać, dlatego to taka trudna decyzja. Taniec wypełnia mi teraz cały tydzień - pięć godzin dziennie. Życia prywatnego właściwie już nie mam. Moja córka narzeka, że nie mam nawet czasu, żeby z nią porozmawiać przez telefon, bo cały czas zajmuję się tylko tańcem.
To spore wyrzeczenie...
- Ale z drugiej strony płynie z tego programu mnóstwo pozytywnej energii, łapie się taki "piąty bieg". Powtarzają to wszyscy uczestnicy, że udział w tym show bardzo ich zmienia. Bo nie chodzi tu tylko o taniec, ale też o styl życia. Podporządkowałam temu cały rytm dnia. Wstaję rano, przebieram się w dres i idę na zajęcia. Do tego muszę pamiętać o zdrowym odżywianiu, bo treningi są bardzo wyczerpujące. Mimo tej dyscypliny uważam, że pod każdym względem udział w tym programie jest dla mnie bardzo korzystny.
Uwielbia pani wyzwania, takie jak na przykład skoki na bungee. Czy udział w "Tańcu z gwiazdami" można porównać do uprawiania jakiegoś ekstremalnego sportu, takiego jak... wspinaczka górska?
- Albo tajskiego boksu, który uprawiam, chociaż nie jest to częste zajęcie wśród kobiet w moim wieku. (śmiech)
Myślę, że jest pani pod tym względem wzorem dla wielu kobiet w Polsce. Pokazuje pani, że wiek nie jest ograniczeniem w realizacji marzeń...
- W ogóle nie myślę o sobie w takich kategoriach, czy coś mi wypada czy nie. Czy ktoś może mi w ogóle czegoś zabronić? Uważam, że powinniśmy przestać się zamartwiać tym, ile mamy lat. To głupota myśleć, że pewne rzeczy są dostępne tylko dla młodych. Naprawdę można robić wszystko, wystarczy tylko się odważyć.
Podobno artystyczną karierę przepowiedziała pani matka chrzestna, a do egzaminów na studia przygotowała panią babcia. Czy to właśnie kobiety z pani rodziny miały na panią największy wpływ?
- Owszem, ale również mój ojciec. On zawsze powtarzał, żebym robiła rzeczy nieprzeciętne i stawiała sobie wysoko poprzeczkę. Najbardziej podkreślał jednak, żebym w życiu miała pasję. Nie trzeba się stresować i zadręczać jakimiś brakami. Nie musimy mieć mnóstwa pieniędzy czy samochodów. Jeśli mamy pasję - to mamy wszystko!
Ważny jest też ktoś bliski...
- Tak - osoba, która zawsze będzie nas wspierać.
Kto teraz najbardziej panią wspiera?
- Moja córka. Kilka razy siedziała na widowni "Tańca z gwiazdami", a raz nawet sama wystąpiła.
Na scenie?
- To była dla mnie wielka niespodzianka! Wszyscy trzymali to przede mną w tajemnicy, dowiedziałam się o tym tuż przed moim występem. Zobaczyłam ją na parkiecie i zapytałam "A co ty tutaj robisz?"!
Nie zdenerwowała się pani jeszcze bardziej?
- Były wielkie emocje! Córka bała się, że jak ją zobaczę, to się stremuję. Ale na szczęście wcale się na niej nie skupiłam, ale na... Janku! (śmiech)
Marzena Juraczko
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!