Najpierw telefon. Okrutny. Nienawidzimy takich telefonów, od pewnego wieku spodziewając się wszakże, że wcześniej czy później, ktoś zadzwoni do nas z informacją o chorobie, śmierci naszych bliskich. Emmanuele - rola na którą Sophie Marceau czekała w kinie od dobrych kilkunastu lat - właśnie taki telefon odbiera. Dowiaduje się, że jej ojciec, André (André Dussollier) przeszedł wylew, jest w ciężkim stanie. Ciężkim, ale jeszcze nie beznadziejnym. Tak się często mówi: stan ciężki, ale nie beznadziejny. I tego się trzymamy: ciężkości, nie beznadziei.
Emmanuele zna ojca, wie, że jest wojownikiem, raczej wygra. Może to nie być egzystencja jak dawniej, ale wciąż przyzwoite życie. Razem z siostrą - w tej roli Géraldine Pailhas - przesiadują w szpitalu. Warunki są dobre, córki oddane, ale generalnie dobrze nie jest. Z ojcem nie jest dobrze: i fizycznie, i psychicznie. Warga opadła, podobnie jak powieka, mowę trudno zrozumieć. Życie André nie jest zagrożone, ale kondycja tej egzystencji będzie odtąd zdecydowanie inna. Bardziej wegetacja, uzależnienie od opieki najbliższych, a André tego akurat sobie nie wyobraża. Zawsze był egocentrykiem, jako mąż i ojciec popełnił pewnie wszystkie możliwe błędy, nie chce słów otuchy, nie chce rodzinnego wsparcia. On chce się zabić. I to jest temat filmu Francoisa Ozona. André chce się zabić.
Ozon zadaje mocne pytanie - co mają zrobić najbliżsi wobec takiej sytuacji? Eutanazja również we Francji jest zakazana, ale André nie odpuszcza, nie zgadza się na ustępstwa. Nie i nie. Co więcej, w całości zrzuca to zadanie na córkę. Ma załatwić mu śmierć. Rozpoczyna się długa, męcząca - również dla widza - batalia o uśmiercenie śmiertelnie chorego ojca. Batalia, w której nie ma zwycięzców. Są trudne pytania, trudne odpowiedzi, moralne rozterki. Nie mamy prawa tego wszystkiego oceniać.
Francois Ozon we "Wszystko poszło dobrze" pozostaje sobą, czyli popowym mistrzem kina francuskiego, po którym spodziewamy się wszystkiego, tylko nie artystowskiego, filozofującego spojrzenia na kwestię medycyny i wyborów moralnych. Twórca "Basenu", podejmując się tematu eutanazji, podobnie jak w 2018 roku, kiedy w filmie "Dzięki Bogu" referował problem pedofilii we francuskim kościele katolickim; wolałby, żeby tak istotny temat, został pokazany w formie możliwie najbardziej komunikatywnej. Żeby to był po prostu dobry, sprawnie nakręcony film, po obejrzeniu którego wcale nie musimy decydować się, czy jesteśmy pro, czy kontra.
Owszem, sporo w tym filmie, jak w większości tytułów sygnowanych nazwiskiem Ozona, kaligrafii, łatwych, oczywistych zabiegów fabularnych ułatwiających i tak mało skomplikowany odbiór. Niepotrzebne są sceny retrospektywne albo siłowo wprowadzona (chociaż wspaniale jak zawsze zagrana przez Charlotte Rampling) postać zmagającej się z wieloletnią depresją byłej żony André, oziębłej matki sióstr. To kaligraficzne tło wzbogaca jednak film o tyle, że pokazuje tak zwany trudny temat obudowany łatwo przyswajalnymi obocznościami. Ozon wie lepiej. Dzięki takim zabiegom, a przy doskonałym aktorstwie, zwłaszcza Marceau i Dussolliera, film ogląda się dobrze. Krzywizny moralne prowokowane przez natrętne pytanie, czy córka ma prawo odebrać życie własnemu ojcu, pozostają nieledwie obocznościami, a Ozon szczęśliwie nie przesądza, co jest dobre, co złe, pozostawiając widza z bezradnością wobec gorzkiej mocy tego rodzaju dylematów.
Film jest adaptacją głośnej powieści Emmanuèle Bernheim, "Tout s'est bien passé". Książka, zmarłej kilka lat temu, pisarki była we Francji bestsellerem. Ozon współpracował wcześniej z Bernheim, razem napisali scenariusze jego najważniejszych filmów: "5x2 - pięć razy we dwoje", "Basenu" czy "Pod piaskiem". We "Wszystko poszło dobrze" Emmanuèle opisała własną historię - sparaliżowany ojciec po wylewie obarczył córkę zadaniem nie do przyjęcia, zażądał zorganizowania mu eutanazji. Bernheim do końca życia nie opuściły wątpliwości, czy zachowała się wtedy tak, jak powinna. Już ciężko chora na raka, powiedziała swojemu przyjacielowi: "Możesz zrobić o tym film. Tobie oddaję ten temat". A chociaż wcześniej do adaptacji powieści Bernheim szykował się dziewięćdziesięcioletni nestor kina francuskiego Alain Cavalier (nakręcił o Emmanuèle dokument), Ozon zrobił to chyba dokładnie tak, jak życzyłaby sobie Bernheim: zamiast posępnej kantaty o odchodzeniu, otrzymaliśmy film co się zowie ozonowski.
Twórca "8 kobiet" czuje kino, wie, że film istnieje przede wszystkim dla widza, dlatego "Wszystko poszło dobrze", przy całej powadze tematu, jest również tytułem zabawnym, typowo francuską - to jest komplement - kroniką charakterów, gejzerem emocji i temperamentów. Marceau i Dussollier, wspomagani przez tuzów w rodzaju wspomnianej Charlotte Rampling, Érica Caravaki, czy gościnnego udziału wielkiej Hanny Schygulli w roli szwajcarskiego anioła śmierci (ten głos, ten wspaniały głos), wzajemnie się uzupełniają, symetrycznie zestawiając typologiczne cechy reprezentowanych przez siebie bohaterów. Mizantropia (Andre) - empatia (Emmanuelle), złość-dobro, strach-wiara itd.
Roland Barthes w "Dzienniku żałobnym" - obsesyjnym, zapisywanym na fiszkach, dzienniku rozpaczy po śmierci matki - określał swój stan jako "coś jakby smak życia". Coś jakby smak. Życie, które do niedawna smakowało naprawdę, jakby się kończy. Trzeba przetrwać długi proces radzenia sobie z utratą, ze śmiercią, ze smutkiem, przede wszystkim ze świadomością, że ten proces nigdy nie domknie się definitywnie. Żywi jednak w końcu zostają. Barthes definiuje to następująco: "Każdemu jego własny rytm smutku". Coś mija, coś zostaje. Nie wszystko poszło dobrze.
7/10
"Wszystko poszło dobrze" (Tout s'est bien passé), reż. François Ozon, Francja 2022, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 28 stycznia 2022 roku.
Zobacz również:
"Magdalena": Kim jest ta dziewczyna? [recenzja]
"Licorice Pizza": Przepyszny slice love story od Andersona [recenzja]
"Jak pokochałam gangstera": Nikoś z ferajny [recenzja]
Młodzi to film. Najlepsze role młodych polskich aktorek i aktorów 2021
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.