"Pamela: Historia miłosna". Hołd Pameli dla samej siebie [recenzja]

Pamela Anderson w filmie "Pamela: Historia miłosna" /Netflix © 2023 /materiały prasowe

O ile zeszłoroczny serial Hulu "Pam i Tommy" (dostępny na Disney Plus) w zadziorny i oryginalny sposób przypatrywał się najbardziej skandalizującej parze show-biznesu przełomu wieków, to netfliksowy dokument "Pamela: Historia miłosna" pokazuje inne oblicze Pameli Anderson. To obraz, który ma zrobić z niej drugą Marylin Monroe - zaszufladkowaną przez Hollywood blondynkę.

Kariera Pameli Anderson symbolizuje lata 90. XX wieku. W erze przed Britney Spears i Paris Hilton, Pamela była ukochaną medialną kreacją, którą chętnie glanowano. Nie tylko medialnie. 

Kiedyś Pamela byłą króliczkiem "Playboya" i gwiazdą "Słonecznego patrolu". Grała w krindżowej "Żylecie", gdzie eksploatowała wizerunek najatrakcyjniejszej "najntisów" i parodiowała sama siebie w "Strasznym filmie 3".  Dziś Pamela Anderson kreuje się na ofiarę mizoginii i wszelkiego męskiego zła, jakie zostało zdefiniowane przez ruch #Metoo. 

Reklama

"Pamela: Historia miłosna" jest odpowiedzią na serial "Pam i Tommy", który lustrował skandal z wyciekiem taśmy Anderson i chuligana-celebryty z Mötley Crüe. Oparty na artykule z "Rolling Stone'a" serial jest zabawny, prowokacyjny momentami przenikliwy i nie oszczędza żadnej ze stron burzliwego związku, ale to Pamela jest w nim najbardziej skrzywdzoną postacią. Gwiazda była nim oburzona, choć przyznała, że go nie oglądała. Cóż, nie pokazał on jej wyłącznie jako skrzywdzonego anioła, który wbrew swej woli został wykreowany na symbol atrakcyjności. Naprawdę zawsze wbrew swojej woli? "Playboy dał mi siłę" - wyznaje w dokumencie i jednocześnie ubolewa, że taki jej wizerunek zapisał się w historii popkultury.

Pamela Anderson: Być jak Marylin Monroe

"Dlaczego ludzie tak obsesyjnie interesują się twoim życiem?"- pytają ją kolejni prowadzący talk show. "Może przez taśmę"- odpowiada . Tyle, że Pamela Anderson ikoną urody była przed taśmą, gdy weszła w rolę, jaką jej skonstruował Hollywood. Trudno, żeby nie wpadła w tą szufladę, skoro karierę rozpoczęła od bycia króliczkiem Hugh Hefnera. Widzimy w dokumencie Ryana White’a, jak podczas konferencji prasowej w Cannes, reklamującej start zdjęć do "Żylety", dziennikarze pytają głównie o życie prywatne Pameli Anderson. Ma to być zarzut, że krytycy nie widzieli w niej aktorki, a symbol atrakcyjności.

Teraz Anderson w cieplarnianych warunkach kanadyjskiego domu nad jeziorem czyta ciepłym głosem swoje polukrowane (różowe oczywiście) pamiętniki, mając przy sobie dorosłych już synów. Widzimy domowe nagrania z Tommym Lee i archiwalne ujęcia z młodości. Pamela przeprowadza nas przez swoje życie, które zawsze było naznaczone toksyczną męskością. Ojciec szuler i alkoholik, którego twarz widziała potem w brutalnym Tommym, gwałt i molestowanie, jakich doświadczyła w dzieciństwie oraz bezwzględny show-biznes, który ją pochłonął. Pamela w pewnym stopniu chce upodobnić się do Marylin Monroe, która również została przeżuta i wypluta przez machinę przemysłu rozrywkowego. Oto "dziewczyna z sąsiedztwa" (w tym wypadku w wersji kanadyjskiej) o imieniu pasującym do "American Graffity" George'a Lucasa, czyli Norma Jean staje się nową blond ikoną. Ba, zostaje wypatrzona na stadionie podczas (jakże to amerykańskie!) meczu futbolowego. 

Niedługo potem jej zdjęcia z "Playboya" oraz z serialu "Słoneczny patrol" zdobi ściany i szafki w przebieralniach nie tylko graczy futbolu. W końcu widzimy aferę z wykradzioną prywatną taśmą, która de facto dała początek internetowych filmów dla dorosłych na globalną skalę i była gwałtem na psychice Pameli. Ostatecznie Pamela znajduje spokój w walce o prawa zwierząt, a nawet kreuje się na kogoś, kto przekonał rosyjskiego prezydenta do ratowania fok i zaangażowała się w promowanie i bronienie Juliana Assange'a. To najbardziej kuriozalne, ale jednocześnie urocze w swojej naiwności fragmenty filmu.

The Best Of Pamela Anderson

Pamela Anderson bez wątpienia doświadczyła przemocy ze strony mężczyzn. Nie tylko Tommy’ego, z którym wciąż łączy ją przedziwna, toksyczna więź. W czasach nowego purytanizmu o twarzy ruchu #Metoo nie spotkałoby ją w Hollywood to, czego doświadczała w latach 90. Podobnie było w Polsce z Katarzyną Figurą, która dziś również opowiada, jak traktowano ją w czasach, gdy była ikoną w polskim kinie lat 80. i początku 90. Figura ma jednak w przeciwieństwie do Anderson aktorski talent, co dziś pokazuje w takich filmach, jak "Chrzest" czy "Victoria", gdzie tworzy role skomplikowanych, dojrzałych kobiet. Pamela zamiast tego wciela się w... Pamelę. Może i dojrzalszą, ale nadal eksploatującą to, co uczyniło ją gwiazdą. Nie wierzę, że przypadkowo ujawnia w dokumencie, iż Sylvester Stallone oferował jej mieszkanie i porsche, by była jego kochanką, zwaną "dziewczyną numer 1".  Pamela wie, jak działają media i była świadoma, że jednozdaniowe wspomnienie o napalonym Sly'u będzie wałkowane nie tylko w tej recenzji.

To jednak paradoksalnie czyni ten dokument szczerym. Anderson nie ukrywa, że jest on częścią medialnego szturmu, jaki przeprowadza w imię stworzenia nowego wizerunku. Razem z filmem na rynku pojawia się książkowa autobiografia "Love, Pamela". Nie czytałem książki, ale film Ryana White’a jest swoistym The Best Of Pamela Anderson. Przed ostatnią dekadę opowiadała przecież o swoim życiu, każdemu, kto dał jej łamy albo kanapę w talk show. Teraz oczywiście na czarny charakter wyrasta Jay Leno, Howard Stern, Conan O’Brian oraz inni komicy z lat 90., którzy mieli czelność żartować sobie z Pameli, będącej przecież wówczas chodzącą parodią Barbarelli. Dobrze, że wzorem Willa Smitha nie dała jeszcze żadnemu komikowi z liścia za drażliwe dla niej dowcipy.

Kibicuję jednak Pameli udanej zmiany wizerunku. Nie jest łatwo pokonać tak wyrazistą i ikoniczną dla rozpustnej i postmodernistycznej dekady lat 90. postać jak C.J Parker. W ostatniej części dokumentu oglądamy podróż gwiazdy do Nowego Jorku, gdzie ma zagrać w musicalu "Chicago" na Broadwayu. Niespodziewanie odnosi w nim sukces. W końcu jest doceniona nie tylko przez podziwiających jej fizyczne walory mężczyzn. Może pokazać inną twarz przed swoimi synami: Dylanem i Brandonem, co rzeczywiście jest na swój sposób wzruszające. Szkoda, że nie ma w tym ironii ballady Kid Rocka "Fifty", gdzie ten kolejny po Tommym Lee rozrabiaka ze świata rocka, który skradł serce Pameli, składa hołd swoim wnukom. Póki co Pamela składa hołd samej sobie, ale i na wnuki przyjdzie czas. Pewnie w kolejnym dokumencie Netfliksa.

6/10

"Pamela: Historia miłosna", reż. Ryan White, data premiery: 31 stycznia 2022 (Netflix)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pamela Anderson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy