"Cicha dziewczyna": Jak być kochaną [recenzja]
Pierwsze wrażenie bywa złudne. Po kilku minutach otwierających "Cichą dziewczynę", nominowany do Oscara za film nieanglojęzyczny debiut Irlandczyka Colma Bairéada, czułem, że szczerze znienawidzę ten film. Po zakończonym sensie ocierałem łzy i zastanawiałem się, jak wysoko umieszczę go na swojej prywatnej liście najlepszych produkcji 2023 roku.
Fabuła skupia się na nastoletniej Cáit (świetny debiut Catherine Clinch). Dziewczynka ma problemy w szkole, w domu natomiast nie może liczyć na zrozumienie z żadnej strony — rodzice nią pomiatają, starsze rodzeństwo ignoruje. Gdy sytuacja finansowa staje się trudna, oczekująca kolejnego dziecka matka decyduje się oddać córkę pod opiekę mieszkających na prowincji krewnych. Tak oto Cáit trafia do Eibhlín (Carrie Crowley) i Seana (Andrew Bennett). Kobieta przyjmuje ją z czułością. Mężczyzna przez długi czas jest wycofany. Otwarcie się jego na dziecko stanowi sedno historii.
Rozpoczęcie "Cichej dziewczyny" zwiastuje powtórkę z "Mouchette" Roberta Bressona, z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu uznawanej za arcydzieło. Naprawdę nie miałem siły na kolejny film o tym, że życie chłoszcze, a jeśli myślisz, że teraz jest źle, to zobacz, zaraz będzie gorzej, a potem jeszcze dokręcimy śrubę. Charakter opowieści zmienia się jednak, gdy Cáit trafia do wujka i ciotki. Nagle film okazuje się emocjonalną historią o otwarciu się na nowe relacje. Dziewczynka musi sobie przypomnieć, jak przyjmować ciepło drugiej osoby. Jej opiekunowie, a przede wszystkim Sean, jak je dawać.
Przyczyna wycofania się małżeństwa jest największą tajemnicą fabuły, ale jej rozwiązanie nie należy do najbardziej zaskakujących. Na szczęście dzieło Bairéada nie jest zbudowane wokół zagadki. Zamiast tego debiutujący reżyser skupia się na małych gestach, świadczących o powolnym otwieraniu się i budowaniu relacji. Szczególnie rozczulające są niezręczne działania Seana wobec dziewczynki — wymuszona szorstkość przerwana podarowanymi jej znienacka słodyczami, która stopniowo przechodzi w rozpieszczanie godne ukochanego dziadka.
Narastająca powoli bliskość bohaterów staje się podwaliną pod emocjonalny finał. Reżyserowi miejscami zdarza się za bardzo zbliżyć do histerii — szczególnie w scenach ze studzienką. Szkoda, ponieważ jego film wygrywa w cichych, drobnych momentach. Gdy jednak pod koniec emocje eksplodują, mamy wrażenie, że oto zrealizował się skrupulatnie zaplanowany plan, mający wycisnąć z widzów wszystkie łzy tego świata. Cóż mogę rzecz, ze mną im się udało. Piszę to bez wstydu, ponieważ nie tylko ja po zapaleniu świateł na sali kinowej przecierałem twarz chusteczką.
"Cicha dziewczyna" jest filmem skupionym na bohaterach i ich emocjach. To mała produkcja przepełniona ciepłem i dobrem. Idealna rzecz na zbliżającą się wielkimi krokami jesienną chandrę. No i prawdę mówiąc, gdyby to ode mnie zależało, z Oscarem za film nieanglojęzyczny skończyłby właśnie Bairéad lub Lukas Donth ze swoją "Bliskością" - niejako odwróceniem irlandzkiej produkcji, bo opowiadającej o końcu relacji i dochodzeniu do siebie po niej.
8/10
"Cicha dziewczyna" (An Cailín Ciúin), reż. Colm Bairéad, Irlandia 2022, dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 1 września 2023 roku
"Cicha dziewczyna" została po raz pierwszy zaprezentowana polskiej publiczności podczas 23. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty, który odbył się we Wrocławiu w dniach od 20 do 30 lipca 2023 roku.