"Biała noc": Dyskoteka gra
Francuski kryminał "Biała noc" to opowieść o policjancie Vincencie, który kradnie dużą torbę handlarzom kokainy, ale zostaje zidentyfikowany w trakcie operacji. W głównej roli wystąpił Tomer Sisley - gwiazdor obrazu "Largo Winch".
"Biała noc" ma momenty. Są to głównie sekwencje skopiowane z hollywoodzkich filmów akcji. W tym przypadku zaszedł bardzo ciekawy mechanizm, bowiem Amerykanie już przygotowują remake. Francja kopiuje Hollywood, Hollywood kopiuje Francję. Chociaż postmodernizm jest już bardzo passé , powtórzmy za nim po raz kolejny - wszystko już było. Mimo to przemysł filmowy całkiem nieźle przędzie, kiedy kinematografie ścigają się w tym, kto kogo lepiej skopiuje.
Frédéric Jardin korzysta z gotowego wzorca amerykańskiego kina kryminalnego, ale na jego makiecie modeluje zupełnie nowe elementy. W centralnym punkcie stawia ogromną dyskotekę Le Tarmac, do której zaprasza wszystkich bohaterów swojego filmu. To na jej przestrzeni rozegra się trzymający widza za gardło półtoragodzinny pojedynek policjantów i mafiozów. Chociaż uczestników pojedynku jest niewielu, Francuz miesza szyki na tyle sprytnie, że trudno mieć pewność w tym, kto stoi po stronie sprawa, a kto - występku.
W "Białej nocy" - zgodnie z tytułem - dobre miesza się ze złym, białe z czarnym. W tym przypadku uniwersalizm historii jest mało znaczący. Za to lokalnie zyskuje o wiele ciekawszy wydźwięk. Wystarczy tylko odnieść się do narodowości filmowych bohaterów: porządku na francuskich ulicach broni ciemnoskóry gliniarz, na narkotyki ostrzy sobie szpony Turek, a szefem lokalnego kartelu jest Kostarykanin. Dyskoteka jako symbol multikulturowej Francji? Chyba nie do końca. Jardin nie ma bowiem czasu na społeczne diagnozy. To, co liczy się u niego najbardziej, to przecież mięsista akcja.
Jeśli ktoś odrobił w tym filmie pracę na piątkę z plusem, to scenografowie. Zaaranżowanie ogromnego budynku na potrzeby kompulsywnej fabuły wyszło świetnie. Wykorzystywane w scenach walki przedmioty nie pojawiają się znikąd, a ograniczenie przestrzeni do dwóch płaszczyzn - parteru i piętra - podniosło poprzeczkę. Bo jak utrzymać napięcie, kiedy zwierzyna i łowcy mogą przemieszczać się po minimalnej liczbie pomieszczeń?
Jardinowi z Le Tarmac udało się zrobić labirynt, w którym zdesperowany policjant, mafiozi-porywacze i policjanci będący na bakier z prawem bawią się w chowanego. Reżyserowi udaje się też utrzymać zainteresowanie widza tą zabawą niemal przez cały czas. Rozczarowanie przychodzi dopiero pod sam koniec - przekombinowany i niemożliwie ckliwy. Szkoda, bo "Biała noc" miała szansę stać się satysfakcjonującym europejskim kinem akcji z domieszką rodzinnego dramatu. Szkoda, bo w ten sposób "Biała noc" zmarnowała szansę, by stać się satysfakcjonującym europejskim kinem akcji z domieszką rodzinnego dramatu.
6/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Biała noc", reż. Frédéric Jardin, Francja 2011, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 7 grudnia 2012
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!