Chyba od czasu "Vinciego" Juliusza Machulskiego nie było w kinach porządnego rodzimego "crowd pleasera" - filmu, którego głównym zadaniem byłoby przede wszystkim dostarczenie widzom dobrej zabawy. Od kilkunastu lat jesteśmy rok w rok katowani kolejnymi komediami romantycznymi i gangsterką od Partyka Vegi. Nadzieja niemal umarła - i wtedy na scenę wjeżdża złotym polonezem "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje", a w bagażniku wiezie dary prosto z Peweksu.
Film Mateusza Rakowicza "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" jest luźno oparty na losach Zdzisława Najmrodzkiego, króla ucieczek i najbardziej znanego przestępcy ostatnich lat PRL-u. Historia ta stanowi dla reżysera okazję do odmalowania specyficznego portretu czasów przed i po transformacji ustrojowej. Rakowicz nie bawi się w półśrodki. Z głośników co chwilę słychać muzyczne przeboje lat 80., a z ekranu wylewają się bijące po oczach kolory. W tym kiczu króluje Najmro (Dawid Ogrodnik) - zawsze ubrany w najdroższe garnitury, ze złotymi sygnetami na palcach i wąsami jak Tom Selleck. Powinno być nieznośnie. Na szczęście nie jest.
Rakowicz wydaje się nie znać umiaru - chwyty formalne w rodzaju zamrożenia obrazu, dzielenia ekranu lub sklejek montażowych katuje bez ustanku i wplata je w każdą scenę. W większości wypadków reżyser zdaje się panować nad wysypem pomysłów z teczki "jak to pokazać, żeby wyglądało jak najfajniej". Miejscami czuć jednak lekki przesyt. Podobnie ma się kwestia fabuły filmu "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje". Dziur logicznych tutaj co niemiara, niesamowitych zbiegów okoliczności jeszcze więcej. Mimo to film angażuje i bawi - przede wszystkim dzięki świadomemu przerysowaniu, pozwalającemu spojrzeć łagodniejszym okiem na ewentualne uproszczenia (a nawet cieszyć się nimi).
Zamiast tradycyjnego rozwoju opowieści, twórcy proponują montaż atrakcji, mieszając losy Najmro, jego ukochanej Teresy (Masza Wągrocka) i tropiącego przestępcę milicjanta Barskiego (Robert Więckiewicz). Towarzyszy im plejada barwnych i rysowanych grubą kreską postaci. Dawid Ogrodnik, któremu wielokrotnie zdarzało się oddawać nieznośnej manierze (ostatnio w pełni w "Ikarze: Historii Mietka Kosza"), tworzy jedną ze swoich najciekawszych ról. Jego Najmro to czarujący cwaniak, który rozbraja uśmiechem i pozytywnym podejściem do życia.
Jednak gdy ktoś nie nabiera się na jego szeroki uśmiech, protagonista staje się uroczo bezbronny. A przejrzą go głównie kobiety - Teresa, która okaże się dominującą osobą w związku, oraz jego matka (Dorota Kolak), żyjąca w leśnym zaciszu wraz ze sporo młodszym hipisem. Wspaniale wypada Robert Więckiewicz jako niezadbany milicjant żyjący tylko pracą - do tego stopnia, że gdy w końcu znajduje chwilę wolnego czasu, to przeznacza ją na oglądanie magazynu kryminalnego "997" (którego fragmenty na pewno wywołają dużo śmiechu).
Niestety, miejscami film "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" traci swój rytm - szczególnie w końcówce, już nie tak beztroskiej. Z obsady wyłamuje się Jakub Gierszał, którego przegiętej kreacji nie łagodzi nawet luźny ton produkcji. W finale męczą także niektóre z zabiegów stylistycznych. Chciałoby się powiedzieć: o jedno "slow motion", jeden zbieg okoliczności, jedną piosenkę za dużo. Wydaje się wręcz, że twórcy nie zrezygnowali z żadnego pomysłu, jaki przyszedł im do głowy. W fabule znalazło się nawet miejsce dla kultowej "Klątwy Doliny Węży". Taki już jest "Najmro" - świadomie efekciarski, nieraz przytłaczający swoimi sztuczkami, ale za to dający naprawdę dużo dobrej zabawy i szczerego śmiechu.
7/10
"Najmro. Kocha, kradnie, szanuje", reż. Mateusz Rakowicz, Polska 2021, dystrybucja: Mówi Serwis, premiera kinowa: 17 września 2021