Reklama

Gdynia 2022: Pierwsze rozczarowania, pierwsi faworyci

Festiwal na półmetku, a spośród 20 filmów Konkursu Głównego powoli wyłaniają się faworyci. Entuzjastyczne opinie pojawiają się po seansach "Chleba i soli" Damiana Kocura. Bardzo dobre oceny zbiera także "Śubuk" Jacka Lusińskiego. Zawodem okazał się "Broad Peak" Leszka Dawida, jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów festiwalu. Niepozbawione wad okazują się także inne filmy uznanych twórców.

Festiwal na półmetku, a spośród 20 filmów Konkursu Głównego powoli wyłaniają się faworyci. Entuzjastyczne opinie pojawiają się po seansach "Chleba i soli" Damiana Kocura. Bardzo dobre oceny zbiera także "Śubuk" Jacka Lusińskiego. Zawodem okazał się "Broad Peak" Leszka Dawida, jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów festiwalu. Niepozbawione wad okazują się także inne filmy uznanych twórców.
Małgorzata Gorol i Wojciech Krupiński w filmie "Śubuk" /materiały prasowe

Gdynia 2022: Są już kandydaci do Złotych Lwów

Podczas rozmów ze znajomymi zaczynają padać pierwsze preferencje co do nagród. Zamiast "IO" Jerzego Skolimowskiego, polskiego kandydata do Oscara i laureata wyróżnienia jury w Cannes, wiele osób wskazuje na "Chleb i sól" jako najpoważniejszego pretendenta do Złotych Lwów. Sam nie miałem jeszcze okazji zobaczyć tego filmu, jednak jeszcze przed festiwalem, z racji swoich sukcesów w Wenecji, znajdował się na liście seansów, których nie mogę przegapić. Opinie kolegów i koleżanek sprawiły, że nie mogę się doczekać.

Reklama

Udało mi się natomiast zobaczyć film, który wziął festiwalową publiczność nieco z zaskoczenia. Mowa o "Śubuku" Jacka Lusińskiego, opowiadającym o pierwszym autystycznym chłopcu w Polsce, który podszedł do matury. Akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni niemal dwudziestu lat - od narodzin dziecka do jego egzaminu dojrzałości, a rozpoczyna się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Główną bohaterkę, Marysię (świetna Małgorzata Gorol), poznajemy, gdy partner podwozi ją na aborcję. Ona w ostatniej chwili decyduje się nie poddawać zabiegowi. Jej decyzję wspiera starsza siostra Marta (Marta Malikowska), która - sama niemogąca mieć dzieci - obiecuje zająć się chłopcem. Niestety, wkrótce Marysia i jej syn zostają sami. W dodatku Kubuś nie potrafi nawiązać relacji ze swoimi rówieśnikami. Z jednej strony szybko uczy się czytać i liczyć, z drugiej prawie nie mówi, a na próby zdobycia jego uwagi często reaguje agresją. Diagnoza: autyzm, jeszcze kilkadziesiąt lat temu traktowany jako choroba. Instytucje rozkładają ręce i zamykają swoje drzwi. Marysia zamierza jednak zapewnić synowi dostęp do edukacji.

"Śubuk" to kino społeczne z feministycznym zacięciem w najlepszym stylu. Chciałoby się napisać w "amerykańskim" - bohaterka przez cały czas seansu ma jakiś cel i dąży do jego realizacji. Ogląda się to z napięciem i empatią, w czym pomaga znakomita obsada. Gorol z miejsca staje się jedną z faworytek do nagrody za główną rolę kobiecą. Z kolei Malikowska w roli siostry Marysi ma małą rolę, która ustawia jednak ton całego filmu - nie zdziwiłbym się, gdyby otrzymała ona wyróżnienie za drugi plan. Podobnie Andrzej Seweryn w roli wydawałoby się nieprzyjemnego sąsiada, który nieoczekiwanie okazuje się bardzo pomocny dla głównej bohaterki. Najmocniej liczę jednak na nagrodę za scenariusz, który Lusiński napisał wspólnie z Szymonem Augustyniakiem. Jest on bardzo przemyślany, utrzymany we wspaniałym rytmie i zdaje się nie mieć zbędnej sceny, a nawet linijki tekstu.

Lech Majewski i "Brigitte Bardot cudowna"

Tegoroczny festiwal przyzwyczaił nas do niesatysfakcjonującego poziomu filmów uznanych mistrzów. Kolejnym z nich okazał się Lech Majewski. Twórca wspaniałego "Angelusa" zaprezentował gdyńskiej publiczności "Brigitte Bardot cudowną". Film rozpoczyna się jako nostalgiczna podróż do czasów dzieciństwa w PRL-u. Kilkuletni Adam chodzi do szkoły, w której najważniejsze jest poszanowanie komunistycznych symboli z portretem pierwszego sekretarza na czele. Z kolei mamę nawiedzają dziwnie uprzejmi panowie, którzy bez przerwy wypytują o jego zaginionego po zakończeniu wojny ojca. Chłopiec ucieka w świat fantazji, przede wszystkim zagranicznych seriali i muzyki. W wieku nastoletnim dołącza do nich Brigitte Bardot, którą Adam jest oczarowany.

Dzieło Majewskiego w pierwszych minutach jawi się jako powtórka z "7 uczuć" Marka Koterskiego, przedstawiającego dzieciństwo w komunistycznej Polsce w krzywym zwierciadle. Jednak po jakimś czasie fantazja zaczyna dominować, a komedia nabiera coraz bardziej onirycznego charakteru. Adam zamyka się w wyimaginowanym hotelu, gdzie obok ludzi z jego otoczenia żyją bohaterowie znani z ekranu oraz radia. Chłopiec rozlicza się tutaj okazję z nieobecnością ojca, pozwala sobie na pierwsze miłosne uniesienia, a także musi zmierzyć się ze wciąż nachodzącymi matkę agentami służby bezpieczeństwa (ci nie dają spokoju nawet w marzeniach).

Reżyser zatraca się jednak w tej wizji, zupełnie nieprzystającej do przydługiego wstępu, zdającego się narzucać groteskowy ton produkcji. Część fantastyczna zdaje się stać w miejscu, a kolejne nawiązania do znanych osób lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - m.in. Beatlesów i Elizabeth Taylor - wydają się niepotrzebne. Odbywa się to kosztem osobistej historii Adama, która ginie w jego wyobrażeniach.

"Broad Peak": Film zaskakująco chłodny

W środę swą premierę miał "Broad Peak" Leszka Dawida, opowiadający historię himalaisty Macieja Berbeki i jego dwóch podejść do tytułowego szczytu - w 1988 i 2013 roku. Film zapowiedziano jeszcze w 2014 roku i przez lata był on jedną z najbardziej wyczekiwanych rodzimych produkcji. Po niemal dekadzie dzieło jest gotowe - publiczność festiwalowa może je obejrzeć w kinie, a użytkownicy platformy streamingowej Netflix w domowym zaciszu.

Film jak najbardziej warto zobaczyć na dużym ekranie - strona formalna stanowi jego najmocniejszą stronę. Zdjęcia Łukasza Gutta idealnie oddają masywność gór oraz kruchość ludzi rzucających im wyzwanie. Mimo to trudno przejąć się działaniami filmowego Berbeki (Ireneusz Czop), nawet znając finał wyprawy z 2013 roku.

"Broad Peak" to film zaskakująco chłodny, unikający jakiejkolwiek podniosłości lub emocjonalności. Brakuje konfliktu - między Berbeką a jego kolegami po fachu lub z najbliższymi, muszącymi pogodzić się z jego niebezpieczną pasją. W rezultacie film o zmaganiach człowieka z naturą oraz realizacji swoich pragnień ogląda się bez zaangażowania - a to chyba najgorsze, co mogło spotkać tę historię. Myślę, że "Broad Peak" ma duże szanse w kategoriach technicznych. Wątpię jednak, by zawalczył on o najważniejsze nagrody festiwalu.

W najbliższych dniach festiwalu poza seansami filmów głównych sekcji widzów czkają także pokazy specjalne, m.in. "Ania", dokument Michała Bandurskiego i Krzysztofa Kuczkowskiego o Annie Przybylskiej, oraz "Prawdziwe życie aniołów" Artura W. Barona z Krzysztofem Globiszem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gdynia 2022
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy