Amber Heard: Musiała sprzedać dom, by zapłacić Deppowi
Po przegranym procesie z Johnnym Deppem Amber Heard znalazła się na ustach całego świata. Do tej pory wytchnienie aktorka mogła odnaleźć w swojej rezydencji znajdującej się na pustyni w Kalifornii. Konieczność zapłaty byłemu mężowi ponad 10 mln dolarów spowodowała, że gwiazda musiała sprzedać swój dom.
W 2019 roku Amber Heard kupiła posiadłość w Yuca Valley, oddalonej o ok. 200 kilometrów od Los Angeles mieścinie otoczonej przez pustynię Mojave. Pustynną rezydencję z trzema sypialniami i trzema łazienkami nabyła za 570 tysięcy dolarów w ramach prywatnego funduszu powierniczego na... nazwisko swojego księgowego.
W pierwszych miesiącach tego roku aktorka pokazała w mediach społecznościowych kilka zdjęć zrealizowanych w okolicy domu. "Amber uwielbia spędzać czas na pustyni. To miejsce, gdzie może uciec od wszystkiego. Czuje się związana z tamtejszą artystyczną społecznością" - pisał wówczas brytyjski Mirror.
Z kolei w marcu Heard udostępniła na Instagramie wykonane na terenie posiadłości zdjęcie, do którego pozuje z córką, urodzoną przez matkę zastępczą. Szybko wyłączyła zresztą możliwość dodawania komentarzy pod tym postem ze względu na ogromną liczbę pogróżek, pod adresem jej i jej dziecka.
Po przegranym procesie z Johnnym Deppem posiadłość była dla aktorki prawdziwym azylem. Teraz okazuje się jednak, że gwiazda musiała sprzedać swój dom. Wszystko przez odszkodowanie wynoszące 10 mln dolarów, które musi zapłacić byłemu mężowi.
Jak informuje portal TMZ, Heard sprzedała dom 18 lipca za 1,05 mln dolarów. Oznacza to, że ta transakcja przyniosła jej 480 tys. dolarów zysku. Nie jest to jednak specjalnie zaskakujące, gdyż według zajmującego się rynkiem nieruchomości portalu Dirt, w trakcie pandemii domy w tej okolicy mocno zdrożały.