Reklama

Oscary 2020: Którzy aktorzy mają największe szanse?

Nie jest to regułą, ale jak wyliczył portal "Variety", ponad połowa aktorskich Oscarów rozdanych po 2000 roku przypadła w udziale artystom, którzy wcielili się w postaci wzorowane na prawdziwych bohaterach. Dokładnie było aż 21 takich przypadków na 38 nagród. Trend widoczny jest więc gołym okiem. Chcąc zwiększyć swoje szanse na Oscara, najlepiej wcielić się w kogoś, kto żył bądź żyje naprawdę, a nie został wymyślony przez scenarzystów.

Nie jest to regułą, ale jak wyliczył portal "Variety", ponad połowa aktorskich Oscarów rozdanych po 2000 roku przypadła w udziale artystom, którzy wcielili się w postaci wzorowane na prawdziwych bohaterach. Dokładnie było aż 21 takich przypadków na 38 nagród. Trend widoczny jest więc gołym okiem. Chcąc zwiększyć swoje szanse na Oscara, najlepiej wcielić się w kogoś, kto żył bądź żyje naprawdę, a nie został wymyślony przez scenarzystów.
Renée Zellweger to wielka faworytka kategorii: pierwszoplanowa rola kobieca /materiały prasowe

Te wyliczenia portalu "Variety" to dobra wiadomość dla przynajmniej kilku aktorów i aktorek nominowanych do Oscara w tym roku. Zacierać ręce mogą już między innymi Charlize Theron, Cynthia Erivo i Renée Zellweger, choć akurat one są nominowane w tej samej kategorii, więc tylko jedna z nich będzie mogła wrócić do domu ze statuetką. Wszystkie trzy walczą o Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńska. Theron w "Gorącym temacie" wcieliła się w postać dziennikarki NBC News Megyn Kelly, Erivo w rolę afroamerykańskiej abolicjonistki Harriet Tubman, z kolei Zellweger zagrała rolę legendarnej aktorki Judy Garland.

Reklama

Jak wygląda sytuacja w kategorii: najlepszy aktor pierwszoplanowy? Tu przede wszystkim wymienić należy Jonathana Pryce'a, który w filmie "Dwóch papieży" wcielił się w postać papieża Franciszka. W tej kategorii nie ma nikogo innego, kto zagrałby prawdziwą postać. Ale... Jest Antonio Banderas, który w filmie "Ból i blask" zagrał niejakiego Salvadora Mallo, czyli postać inspirowaną reżyserem "Bólu i blasku" - Pedro Almodóvarem. Na upartego można by tu również dodać Leonardo DiCaprio, który w "Pewnego razu w Hollywood" wcielił się w postać całkowicie wymyślonego Ricka Daltona. Jego bohater jest jednak wzorowany na aktorach z lat 60. ubiegłego wieku, a w szczególności na George'u Maharisie, Eddzie Byrnesie, Tabie Hunterze, Vince Edwardsie, Ty Hardinie i Fabianie Forte.

Równie duża liczba postaci wzorowanych na prawdziwych osobach znalazła się w nominacjach dla aktorów drugoplanowych. Wśród aktorek znajdziemy Kathy Bates, która w filmie "Richard Jewell" wcieliła się w matkę tytułowego Richarda, bohatera igrzysk olimpijskich w Atlancie. Z Bates konkurować będzie m.in. Margot Robbie, nominowana za rolę - wzorowanej na wielu osobach, ale fikcyjnej - dziennikarki Kayli Pospisil w "Gorącym temacie".

Jednak największa konkurencja wśród aktorów nominowanych za role prawdziwych postaci widoczna jest w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Powalczą tutaj Tom Hanks, czyli pan Rogers z filmu "Cóż na piękny dzień", Anthony Hopkins, czyli papież Benedykt XVI z filmu "Dwóch papieży" oraz dwóch aktorów z "Irlandczyka" Martina Scorsese: Al Pacino w roli Jimmy'ego Hoffy oraz Joe Pesci jako Russell Bufalino. Rodzynkiem w tej kategorii jest Brad Pitt i jego rola Cliffa Bootha w "Pewnego razu w Hollywood". Jednak i tutaj, jak w przypadku DiCaprio, można odnaleźć prawdziwych kaskaderów stojących za inspiracją do stworzenia postaci Bootha. To m.in. dubler Steve'a McQueena, Bud Ekins.

A jak sytuacja wyglądała w zeszłym roku? Trzy na cztery aktorskie Oscary przypadły w udziale za role prawdziwych bohaterów. Nagrodzeni nimi zostali Olivia Coleman za rolę królowej Anny, Rami Malek za rolę Freddiego Mercury'ego oraz Mahershala Ali za rolę doktora Dona Shirleya.

Jak będzie w tym roku? Przekonamy się już w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy