Reklama

Amy Schumer grożono śmiercią! Wszystko przez jeden żart

Po ceremonii rozdania Oscarów tematerm nr 1 stał się cios, jaki Will Smith zadał Chrisowi Rockowi, jednak nie tylko ten incydent wzbudził kontrowersje. Medialną burzę wywołał również żart prowadzącej imprezę Amy Schumer, która nazwała aktorkę Kirsten Dunst "wypełniaczem miejsc". Schumer ujawniła właśnie, że po swoim występie dostawała liczne groźby! Sprawą zainteresowały się nawet Secret Service...

Po ceremonii rozdania Oscarów tematerm nr 1 stał się cios, jaki Will Smith zadał Chrisowi Rockowi, jednak nie tylko ten incydent wzbudził kontrowersje. Medialną burzę wywołał również żart prowadzącej imprezę Amy Schumer, która nazwała aktorkę Kirsten Dunst "wypełniaczem miejsc". Schumer ujawniła właśnie, że po swoim występie dostawała liczne groźby! Sprawą zainteresowały się nawet Secret Service...
Amy Schumer to mistrzyni ciętego dowcipu /ROBYN BECK/AFP/East News /East News

Kontrowersyjne zachowania na tegorocznych Oscarach

Tegoroczna gala wręczenia Oscarów upłynęła w cieniu skandalu. Zamiast o dokonaniach laureatów, w mediach dyskutowano przede wszystkim o tym, że Will Smith uderzył Chrisa Rocka w reakcji na żart z fryzury jego żony, Jady Pinkett Smith. Ten cios będzie aktora sporo kosztował - Amerykańska Akademia Filmowa ukarała go dziesięcioletnim zakazem uczestnictwa w jakichkolwiek wydarzeniach organizowanych przez tę instytucję.

Zobacz więcej: Will Smith zawieszony przez Akademię na 10 lat

W gronie antybohaterów tegorocznej gali znalazła się także Amy Schumer, która wraz z Reginą Hall i Wandą Sykes pełniła obowiązki gospodyni imprezy. Widzów oburzył niewybredny żart komiczki na temat nominowanej do nagrody Kirsten Dunst. Schumer w pewnym momencie podeszła do stolika, przy którym zasiadała gwiazda "Melancholii" i nazwała ją "wypełniaczem miejsc".

Reklama

Określenie to odnosi się do osób, które podczas ważnych wydarzeń, takich jak ceremonie rozdania nagród, zajmują miejsca na widowni w chwili, gdy gwiazdy je opuszczą. Zabieg ten stosuje się po to, by w czasie transmisji nie było widać pustych krzeseł.

Na Schumer wylał się potworny hejt

Internauci nie docenili poczucia humoru komiczki. Po wygłoszeniu dowcipu na Schumer spadła fala krytyki. W reakcji na liczne nieprzychylne komentarze gwiazda "Wykolejonej" postanowiła uderzyć się w pierś i przeprosić. "Nie chciałam w żaden sposób jej znieważyć. Kocham ją!" - przekonywała w relacji na Instagramie.

Teraz Schumer zdradziła, że niektórzy odbiorcy w swoim oburzeniu posunęli się za daleko. W programie radiowym Howarda Sterna powiedziała, że po oscarowej ceremonii dostawała groźby śmierci. Były one na tyle poważne, że zwróciły uwagę Secret Service - federalnego organu ścigania w USA, który zajmuje się ochroną najważniejszych osób w państwie i ich rodzin oraz prowadzeniem śledztw w sprawie oszustw.

"W pewnym momencie zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Skontaktowali się ze mną przedstawiciele departamentu policji z Los Angeles. Groźby były do tego stopnia niepokojące, że zwrócili się do mnie nawet funkcjonariusze Secret Service. Kiedy dostawałam te wiadomości, pomyślałam: 'Halo, chyba macie zły numer. Piszecie do Amy, nie do Willa'. Mizoginia jest niewiarygodna" - wyznała Schumer.

Komiczka po raz kolejny odniosła się także do agresywnej reakcji Smitha na dowcip Rocka. Tuż po gali zdradziła, iż szeroko komentowany incydent wywołał u niej traumę. Wypowiedź ta stała się przedmiotem kpin internautów, którzy stwierdzili, że Schumer musi mieć wyjątkowo beztroskie życie, skoro tak bardzo ją to poruszyło.

"Ludzie naśmiewali się ze mnie, gdy powiedziałam, że czuję się przez to straumatyzowana. Szczerze mówiąc, nie sądzę, abym tylko ja tak to odebrała. Myślę, że to było traumatyczne dla nas wszystkich. Kiedy to się stało, współczułam nie tylko Chrisowi, ale też Willowi. Latami tkwiłam w toksycznym związku. Pomyślałam, że Will musiał czuć ogromny ból. A Chris poradził sobie z tą straszną sytuacją wspaniale. Jest zawodowcem i kochanym człowiekiem" - zaznaczyła.

Amy Schumer zdradziła, jakie żarty miały paść ze sceny podczas Oscarów

Schumer ujawniła, że prowadząc oscarową galę, chciała opowiedzieć jeszcze jeden dowcip, ale zrezygnowała z tego pomysłu, gdyż - jak przyznała - odradzili jej to prawnicy. Komiczka nie uznała tego jednak za dowód na to, że żart jest niestosowny i wygłosiła go w czasie swojego ostatniego stand-upowego występu.

"'Nie patrz w górę' to tytuł filmu? Powinno być 'Nie patrz w dół, w lufę strzelby Aleca Baldwina'. Zabroniono mi to powiedzieć na Oscarach. Ale hej, możecie za to wejść na scenę i komuś przyłożyć" - kpiła Schumer podczas swojego niedawnego stand-upu.

Żart z tragicznego wypadku na planie westernu "Rust", podczas którego Alec Baldwin zastrzelił z rekwizytowej broni operatorkę filmową Halyna Hutchins, nie spodobał się jednak odbiorcom. W większości komentarzy pojawił się zarzut, że dowcipkowanie ze śmierci to wyraz braku wrażliwości.

"Spoliczkowanie kogoś jest dla niej źródłem traumy, ale drwienie z tragicznego wypadku, wskutek którego ktoś zmarł, jest według niej w porządku. Logiczne, prawda?" - ironizował na Twitterze jeden z internautów.

"To, że Alec Baldwin zabił kobietę, ją śmieszy, a uderzenie kogoś w twarz sprawia, że nie może się pozbierać. Czegoś tu nie rozumiem" - wtórował mu kolejny skonsternowany odbiorca.

"Czyżby Amy była zmartwiona tym, że nie mogła zakpić z czyjejś śmierci na Oscarach? Nie mieści mi się to w głowie" - skrytykował komiczkę inny fan.

Zobacz też:

Znana firma mediowa nie zamierza rezygnować ze współpracy z Willem Smithem

Ricky Gervais zakpił z kary dla Willa Smitha

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Amy Schumer | Oscary 2022
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy