Reklama

"Zupełnie jak miłość": INNE CIUCHY, INNE MIASTA

Zdjęcia do filmu powstawały aż w 55 miejscach. Film przecież opowiada o ludziach w ruchu, łaknących zmian, a także o zmieniających się czasach. Mówił Bernstein: Ewolucję ekonomicznego i politycznego klimatu nie tylko uwzględniliśmy w języku bohaterów, w dialogach, ale także w zmieniającej się modzie i fryzurach, w muzyce i w stylu życia.

Cole, by osiągnąć zamierzony cel – ukazanie przemian bohaterów mocno powiązanych z upływem czasu, ściśle współpracował z operatorem Johnem De Bormanem i scenografem Tomem Meyerem. Reżyser porozumiewał się z De Bormanem w lot – wcześniej z sukcesem pracowali przy filmie „Joint Venture”. Doszliśmy do tego rodzaju porozumienia – śmiał się Cole – że praktycznie nie trzeba nam już słów. John po prostu doskonale wie, co lubię, jaki rodzaj oświetlenia i tonację kolorystyczną mogę mieć na myśli. I robi dokładnie to, czego oczekuję. Ustalono zatem jedynie najbardziej ogólne założenia: w pierwszej części filmu miały dominować nasycone, czasem nawet agresywne barwy, obrazujące pewien zamęt, czy chaos życia bohaterów. Potem stopniowo miały ulegać pewnemu uspokojeniu i zharmonizowaniu. Też zgodnie ze zmianami charakteru ich związku.

Reklama

Meyer zadbał natomiast o to, by mieszkania i otoczenie, w którym obracali się bohaterowie, były należycie skontrastowane. Mieszkania Olivera zawsze wyglądają trochę „jak pod sznurek”. Panuje w nich nieco przesadny ład. U Emily – odwrotnie. W miejscach, gdzie mieszka, wyczuwa się klimat cyganerii, tymczasowości, pewien rodzaj improwizacji. Oczywiście oboje mieszkają w dzielnicach odpowiednich dla ich aspiracji. W Nowym Jorku świat Olivera to eleganckie Upper East Side, Emily – Lower East Side. W Los Angeles Oliver mieszka w zamożnej San Fernando Valley, Emily w „zakręconej” Silverlake, na wschód od Hollywood.

Dużą trudnością, jaką napotkał Meyer, była rekonstrukcja wyglądu ulic i mieszkań z lat 90. Każdy scenograf to potwierdzi – tłumaczył. – O wiele łatwiej jest kręcić film, który rozgrywa się na przykład w latach 50. ubiegłego wieku. Można sobie pozwolić na o wiele więcej dowolności – tak wielu ludzi nie pamięta już przecież tamtego okresu, lub pamięta go słabo. Natomiast lata dziewięćdziesiąte są bardzo żywe w pamięci ogromnej większości widzów i nie można sobie pozwolić na dowolności czy pomyłki, bo ludzie natychmiast poczują się oszukani.

Jedną z ulubionych scen Meyera była ta, w której bohaterowie spotykają się w okolicach Mostu Brooklińskiego. Czegoś nam brakowało w tej scenie – wspominał. – Wpadłem na pomysł, by na promenadzie zainstalować stylowe lampy uliczne. To było to! Moment, gdy się zapalają, wprowadził naprawdę romantyczny nastrój, co świetnie uchwycił John.

Autorka kostiumów, Alix Friedberg, tak opowiadała o swojej pracy: Nigel, John i Tom wyjaśnili mi, jaki chcą osiągnąć efekt: zupełnie odmiennych osobowości bohaterów, co manifestuje się także poprzez sposób ubierania. Emily ubiera się jak rockerka: w rzeczy kupione w sklepach z przeceny. Początkowo wygląda jak fanka gothic rocka, potem jak wielbicielka grunge’u. Z czasem powoli odchodzi od swego szokującego stylu, zdecydowanie łagodnieje. Natomiast Olivera widzimy początkowo ubranego tak, jak to mieli w zwyczaju przeciętni mieszkańcy południa Kalifornii. Ma szorty koloru khaki i podkoszulek. Te rzeczy są dobrej jakości, lecz dość znoszone. Potem, gdy ma więcej pieniędzy, nie zmienia jakoś radykalnie stylu. Nie należy do tych ludzi, którzy uwielbiają błyskotki i szpan. Ubiera się w rzeczy niezłe, ale nieco anonimowe.

Realizacja tego filmu przypominała trochę zwariowaną podróż w czasie – mówił Cole. – Z różnych względów nie mogliśmy kręcić w porządku chronologicznym. Zdarzało się, że jednego dnia kręciliśmy sceny na przykład w pokoju Amandy – z tym, że jedna rozgrywała się w roku 1997, druga dwa lata później. Inne ubrania, inne fryzury, dziesiątki odmiennych detali. No i oczywiście wymagało to wielkiej elastyczności aktorów. Wszystkim udzielało się dziwne uczucie przyspieszonej podróży w czasie. Cole tak podsumowywał proces realizacji filmu: To jak brać udział w partii werbalnego i emocjonalnego tenisa, którą rozgrywają Oliver i Emily. To wyczerpująca gra, ale prowadzi do odkrycia prawdziwego uczucia.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zupełnie jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy